Mustang jest prawdziwą legendą. Zarówno w USA, jak i w Europie. Co do tego raczej nie trzeba nikogo przekonywać. Legenda rośnie w sposób szczególny, gdy mówimy o najnowszej odmianie GTD. Te trzy litery zmieniają w coupe dosłownie wszystko.
Kluczowy w przypadku Forda Mustanga GTD jest napęd. Ten pochodzi z 5,2-litrowego silnika V8. Motor ma nie tylko basowe brzmienie. On ma także potworną ilość mocy. Jej wartość sięga aż 800 koni mechanicznych. Dodatkowo silnik "kręci się" do przeszło 7,5 tys. obr./min. i został połączony z nadwoziem wykonanym z włókna węglowego, systemem redukcji oporu powietrza, felgami ze stopu magnezu oraz półaktywnym zawieszeniem. I o tym ostatnim dziś właśnie porozmawiamy. Bo należy mu się nieco uwagi.
Mustang GTD jest wyposażony w półaktywne zawieszenie wszystkich czterech kół z architekturą typu push-rod z tyłu. Element ten stanowi element zintegrowany z rurową ramą pomocniczą. System adaptacyjnych amortyzatorów z zaworami firmy Multimatic do tej pory był spotykany w sportach motorowych. Teraz pojawił się w aucie cywilnym. Taka konstrukcja jest nie tylko skuteczna, ale po prostu... piękna. Dlatego Ford nie chce jej ukrywać pod stertą elementów wyposażenia wnętrza. Postanowił pokazać ją światu.
Części półaktywnego zawieszenia widać zza specjalnej szyby, która pojawiła się w miejscu tylnej ławki. Okno ma wymiary 60 cm na 25 cm i jest wykonane z poliwęglanu, pokrytego po obu stronach powłoką odporną na zarysowania. Powiem więcej, bo szybę tą i ukrywany przez nią "skarb" widać także przez tylną szybę pojazdu. Mogą zatem zajrzeć do niej także przechodnie. Nie tylko kierowca i pasażer.
Przechodnie mogą podziwiać zaawansowane zawieszenie nowego Mustanga. To może być dla nich gratka. Kierowca będzie je natomiast podziwiał np. na torze wyścigowym. Bo zdaniem marki gwarantuje większą zwinność i pewność prowadzenia w ekstremalnych sytuacjach. Na tym jednak nie koniec. Praca resorowania jest w końcu regulowana. Wszystkie zmiany charakterystyki tłumienia, od miękkich do ekstremalnie twardych nastawów, odbywają się w czasie 15 milisekund. W tym czasie może się dość mocno zmienić charakter drogowy Mustanga.
W Mustangu GTD oznacza mniej więcej tyle, co GT Daytona. To stanowi zatem nawiązanie do klasy, w jakiej w północnoamerykańskich mistrzostwach SportsCar Championship od ubiegłego roku startują fordowskie maszyny GT3. Ciekawostka jest taka, że w Europie przydomek GTD kojarzy się natomiast z czymś innym. Przywodzi na myśl... Golfa z dieslem. Ale nie takiego zwykłego. GTD to odpowiednik GTI-ka z dieslem. Przydomek narodził się w gamie niemieckiej marki już w 1982 r. To wtedy pierwsza generacja Golfa otrzymała silnik wysokoprężny, ale z doładowaniem o mocy 70 koni! Później logo GTD pojawiło się w generacji drugiej i trzeciej oraz odrodziło się w generacji szóstej, siódmej i ósmej.