Wszystkie brewerie Clarksona. "Jezza", dlaczego musisz być takim chamem?

Jeremy Clarkson jest enfant terrible brytyjskich mediów. Lubi i umie wywoływać skandale. Kiedyś były jego atutem, teraz go pogrążają. Dlaczego obrażanie całego świata tak długo uchodziło Clarksonowi na sucho, że weszło mu w krew?

Trochę oszukałem. Chciałbym opisać wszystkie skandale i afery, które wywołał "Jezza", ale to niemożliwe, bo jest ich za dużo. Dlatego muszę ograniczyć się do najważniejszych, ale przy okazji zadać pytanie: dlaczego Clarkson ciągle to robi? Więcej takich historii ze świata motoryzacji przeczytasz na stronie Gazeta.pl

Zobacz wideo [MATERIAŁ SPONSOROWANY] Motospacer po Żelazowej Woli. Japończycy kochają Chopina. Wybraliśmy się japońskim samochodem do miejsca jego urodzenia

Jeremy Clarkson odkrył w sobie specyficzny potencjał dość szybko, a następnie rozwijał go przez całą karierę. Kiedy zauważył, że jego, delikatnie mówiąc, swobodny styl wypowiedzi, uchodzi na sucho, a wręcz przynosi korzyści, stopniowo nabierał coraz większej pewności, że to właściwa droga. Puszczały mu kolejne hamulce, aż wreszcie pozwolił sobie na jazdę całkowicie bez trzymanki. W końcu miał przez to poważny wypadek.

Dlaczego świat tak długo pozwalał mu się obrażać? Clarkson oprócz tego, że jest rasistą, mizoginem, populistą, megalomanem i człowiekiem pozbawionym empatii, ma również duże poczucie humoru i sporą inteligencję. Dlatego przeważnie zawczasu szykował argumenty na swoją obronę i niemal zawsze potrafił wyjść nietknięty z opresji.

Jego sława rosła, aż wreszcie zupełnie stracił orientację. Uznał, że z racji ogromnej popularności może sobie pozwalać na więcej, bo nie obowiązują go zasady społeczne. Utwierdzali go w tym potężni mocodawcy (z Rupertem Murdochem na czele), a pomagał charakterystyczny dystans Anglików. Dzięki niemu są wyrozumiali, cierpliwi i uwielbiają się śmiać z siebie. Jednak wszystko ma swoje granice.

Co takiego zrobił Clarkson? Warto przypomnieć największe "wyczyny"

Historia skandali Clarksona jest pełna rumieńców i zwrotów akcji. Jeden  z nich praktycznie zakończył jego wielką karierę, ale zacznijmy od początku. Pierwszą pracę znalazł w firmie handlowej własnych rodziców, a pióro zaczął ostrzyć nieco później w lokalnym tygodniu hrabstwa Yorkshire "Rotherham Advertiser".

Szybko przekonał się, że ma zdolność do formułowania błyskotliwych, spostrzegawczych, dowcipnych i kąśliwych osądów, co zaczęło przynosić mu popularność. Zawsze lubił zajmować się motoryzacją, dzięki czemu w końcu trafił do "Top Gear" i wtedy stał się naprawdę sławny. Był jego prowadzącym od 1988 r. do 1999 r., a potem ponownie od 2002 do 2015 r.

Hammond, Clarkson, MayHammond, Clarkson, May BBC

Historia Clarksona w "Top Gear" to seria skandali i nadużyć

Popełnił tam wszystkie możliwe faux-pas, chociaż trudno je tak nazywać, bo w większości wyglądały na zaplanowane akcje realizowane z premedytacją. Swoimi wypowiedziami i opiniami obrażał dosłownie wszystko oraz każdego: kobiety, polityków, ludzi młodych i starych, ekologów, wiele marek i modeli samochodów, większość hrabstw Wielkiej Brytanii, a także wybrane rasy i liczne narody, które mu czymś podpadły.

Razem z resztą ówczesnych prowadzących "Top Gear" naśmiewał się m.in. z Hindusów, Amerykanów, Niemców, Rumunów, Meksykanów, utwierdzając we własnej wspaniałości. Nie będę cytować niewybrednych dowcipów, wspomnę tylko kontrowersyjną rejestrację Porsche "H982 FKL" przypominającą wojnę o Falklandy. Chodzi konflikt zbrojny pomiędzy Argentyną i Wielką Brytanią, do którego doszło w marcu 1982 roku, a przypomina go specyficzny układ liter i cyfr na tablicy. Nawiązanie było śmieszne dla wielu, ale nie Argentyńczyków, którzy ponieśli wówczas sromotną klęskę.

Wcześniej też miał na sumieniu sporo grzeszków. W 2004 r. uszkodził 30-letnie drzewo, wjeżdżając w nie Toyotą Hilux, aby udowodnić wytrzymałość pikapa. BBC wypłaciło za to odszkodowanie parafii w Somerset.

Również on zniszczył szczyt wzgórza Cnoc an Fhreiceadain jeżdżąc po nim Land Roverem Discovery. W 2008 roku Clarkson żartował w "Top Gear" na temat kierowców ciężarówek mordujących prostytutki, nawiązując do historii seryjnego mordercy z Ipswich. Chodzi o sprawę "dusiciela z Suffolk", którym w istocie okazał się kierowca ciężarówki. To tylko kilka wybranych wiców rubasznego Anglika.

