Polak-kierowca kontra Polak-rowerzysta. Pamiętacie stare powiedzenie? [WIDEO]

Nowy wideo na YouTube pokazuje, z czym Polacy mają największy problem. Wcale nie chodzi o nieprzestrzeganie przepisów, tylko o bezinteresowną agresję. Tym razem obyło się bez rękoczynów i wypadku.

Po obejrzeniu nowego filmu na kanale STOP CHAM, przypomina się porzekadło: wart Pac pałaca, a pałac Paca. Wiecie, o co w nim chodzi? Powiedzonka używa się w sytuacji, kiedy dwie osoby zachowują się wobec siebie w równie naganny sposób, a reakcje obu są godne pożałowania.

Więcej informacji o przepisach znajdziesz na stronie Gazeta.pl

Nagranie zostało wykonane wczoraj (27.07) w Krakowie. Najnowsza konfrontacja kierowcy z rowerzystą jest idealnym przykładem konfrontacji, w której nie żałujemy żadnej strony, bo obie zasłużyły na to, co je spotkało. Co zabawniejsze, została udostępniona przez autora nagrania, który uważa, że nie zrobił nic złego.

Film zaczyna się w momencie, gdy kierowca samochodu osobowego zbliża się do tzw. ronda. Z lewej strony widać rowerzystę, który dojeżdża do przejścia dla pieszych i nie ma zamiaru z niego zsiąść, mimo że prawo go do tego zobowiązuje.

Owszem, zdecydował się złamać przepisy w sposób, który jest nagminny, ale przynajmniej zwolnił na swoim jednośladzie do prędkości pieszego, aby zminimalizować ryzyko potrącenia. Co robi w tej sytuacji kierowca?

Zatrzymuje się, ale nie po to, żeby go przepuścić, tylko zablokować mu drogę. Następnie informuje go, że "tu jest przejście dla pieszych", z czego rowerzysta ewidentnie zdaje sobie sprawę. Zamiast zadbać o to, żeby sytuacja zakończyła się bezpiecznie, kierowca auta bawi się w "szeryfa". Niestety nie potrafi się domyślić, jak to się skończy: eskalacją agresji, z której nic nie wynika.

Później dzieje się tak, jak napisałem. Obie strony rozpoczynają znajomość wymianą zwyczajowych wulgaryzmów, a następnie rowerzysta pałający chęcią zemsty za zwrócenie uwagi w niewybredny sposób, zaczyna gonić auto. Udaje mu się to dopiero na następnych światłach.

 

Rowerzysta kontra kierowca. Każdy Polak musi postawić na swoim

Co dzieje się później? Właściciel jednośladu przechodzi od słów do czynów, a właściwie — rękoczynów. Nie widzimy tego, ale domyślamy się, że uderza ręką w samochód. Następnie oddala się, zostawiając wściekłego i bezsilnego kierowcę, który utknął za innymi samochodami.

Zanim rowerzysta zniknął, filmowiec zdążył mu tylko pogrozić, że opublikuje nagranie na kanale STOP CHAM, który uwiecznia podobne sytuacje od lat. Kierowca oznajmił to tonem, który pamiętamy z podstawówki. Każdy z nas pewnie kiedyś usłyszał: jesteś u pani! Rzeczywiście, dotrzymał słowa, ale mówiąc szczerze, trudno zdecydować, który z uczestników tego żenującego zdarzenia powinien bardziej się wstydzić swojego zachowania.

Jeden złamał przepisy, drugi niepotrzebnie bawił się w stróża prawa. Obaj zachowali się bezmyślnie, prymitywnie i niebezpiecznie. Żaden nie potrafił się przyznać do błędu, zachować zimnej krwi i znaleźć odrobiny wyrozumiałości, dla błędów, które popełniają inni.

U naszych rodaków często wyrozumiałość dla własnych błędów połączona z bezwzględnością wobec cudzych. Zapominamy, że przestrzeganie przepisów prawa wcale nie gwarantuje bezpieczeństwa na drogach, jeśli towarzyszy mu całkowity brak empatii i zdrowego rozsądku. Dzieci się uczą podobnych zachowań od rodziców, potem powtarzają ten schemat i błędne koło toczy się bez końca.

W bardziej cywilizowanym kraju o kulturze drogowej na wyższym poziomie taka sytuacja w ogóle by nie miała miejsca. Rowerzyści tam rzadko przestrzegają przepisów, a kierowcy bardzo uważają na niechronionych uczestników ruchu. Efekt zawsze jest taki sam: niższa, a nie wyższa liczba groźnych wypadków.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.