Niestety ani Mini, ani Yamaha Virago nie wyglądają za dobrze. Trzydzieści z okładem lat w bezruchu wywarło na obu pojazdach widoczne piętno. Oba pojazdy są podrdzewiałe, pokryte toną kurzu i częściowo zniszczone.
Więcej motoryzacyjnych ciekawostek znajdziesz na stronie Gazeta.pl
Samochód jest w znacznie gorszej formie niż motocykl: pognieciony i poobijany, szyby w drzwiach zostały opuszczone, a w tylnych wybite, przez co brud dostał się do środka. W ostatnich dekadach Mini musiało też być obiektem wandalizmu, przez co wygląda, jakby wróciło z wojny. Oprócz tego samochód nosi znamiona własnoręcznego tuningu, wykonanego przez właściciela. Ma akcesoryjny tłumik, sportową kierownicę, a oryginalny czerwony kolor został niechlujnie zakryty ciemnym lakierem w nieokreślonym kolorze.
Klasyczny cruiser Yamahy wygląda znacznie lepiej, bo jest tylko pokryty toną kurzu, ale ponad trzydzieści lat postoju musiało się odbić na jego stanie technicznym. Wartość znalezisk jest zbyt mała, żeby uzasadniała ich restaurację. Z tej mąki nie będzie już chleba.
Skąd się pojawiły tak nietypowe zdjęcia obu znalezisk? Wykonał je mieszkaniec Aten, Ektor Zenetos Rokkos, który przechodził obok hotelu w wyjątkowej chwili. Uchwycił ją na fotografiach, dzięki czemu auto i motocykl wyglądają jak na ekspozycji sztuki nowoczesnej.
Prawda jest zupełnie inna. Zarządcy hotelu w końcu stracili cierpliwość. Wydobyli oba pojazdy z parkingu i wystawili przed budynek. Właśnie czekały na lawetę, która wkrótce później zabrała je w ostatnią podróż.
Autor zdjęć nie poprzestał na ich wykonaniu. Spróbował się dowiedzieć czegoś więcej na temat "eksponatów". Podobno z powodu problemów z parkowaniem w centrum Aten, hotel za odpowiednią opłatą użyczał część miejsc na swoim parkingu okolicznym mieszkańcom i zawarł długoterminową umowę z właścicielem Mini oraz Yamahy.
Kiedy ten zmarł, wśród jego krewnych i znajomych nie znalazł się nikt zainteresowany podstarzałymi i mało cennymi środkami transportu. Jednak dyrekcja hotelu w sercu Aten długo nie chciała pozbyć się ich z parkingu. Może liczyła na pomyślne rozwiązanie problemu i uregulowanie opłaty za wieloletnie przechowywanie auta i motocykla.
Na próżno, nikt się nie zgłosił, kierownictwo hotelu Titania (nazwa w tym przypadku jest symboliczna) w końcu straciło cierpliwość. Pojazdy powędrowały na złom, a pan Rokkos zrobił wyjątkowe zdjęcia, na których uchwycił wyjątkowy moment w historii greckiej metropolii.