Jeremy uraził też uczucia Polaków, śmiejąc się z toporności Poloneza, a później z inwazji niemieckiej na Polskę w 1939 r. przy okazji recenzji Volkswagena Scirocco TDI. Clarkson śmiał się z osób o skłonnościach samobójczych, autystów i Cyganów, a premiera Wielkiej Brytanii Gordona Browna nazwał "jednookim szkockim idiotą" i "głupią cipą".

W serii 16. "Top Gear" ekipa "zamordowała" otyłego "Albańczyka" i sprawdzała, w bagażniku którego auta zmieszczą się jego zwłoki. W serii 19. Clarkson wymamrotał wyliczankę ze słowem "czarnuch", z czego się później próbował wykręcić, a w 20. zbezcześcił świętą drogę Maorysów na wybrzeżu Ninety Mile Beach na Wyspie Północnej Nowej Zelandii.

Z powodu opinii wyrażanych na temat przyszłości samochodów tygodnik "The Economist" nazwał go "zręcznym lobbystą przemysłu motoryzacyjnego". W teście Tesli Roadster twierdził, że bateria rozładowała się po przejechaniu 80 km, a samochód się zepsuł. Przedstawiciele firmy przedstawili dane z komputera pokładowego wykazujące, że ani jedno, ani drugie nie jest prawdą.

BBC zasłoniło się koniecznością realizacji scenariusza. Skończyło się procesem startupu z ze stacją, ale sąd oddalił większość zarzutów Elona Muska. Podobna sytuacja powtórzyła się w 16. serii "Top Gear" z elektrycznym Nissanem LEAF, który po rzekomym rozładowaniu wciąż miał 40 proc. energii.

Dla Jeremy'ego Clarksona nie ma żadnych świętości

Celebryta wielokrotnie krytykował i wyśmiewał się z kampanii na rzecz poprawy bezpieczeństwa ruchu drogowego w Wielkiej Brytanii, ale nawet to uchodziło mu na sucho. Miarka przebrała się w 2015 r. kiedy uderzył pięścią w twarz jednego z producentów programu "Top Gear" Oisina Tymona za to, że przyniósł mu zimny posiłek na plan. Ponadto nazwał go "leniwą irlandzką cipą". Co było dalej? Między innymi kolejny pozew przeciwko BBC, a jego rezultat to odszkodowanie w wysokości 100 tys. funtów, które otrzymał Tymon.

Przede wszystkim jednak to zakończyło przygodę Clarksona z BBC i "Top Gear". Kłótnia z szefami studia spowodowała najpierw zawieszenie gwiazdy, a później nieodnowienie z nią kontraktu na prowadzenie motoryzacyjnego show. Zresztą Clarkson to antycypował wkrótce po zawieszeniu w obowiązkach, twierdząc, że "pierdolone skurwiele pewnie mnie wyleją". Miał rację, ale mimo to zwolnienie musiało być dla Jeremy'ego ogromnym szokiem.

Jak wiele innych osób Jeremy Clarkson nie dostrzega różnicy między dowcipkowaniem w kręgu przyjaciół a publicznym głoszeniem takich samych osądów. Wbrew pozorom nie chodzi o podwójne standardy, tylko o to, że kiedy zaczynamy ranić czyjeś uczucia, kończą się żarty.

Liczne zarzuty tego typu "Orangutan" (to też oficjalna ksywka, przyznana z racji oryginalnej urody) odpierał, relatywizując swoje wypowiedzi pozornie sensownymi argumentami w rodzaju: "nie jestem rasistą, bo nienawidzę wszystkich" albo "najczęściej śmieję się z siebie", "brak wam dystansu/poczucia humoru". Ludzie przyzwyczaili się do jego stylu, jednym pasował, inni przymykali oko.

Dodatkowo w obraźliwą retorykę zwykle wplatał prawdziwe argumenty, a potem używał ich jak tarczy. Zwykle to były starannie wyselekcjonowane dane statystyczne albo przykłady wzięte z życia, wskazujące, że ma rację. Dzięki temu, że potrafi je zręcznie przedstawiać, trudno z nim polemizować. Lubił też mówić, że wyrażane opinie, nie są jego prywatnymi, tylko stanowią część medialnego wizerunku, ale trudno w to wierzyć.

Dla ludzi, których regularnie krzywdził i obrażał, nie miało to większego znaczenia, ale dzięki temu tak długo mógł grać rolę ulubionego potworka Wielkiej Brytanii. Cieszył się coraz większą sławą, bogactwem i uwielbieniem mniej wyrafinowanej części społeczeństwa, której sprawiał swoimi wybrykami wyjątkową uciechę.

Swoim zachowaniem Clarkson wbija kolejne gwoździe do medialnej trumny

Przykre doświadczenia ostatnich lat były kubłem zimnej wody wylanym na głowę celebryty, który ponad majątek ceni sławę, ale... nie zmieniły go ani trochę. Dowodem na to jest najnowsza nieczuła i obraźliwa wypowiedź na temat Meghan Markle, za którą skrytykowała go publicznie nawet własna córka.

Emily Clarkson napisała na Instagramie, że stanowczo sprzeciwia się słowom ojca i wspiera wszystkie ofiary internetowej nienawiści. Wieko medialnej trumny Clarksona zamknęło się, kiedy wyleciał z hukiem z BBC. Ostatni wybryk jest tylko kolejnym gwoździem, który został w nie wbity. Ile ich jeszcze zostało?

Hammond, Clarkson, MayFot. Kirsty Wigglesworth / AP

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.