Chiński SUV o długości 4,5 m. Jaecoo 7 to potencjalny rywal tak uznanych modeli jak choćby Hyundai Tucson, Kia Sportage, Peugeot 3008 czy Volkswagen Tiguan. Najtańszą wersję wyceniono na 139,9 tys. zł i taka też trafiła do Moto.pl na tygodniowe jazdy. To była dobra okazja, by sprawdzić nie tylko jak jeździ nowy chiński SUV, ale także jak działa pokładowy zestaw multimedialny. Nie jest bowiem tajemnicą, że radia multimedialne to jedna z najsłabszych stron chińskiej motoryzacji.
W standardzie otrzymujesz całkiem sporo. Okazuje się, że nawet w najtańszej wersji Jaecoo 7 Urban instalowane jest multimedialne radio z pokładową nawigacją, tunerem RDS, ekranem o przekątnej 13,2", Bluetooth i obsługą bezprzewodowego Android Auto oraz Apple CarPlay. Do tego jeszcze 6 głośników, cyfrowy tuner DAB+ i porty USB-C dla podróżujących z przodu i z tyłu. Nieźle.
Wbrew pozorom odbiornik RDS czy DAB+ nie jest taki oczywisty w chińskim aucie. Wiele modeli z Chin oferowanych wedle tzw. uproszczonej unijnej homologacji (powiązane ze sprzedażą ograniczonej liczby egzemplarzy) nie zawiera wielu kluczowych elementów wyposażenia z zakresu bezpieczeństwa czy komfortu. Stąd uznanie dla Jaecoo, że na rynek UE instaluje sprzęt wzbogacony o radio cyfrowe i moduł RDS. Tyle uznania, gdyż jakość pracy pozostawia sporo do życzenia. O ile tuner dobrze przełączał się w trakcie podróży pomiędzy poszczególnymi częstotliwościami, by podtrzymać odbiór ogólnopolskiej stacji to już samo przeszukiwanie pasma jest co najwyżej satysfakcjonujące. Ponadto wzorem większości samochodów dostępnych w Europie (także tych z segmentu premium) jakość dźwięku radia jest dość skromna. Na znacznie lepsze brzmienie można liczyć po wybraniu np. Android Auto czy Apple CarPlay i wyboru serwisu streamingowego jak np. Apple Music, Spotify czy Tidal.
W Jaecoo 7 różnica w jakości dźwięku między tunerem a źródłem jak streaming jest dość spora. Nagle okazuje się, że 6 głośników odsłania całkiem spory potencjał. Nie brakuje przyzwoitego zakresu niższych tonów (mocniejsze i głębsze basy pojawiają się zwykle przy zwiększeniu poziomu głośności) czy niezbyt agresywnej i w miarę przyjemnej góry pasma. Soprany nie świdrują aż tak uszu jak można oczekiwać. Nawet nieco wycofany środek jest na tyle przyzwoity, że słuchanie świetnych wokalnych popisów jest całkiem przyjemne. Innymi słowy łatwo o wrażenie, że można czerpać przyjemność ze słuchania dobrze nagranej muzyki. W tej mierze jest lepiej niż oczekiwałem szczególnie po doświadczeniach z samochodami innych chińskich producentów.
Ciekawym rozwiązaniem jest pokładowa nawigacja o dość szczególnej nazwie Turbo Dog. Wbrew pozorom nie jest to żaden chiński wynalazek. Historia tej nawigacji sięga jeszcze ubiegłej dekady i czasów świetności koncernu Daewoo. Turbo Dog to aplikacja (jej korzenie sięgają Korei Południowej i pierwszych przenośnych urządzeń nawigacyjnych na Windows CE, które w Polsce oferowano m.in. pod markami My Guide i My Way), którą przed laty oferowano w różnych modelach Daewoo i Chevroleta. W Polsce korzystali z niej np. nabywcy modelu Chevrolet Captiva. Wersja zainstalowana w Jaecoo to już odmiana 9 generacji (w Chevrolecie stosowano oprogramowanie 5 generacji), która z pozoru wydaje się całkiem nowoczesna. Ale to tylko pierwsze i mylne wrażenie.
Turbo Dog V9 (obecnie oferują go przedsiębiorcy z Niemiec i Chin) to prosty program (brakuje danych o ruchu drogowym, cen paliw czy ostrzeżeń o różnych drogowych zagrożeniach i informacji o strefach czystego transportu czy płatnego parkowania) z przestarzałym rozwiązaniem wyboru mapy. Choć nawigacja zawiera mapy całej Europy (dane dostarcza Here, czyli dawna Nokia Maps), to podzielono ją na regiony dokładnie tak jak kiedyś w nawigacjach z mapami na płytach CD/DVD. Jeśli zatem jeździsz po Polsce, to musisz wybrać region Europy Wschodniej. A to oznacza, że nie wyznaczysz np. trasy z Warszawy do Berlina, Brukseli czy Paryża. Jedyne co możesz zrobić to wskazać cel na granicy, a gdy tam dotrzesz przestawisz nawigację na region Europy Zachodniej.
Mapa zainstalowana w Jaecoo 7 jest całkiem aktualna. W przypadku jednego odcinka autostrady A2 wyprzedza nawet rzeczywistość. Okazuje się, że prowadzi drogą, która wciąż jest w budowie. Zanim jednak zaczniecie pomstować na chińską markę, to przypomnę, że podobne problemy miały wszystkie marki Grupy Volkswagen, które także korzystają z map Here. Na kilka miesięcy przed otwarciem Południowej Obwodnicy Warszawy nawigacje w Audi, Seacie, Skodzie czy Volkswagenie prowadziły prosto na plac budowy. Wpadki zdarzają się wszystkim.
Samo wyznaczanie trasy nie jest złe, a prowadzenie całkiem przyzwoite (świetne grafiki ułatwiające jazdę po węzłach drogowych i skrzyżowaniach) z priorytetem dla głównych dróg. Oczywiście o omijaniu korków nie ma mowy. Komendy głosowe przetłumaczono dość dobrze prócz jednego wyrażenia. Przy zmianie trasy (przeliczanie na nowo) usłyszysz "zmianuj trasę". Można przywyknąć.
Można także przywyknąć do obsługi. Pomstowałem tylko na brak paska ze skrótami do kluczowych funkcji, gdy cały ekran jest wypełniony przez grafikę z Android Auto czy Apple CarPlay. By szybko dostać się do menu klimatyzacji trzeba nacisnąć przycisk AC przy sterowniku skrzyni biegów. W przeciwnym wypadku należy opuścić Android Auto czy Apple CarPlay (ikona Exit lub Jaecoo w menu trybów Apple i Google), aby wyświetlić całe menu zestawu multimedialnego. To zdecydowanie wymaga poprawki. Jak na chińską technikę jest zatem lepiej niż można oczekiwać. Samochód użyczyła Omoda Jaecoo Polska.