Cieszyn, środek dnia i skrzyżowanie. Pojazd rejestrujący nagranie stoi przed sygnalizatorem. Ten wskazuje bowiem czerwone światło. Na pozór sytuacja drogowa przebiega spokojnie. Ruch nie jest mocno natężony. Pojazdy poruszają się przepisowo. Ten obraz runie jednak dokładnie w piątej sekundzie nagrania.
W piątej sekundzie filmu w kadrze pojawia się rowerzysta. Ten z pełnym impetem wjeżdża na skrzyżowanie. Wjeżdża na nie na czerwonym świetle. I daleko nie ujeżdża. Bo nagle z lewej strony nadjeżdża samochód. Jego kierujący ma sygnał zielony. Ma pierwszeństwo w tej sytuacji. Cyklista i kierowca auta się dostrzegają. Kierowca wciska hamulec, rowerzysta z kolei "kładzie" jednoślad bokiem. Ten manewr okazuje się strzałem w dziesiątkę. Pozwala bowiem na uniknięcie zderzenia.
W tym zdarzeniu nikt nie ucierpiał. Bo wymianie kilku "uprzejmości" zarówno samochód, jak i rowerzysta odjeżdżają z miejsca zdarzenia. U obydwu pojawiła się pewnie adrenalina. Całe szczęście tylko ona.
Tak naprawdę niezwykle trudno jest skomentować zachowanie tego rowerzysty bez używania słów niecenzuralnych. Głupota? W stu procentach. Ignorowanie przepisów? To więcej, niż pewne. Rowerzysta w tym przypadku popełnił dwa możliwie największe błędy. Bo:
Szczęście jest jedno. Że u cyklisty zadziałał refleks. Położył on rower bokiem i w ten sposób uniknął zderzenia z samochodem. Gdyby nie zareagował, dziś pewnie by nie żył. Wjechanie pod maskę auta z pewnością skończyłoby się poważnymi obrażeniami.