Rowerzysta potrącił trzylatkę na Bulwarach Wiślanych. Musiało do tego dojść

Bulwary Wiślane w Warszawie to zdecydowanie jedno z najniebezpieczniejszych miejsc w mieście, jeśli chodzi o pieszych. Wypadek, do którego doszło, musiał się w końcu wydarzyć. Dobrze, że nie zakończył się tragedią.

O wypadku na Bulwarach Wiślanych od dwóch dni rozpisują się lokalne warszawskie media. Rozpędzony rowerzysta wpadł na trzylatkę i poturbował ją na tyle mocno, że trafiła do szpitala.

Do zdarzenia doszło w niedzielę po godzinie 12 na bulwarach wiślanych. Rowerzysta potrącił 3-letnią dziewczynkę. Dziecko wraz z opiekunem zostało przewiezione do szpitala. Rowerzysta był trzeźwy. Prowadzimy dalsze czynności w tej sprawie

- powiedziała na gorąco podkomisarz Marta Gierlicka ze stołecznej policji. Z ustaleń "TVN Warszawa" wynika, że do zdarzenia doszło na wysokości ul. Karowej. Budowana tam jest kładka, a piesi i rowerzyści poruszają się tam jednym pasem.

Cała sytuacja mogła skończyć się tragedią. Nie skończyła, ale groźny wypadek na Bulwarach Wiślanych był właściwie tylko kwestią czasu. Zwłaszcza przy dobrej pogodzie to bardzo popularne miejsce w stolicy. Wiele osób, często całymi rodzinami, wybiera się tam na spacer wzdłuż Wisły. Na warszawiaków czekają tam ciekawe instalacje, ławki, schodki, knajpki czy inne atrakcje. Bulwarami mogą jeździć też rowerzyści. Wytyczono tam ścieżkę.

I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że nie wszyscy pamiętają, że centrum zatłoczonego miasta i ścieżki rowerowe to nie miejsce na wyścigi.

Wypadek mógł się skończyć znacznie gorzej. Zróbmy wszystko, żeby się powtórzył

Zwolnić i uważać powinniśmy zwłaszcza w takich miejscach! Nigdy nie możemy mieć pewności, jak zachowają się piesi w takim tłumie. Ktoś może się zagapić i wejść na ścieżkę, pod koła może wybiec właśnie dziecko... Apele policji o zachowanie "najwyższej ostrożności" to nie puste słowa. Niższa prędkość to więcej czasu na reakcję.

Wciąż nie wiemy, co dokładnie wydarzyło się w niedzielę na bulwarach, ale to dobra okazja, żeby przypomnieć o najważniejszych zasadach, jakich powinni przestrzegać rowerzyści.

Zobacz wideo Obowiązkowe wyposażenie roweru. Policja przypomina, co na pewno sprawdzi, kiedy zatrzyma rowerzystę

Szybki rower to świetny rower. Ale nie w centrum miasta

Na drogach mamy piratów drogowych. Za to postrachem ścieżek rowerowych i chodników są rowerzyści na szosowych (i nie tylko) rowerach, którzy rozwijają zawrotne prędkości i jadą często równie szybko co samochody.

  • Przecinają przejazdy dla rowerów bez zwalniania, nie dając szansy ich dostrzec. Kierowca po prostu nie spodziewa się aż tak szybko jadącego roweru. Spojrzał na ścieżkę w poszukiwaniu rowerzysty, nie dostrzegł żadnego i rozpoczął skręt.
  • Pieszych terroryzują, jadąc tak szybko także na wspólnych drogach (czasem też chodnikach...) albo nie pozwalając bezpiecznie przejść przez zebrę na ścieżce rowerowej. Takich przejść dla pieszych jest dużo zwłaszcza w centrach miast. Np. przy przystankach.
    Mknący powyżej 20 km/h rower paraliżuje pieszych - boją się wejść na przejście i nie potrafią dobrze oszacować prędkości nadjeżdżającego błyskawicznie rowerzysty.
  • Z kolei innych rowerzystów stresują niebezpiecznym wyprzedzaniem na żyletki na ścieżkach. Często nie zważają nawet, że ktoś jedzie z dzieckiem. Pierwsza możliwa okazja, pojawi się krótkie okno, od razu wyprzedzają, często spychając wyprzedzanego na skraj ścieżki. Skrajny przykład to wciskanie się na środek, mimo że ktoś jedzie z naprzeciwka.

Do tak szybkiej jazdy świetnie nadają się podmiejskie drogi albo specjalne szerokie szlaki. Na ścieżkach rowerowych w centrum miasta lepiej trochę odpuścić. Problemy robicie wszystkim. Także sobie samym, ponieważ narażacie się na niepotrzebne niebezpieczeństwo.

Myślmy o innych. Na ścieżce rowerowej nie jesteśmy sami

Nie jest to wcale problem polski. W krajach typowo rowerowych, gdzie jazda na jednośladzie jest czymś absolutnie normalnym, Danii czy Holandii, od dawna toczą się gorące dyskusje, jak skutecznie spowolnić najszybszych rowerzystów.

Kierowcy znają to doskonale z dróg. Na dziesięciu kulturalnych, dobrze jadących kierowców wystarczy jeden pirat drogowy, by jazdę zamienić w piekło i wprowadzić nerwową, pełną napięcia atmosferę. Dokładnie tak samo jest z rowerami.

Rower szosowy i wysokie prędkości, jakie potrafi osiągnąć, to znakomita sprawa. Tak samo jak trening na kilkadziesiąt kilometrów z wyznaczoną do osiągnięcia średnią. Zawsze trzeba jednak zachować zdrowy rozsądek i pamiętać o innych. Nie powinniśmy tak szybko jeździć w tłumie i ciasnych ścieżkach. To naprawdę poważny problem i z pewnością zetknęliście się z nim nie raz.

W Warszawie w słoneczny dzień widać to najlepiej nad Wisłą właśnie po jej lewej stronie, gdzie doszło do głośnego wypadku. To świetne miejsce na spacery z dziećmi, ale tuż przy bulwarach wyznaczono drogę dla rowerów, która często przeplata się z deptakiem dla pieszych. Większość rowerzystów znacznie zwalnia na takich odcinkach. Jednak nie wszyscy.

Na Bulwarach Wiślanych rowerzysta potrącił trzyletnie dzieckoNa Bulwarach Wiślanych rowerzysta potrącił trzyletnie dziecko Dariusz Borowicz

Na drodze powinniśmy ze sobą współpracować

Drogi i przestrzeń miejska są wspólne dla kierowców, rowerzystów i pieszych. My, Polacy, w ogóle mamy skłonność do walki ze sobą nawzajem, a konflikt na linii samochody-rowery nad Wisłą już nabrał rozmiarów kolejnej, polskiej świętej wojny. Obserwujemy ją na polskich drogach każdego dnia od momentu, kiedy zrobi się na tyle ciepło, by rowerzyści tłumnie ruszyli na ścieżki i ulice.

Są nerwy, wyzwiska, wzajemne złośliwości i zażarta walka o swoje. Bo przecież każdy ma swoją rację i jest gotów za nią umrzeć. Czasem dosłownie.

Zupełnie niepotrzebnie! Na drogach powinniśmy ze sobą współpracować, a nie walczyć. Zwykła ludzka życzliwość może nam pozwolić uniknąć wielu niebezpiecznych sytuacji. Skorzystają wszyscy - piesi, rowerzyści i kierowcy.

Więcej o:
Copyright © Agora SA