Amerykanin zrobił auto z wesołego miasteczka. Teraz rozbija się nim po ulicach

Czy kiedykolwiek chcieliście jeździć autkiem z wesołego miasteczka po publicznych drogach? Mieszkaniec Pensylwanii w ten sposób spełnił swoje marzenie. W jego realizacji pomogła pandemia koronawirusa.

W USA takie samochodziki są nazywane "bumper cars" od dużych zderzaków, którymi można się stukać z innymi kierowcami. Oczywiście takie rzeczy są możliwe tylko w wesołych miasteczkach. Czyżby? Dan Hryhorcof z hrabstwa Lackawanna w Pensylwanii postanowił przenieść ten pomysł na ulice. Jego pojazd jest dopuszczony do ruchu, chociaż po publicznych drogach stara się nim jeździć ostrożnie.

Każdy pamięta takie autka z wesołych miasteczek. Do tej pory nikt nie widywał ich na ulicach

Pomysł na ten odważny projekt narodził się w głowie Dana z... nudów. Jest emerytowanym właścicielem warsztatu mechanicznego, który nie wiedział, co zrobić z wolnym czasem, kiedy na świecie zapanowała powszechna izolacja związana z pandemią koronowirusa. Jego serwis świecił pustkami, więc postanowił oddać się swojej pasji. Tak się złożyło, że w kącie stał uszkodzony chevrolet aveo z 2007 roku, który posłużył za bazę nowego projektu. W Europie ten model jest bardziej znany jako Daewoo Kalos.

Hryhorcof dokładnie obejrzał zdjęcia klasycznego modelu samochodzika z wesołych miasteczek Lusse Auto Skooter zaprojektowanego w 1953 roku i wziął się do pracy. Jakiś czas później miał gotową jego pełnowymiarową wersję. Użył przedniej części modelu Aveo oraz jego silnika o poj. 1,6 l. Zdolny kontruktor przeprojektował wygląd przodu tak, aby przypominał oryginał, do którego chciał nawiązać. Jednostka napędowa trafiła do tyłu, a pojazd ma motocyklową kolumnę kierownicy z jednym kołem z przodu. Dzięki temu, że została ukryta pod nadwoziem, pojazd zarejestrowany jako trójkołowy motocykl, zawraca niemal w miejscu.

 

Pojazd Hryhorcofa to tak naprawdę trójkołowy motocykl. Można jeździć nim po drogach

Dan Hryhorcof nie jeździ swoim wynalazkiem na co dzień, ale często wybiera się na różne zloty i inne spotkania entuzjastów motoryzacji. Wszędzie gdzie pojedzie, jego pojazd robi furorę. Nic dziwnego, że szybko zainteresowały się nim lokalne media. Dziennikarz lokalnej stacji sieci ABC WNEP w trakcie spotkania z autorem tego projektu żartobliwie zapytał, czy jeździ nim w ten sam sposób, jak ludzie w wesołych miasteczkach. Dan rzecz jasna zaprzeczył, ale dodał, że nie robi tego wyłącznie z obawy o bezpieczeństwo. Chodzi również o konstrukcję nadwozia włókna szklanego, która w przeciwieństwie do elektrycznych samochodzików z parków rozrywki nie wytrzymałaby takiego traktowania.

To nie pierwszy szalony projekt konstruktora z Pensylwanii. Wcześniej Amerykanin zrobił też dużą wersję samochodu na pedały, który pamiętał z dzieciństwa. Ciekawe, jakie będą jego następne pomysły? Dan Hryhorcof mówi, że nie lubi się nudzić.

Więcej o: