Most Poniatowskiego, czyli zabytkowa przeprawa przez Wisłę to raj dla kierowców, a piekło dla rowerzystów i pieszych. Ten fakt jest znany warszawiakom od dawna. Niezwykle wąskie chodniki mające miejscami poniżej metra szerokości to codzienność pieszych, dwie szerokie jezdnie przedzielone torami tramwajowymi to droga dla samochodów i autobusów miejskich.
Gdzie zatem powinni znaleźć się rowerzyści? No właśnie. Tu pojawia się kolejny problem. Drogi rowerowej brak, chodnik jest zbyt wąski, aby wyminąć bezpiecznie pieszego, a na jezdni ruch jest bardzo intensywny. Większość cyklistów w takiej sytuacji decyduje się jechać (nieprzepisowo) po chodniku, bo zwyczajnie boi się korzystać z jezdni. Nic dziwnego, na tym odcinku kierowcy wyjątkowo często przekraczają ograniczenie prędkości i nie zachowują wymaganego odstępu wyprzedzając rowerzystów "na centymetry".
Zgodnie z przepisami w tym miejscu należy jechać jezdnią. Poruszanie się chodnikiem jest nie tylko niebezpieczne, ale i nieprzepisowe, za co oczywiście grozi mandat. Rowerzysta może poruszać się po chodniku wyłącznie w przypadku, gdy
Jeśli nie opiekujecie się dzieckiem poniżej 10. roku życia, a nad Warszawą nie przechodzi żadna nawałnica, trzeba korzystać z jezdni. I o ile są dostępne dwa pasy ruchu w każdym kierunku, nie ma z tym problemu. Kłopot zaczyna się wraz z pojawieniem się buspasa.
Szerokość chodnika na Moście Poniatowskiego jest dodatkowo ograniczona przez latarnie i fotoradary. To spory problem dla pieszych:
Na problem ten uwagę urzędników chcieli zwrócić rowerowi aktywiści biorąc udział w akcji zorganizowanej przez autora bloga roweroWAWA. Jak tłumaczy TVN Warszawa, wybrali oni odcinek najgorszy (dla rowerzystów) z możliwych - ciągnie się pomiędzy Wisłostradą a rondem de Gaulle’a (w kierunku centrum), a w godzinach szczytu jego prawy pas funkcjonuje jako buspas.
Problem w tym, że rowerzyści nie mogą jechać buspasem. Zgodnie z przepisami, ten fragment drogi przeznaczony jest wyłącznie dla "dla autobusów lub trolejbusów oraz innych pojazdów wykonujących odpłatny przewóz osób na regularnych liniach" (tylko na niektórych buspasach można poruszać się motocyklem i rowerem). W takiej sytuacji trzeba więc korzystać z prawej krawędzi lewego pasa, czyli w tej sytuacji jedynego pasa przeznaczonego dla pozostałych uczestników ruchu. W praktyce oznacza to poruszanie się niemal środkiem jezdni.
Aktywiści postanowili przejechać most zgodnie z przepisami, co oczywiście nie spodobało się wielu kierowcom. Rowerzyści nie spowodowali dużych utrudnień, bo droga w porannym szczycie i tak była zakorkowana, jednak część kierowców była na tyle niecierpliwa, że decydowała się na wyprzedzanie prawym pasem (to oczywiście też niezgodne z przepisami).
Jak zauważa jednak Autoblog, w tym miejscu mamy do czynienia z absurdem prawnym. Jeden z przepisów z ustawy Prawo o ruchu drogowym mówi bowiem, że m.in. rowerzysta "powinien zjechać jak najbardziej na prawo w celu ułatwienia wyprzedzania". Niejeden stróż prawa mógłby uznać zjechanie do prawej krawędzi lewego pasa za niewystarczające (pas jest zbyt wąski, aby wyprzedzić) i wlepić mandat. Z drugiej strony jazda rowerem po buspasie również jest niezgodna z przepisami i zagrożona mandatem.
Nic dziwnego, że niejeden rowerzysta nie wie, w jaki sposób poruszać się rowerem po Moście Poniatowskiego i wybiera chodnik stwarzając niebezpieczeństwo dla pieszych (i siebie). Organizator akcji cytowany przez TVN Warszawa zaznacza też, że jazda lewym pasem pod presją samochodów i przy wyprzedzających po prawe stronie autobusach "nie należy ani do rzeczy przyjemnych, ani do bezpiecznych". I trudno nie przyznać mu racji. To kolejny dowód na to, że odcinek ten wymaga zmiany organizacji ruchu, o czym wiadomo przecież od lat.