Nawigacja w telefonie? W 80 proc. przypadków odpowiedź na to pytanie brzmi: "Google Maps". Amerykański operator mocno dba jednak o mocną pozycję swojej aplikacji od lat. Ciągle rozwija jej funkcjonalność. Jakiś czas temu w programie pojawiła się nowa opcja. Nowa i niezwykle przydatna.
Nową funkcją jest wskazywanie na mapie ograniczenia prędkości. To pojawia się po zaplanowaniu trasy. Aplikacja informuje w ten sposób kierowcę na temat aktualnego limitu prędkości obowiązującego na drodze. Informacja ta wyświetla się zarówno w czasie korzystania z nawigacji na ekranie telefonu, jak i po wyświetleniu wskazówek nawigacyjnych na ekranie multimedialnym samochodu przez Apple CarPlay lub Android Auto.
Pokazywanie ograniczeń prędkości w Google Maps to nowość. Nowość, która na razie jest dostępna przede wszystkim w mieście i na drogach głównych poza nim. Węższe szlaki nadal takich wskazówek potrafią nie otrzymywać. Nowość w Google jest jednak... standardem od lat np. w polskim Yanosiku. To funkcja, którą kierowcy naprawdę mocno cenią. Identycznie raczkującą opcją w Google jest ostrzeganie przed kontrolami drogowymi. To już jednak wina kierowców. Ci po prostu rzadko umieszczają ostrzeżenia na mapie.
Ograniczenie prędkości wyświetlane przez Google Maps z pewnością stanowi cenną wskazówkę. Szczególnie wtedy, gdy kierowca nie spojrzy na ograniczenie prędkości ustawione przy drodze lub nie do końca będzie sobie zdawać sprawę z tego czy jeszcze porusza się w terenie zabudowanym, czy już nie. W takim przypadku potrafi ochronić przed mandatem. Warto jednak pamiętać o tym, że jest to jedynie wskazówka, a nie pewnik. Bo amerykańska aplikacja nawigacyjna potrafi się też mylić. I pisał o tym nasz redaktor – Filip Trusz w swoim materiale. Wskazywał m.in.:
Podczas mojej ostatniej jazdy na Podlasie Mapy uparły się np., że na drodze ekspresowej S8 mogę jechać nie 120 a 140 km/h. Kilka razy zdarzyło mi się też, że Mapy twierdziły, że mogę jechać 90 km/h, a przed chwilą minąłem znak informujący o początku terenu zabudowanego.
Wskazania programu nawigacyjnego należy zatem traktować jako wskazówkę, a nie pewnik. Identyczna sytuacja dotyczy też np. systemu wskazującego ograniczenie w aucie i czytającego znaki. On również potrafi być zawodny. A policjanta dokonującego odczytu prędkości wcale nie będzie interesować to, że właśnie technologia wprowadziła was w przysłowiowe maliny. Po prostu ukaże kierującego mandatem za wykroczenie drogowe. Ciekawostka w tym punkcie jest taka, że informacja w sprawie ograniczeń prędkości jest naprawdę miarodajna, ale w... Yanosiku. Tam zawodzi ona tylko w jednym przypadku. Wtedy, gdy na drodze pojawia się remont i drogowcy stawiają znak punktowo zmniejszający dopuszczalną szybkość jazdy.