Czym jest filtrowanie ruchu? To znakomite rozwiązanie na korki

Filtrowanie ruchu (ang. lane filtering) to termin, który oznacza motocyklistów przesuwających się pomiędzy rzędami stojących lub wolno jadących aut. W Polsce również jest dozwolone i to dobrze.

Z filtrowaniem ruchu jest podobnie, jak z pierwszeństwem dla pieszych na pasach. Po pierwsze, ani jeden, ani drugi przywilej nie jest bezwzględny. Po drugie, oba początkowo budzą kontrowersje, ale szybko okazuje się, że służą wszystkim i podnoszą poziom bezpieczeństwa.

Więcej informacji dotyczących BRD znajdziesz na stronie Gazeta.pl

W brytyjskiej nomenklaturze motoryzacyjnej częściowo wymiennie funkcjonują dwa określenia: filtrowanie ruchu (lane filtering) i dzielenie pasa (lane splitting). Pierwszy zwykle oznacza mijanie zatrzymanych lub pełzających aut, drugi wyprzedzanie samochodów jadących tym samym pasem. W zależności od kraju jedna lub/i druga czynność bywa legalna, ale często jest obwarowana dodatkowymi przepisami. Na przykład maksymalną prędkością lub dozwoloną różnicą prędkości, przy której można to robić.

Podobnie w Polsce. Filtrowanie ruchu (omijanie stojących pojazdów) jest dozwolone, jeśli spełni się kilka dodatkowych warunków wynikających z ogólnych przepisów. Chodzi m.in. o jazdę pojedynczym pasem ruchu i włączanie kierunkowskazu za każdym razem przed przekroczeniem białej linii. W praktyce nikt tego nie robi. Nawet drogówka nie reaguje, kiedy motocykliści filtrują ruch nie do końca zgodnie z prawem, ale w bezpieczny sposób w obecności radiowozów. Nie czuję się na siłach oceniać, czy to dobrze, że stróże prawa nie egzekwują przepisów, gdy są kuriozalne. Poprzestanę na zauważeniu tego faktu.

Filtrowanie ruchu przez jednoślady ma same zalety i żadnych wad

Jestem przekonany, że filtrowanie ruchu powinno być legalne i ujęte bezpośrednio w przepisach, przy nałożeniu na motocyklistów jedynie obowiązku zachowania szczególnej ostrożności. To zasada, która ma same zalety. Podnosi poziom bezpieczeństwa motocyklistów, zmniejsza korki i obniża emisję CO2. Oto dlaczego.

Większość badań wypadków i kolizji z udziałem motocyklistów dowodzi, że te, które zdarzyły się w czasie omijania aut, stanowią mniejszość i są niegroźne w skutkach, bo następują przy niedużej prędkości (do 50 km/h, przeważająca większość przy niższej).

Dodatkowo legalne filtrowanie ruchu wielokrotnie (od 2 do 6 razy w zależności od źródła i metodyki badań) podwyższa bezpieczeństwo motocyklistów, a przede wszystkim zmniejsza liczbę najgroźniejszych dla nich wypadków, które powodują urazy torsu i głowy. Takie wnioski płyną m.in. z badania przeprowadzonego przez naukowców z kalifornijskiego uniwersytetu w Berkeley.

Dlaczego filtrowanie ogranicza wypadki? To proste: ich częstą przyczyną jest uderzanie w motocykl z tyłu przez rozpędzony samochód. Jeśli motocyklistom wolno przejeżdżać pomiędzy autami, nie muszą za nimi hamować w korku, czy na czerwonym świetle i takie wypadki zdarzają się znacznie rzadziej.

Poza tym to oczywiste, że filtrowanie ruchu redukuje uliczne zatory. Motocykliści wtedy jadą własnym tempem pomiędzy autami. Kierowcy samochodów nie cierpią na tym w ogóle, a wręcz przeciwnie — zyskują, bo motocykliści nie dokładają swoich trzech groszy do korków. Dodatkowo w ten sposób zauważalnie skraca się czas dojazdu wszystkich uczestników ruchu.

Inne badanie przeprowadzone w Belgii w 2012 r. wykazało, że gdyby tylko 10 proc. kierowców przesiadło się na jednoślady, średni czas dojazdu samochodem skróciłby się o mniej więcej osiem minut. A jeśli jazda zajmuje wszystkim mniej czasu, powoduje mniejszą emisję CO2 oraz innych szkodliwych dla ludzi gazów (np. NOx) i pyłów (PM10 i PM2.5). Same plusy.

 

Czy kierowcy w samochodach zachowują się jak pies ogrodnika?

W takim razie, dlaczego niektórzy kierowcy samochodów gorąco protestują, kiedy słyszą o tym przywileju motocyklistów? Przyczyny mogą być różne, ale na pewno zmusza ich to do wytężonej uwagi i większej ostrożności w czasie jazdy, tak samo jak w przypadku zmiany przepisów dotyczących pierwszeństwa pieszych na przejściach.

Wtedy ludzie w samochodach muszą patrzeć w lusterka, zamiast w ekrany smartfonów, nie mogą swobodnie dryfować po pasie od lewej do prawej strony, a przy zatrzymywaniu się powinni zostawiać miejsce dla jednośladów. Takie obiekcje są charakterystyczne dla kierowców żyjących w krajach o raczkującej kulturze motoryzacyjnej. Dla Włocha albo Francuza zwracanie uwagi na wszystkich uczestników ruchu jest naturalne, jak oddychanie.

Dlatego jestem wdzięczny warszawskim kierowcom, że w przeważającej większości umożliwiają motocyklistom skuteczne filtrowanie warszawskiego ruchu. Przez cały sezon codziennego jeżdżenia po stolicy, tylko raz spotkała mnie nieprzyjemna i raz potencjalnie niebezpieczna reakcja.

Za pierwszym razem kierowca amerykańskiego minivana w niewybrednych słowach wytłumaczył, że nie wolno tego robić. Za drugim właściciel opla kombi udawał, że chce mnie przejechać, kiedy ominąłem go stojącego na czerwonym świetle. Nie pozdrawiam żadnego z nich, ale dziękuję całej reszcie za zrozumienie, że obie zasady — filtrowanie ruchu i "żyj oraz pozwól żyć" — mają sens.

JaJa fot. Patryk_Ptak_Photography

Więcej o:
Copyright © Agora SA