36-latek z Mariupola uratował ponad 200 ludzi. Wykonał busem sześć niebezpiecznych kursów

Mychajło Puryszew prowadził klub nocny w Mariupolu. Kiedy zaczęła się wojna, odbył swoim busem sześć niebezpiecznych podróży i uratował przed śmiercią ponad 200 osób. Po każdej trasie jego mercedes sprinter wyglądał coraz gorzej.

Mariupol jest strategicznym portowym ukraińskim miastem, które najbardziej ucierpiało w wyniku działań wojennych rosyjskiej armii. Został doszczętnie zniszczony, ale wciąż trwają tam walki i mieszkają ludzie. Ukraiński rząd twierdzi, że w Mariupolu jest uwięzionych ponad 100 tys. cywilów.

Więcej informacji z Ukrainy znajdziesz na stronie Gazeta.pl

Amatorski reportaż jest krótki i bardzo smutny. Nakręcił go kierowca mercedesa, a opublikowa Agencja Reutera. Można na nim zobaczyć, jak teraz wyglądają ulice Mariupola. Agencja udostępniła materiał o jednym z cichych bohaterów tego miasta wykonany telefonem komórkowym. Przedstawione na nim obrazy są wstrząsające.

Całe miasto zmieniło się w zgliszcza. Puryszew mówi, że to, co widział, trudno opisać słowami. Pokazuje nagrania, na których wszędzie, gdzie sięgnąć wzrokiem, stoją zwęglone i spopielone budynki. Mówi, że stara się nie patrzeć na leżące na ziemi zwłoki i do wnętrz samochodów, bo nie wytrzymałby widoku martwych dzieci.

Były już szef nocnego klubu wykonał sześć niebezpiecznych kursów z Mariupola i z powrotem, wywożąc cywilów w bezpieczne miejsce. Za każdym razem towarzyszyła mu coraz większa liczba innych aut. Zaimprowizowane konwoje pozwoliły uratować z miasta ponad 200 ludzi.

Samochody wracały z produktami zaspokajającymi podstawowe potrzeby, zapewniając pomoc humanitarną. Oficjalne korytarze humanitarne wokół Mariupola nie działają, a ludzie w mieście umierają z głodu.

Na czerwonego mercedesa sprintera zrzucił się ze znajomymi. Bus na masce ma napis "wolontariusz" z towarzyszącym mu sercem i wykrzyknikiem, ale wątpliwe, żeby to mogło mu pomoc w razie konfrontacji z rosyjskim wojskiem.

 

W czasie podróży jego bus stracił już przednią szybę i trzy boczne oraz drzwi. Mychajło Puryszew został tylko raz delikatnie zraniony odłamkami szkła. Wierzy, że czuwa nad nim Bóg, ale tak naprawdę przed poważniejszymi obrażeniami uratował go płaszcz oraz oczywiście wierny dostawczak. Samochód przetrwał już bezpośredni ostrzał, atak lotniczy, moździerzowy, ogień karabinowy. Właściciel naprawia go między kolejnymi niebezpiecznymi wyprawami.

Jedyne, co mnie zraniło, to odłamek szkła w boku. Ale mój płaszcz mnie uratował i zostałem tylko zadrapany. Oczywiście Bóg mnie ochronił, a mój bus się mną opiekował.

- mówi Mychajło Puryszew, kierowca mercedesa.

Użytkowy bus został mocno naznaczony śladami walki. Większość blach poszycia nadwozia mercedesa jest mocno pogięta, sprinter ma też podziurawioną kulami komorę silnika. Przedni zderzak w pewnym momencie oderwał się od auta i został na ziemi. Samochód ledwo zipie, ale przetrwał, tak samo jak tysiące ludzi, którzy wciąż żyją w Mariupolu. Właściciel już wie, co z nim zrobi, kiedy skończy się wojna. Mercedes ma zostać przekształcony w pomnik, który będzie o niej przypominał.

Więcej o:
Copyright © Agora SA