Ukraińcy potrzebują sprzętu wojskowego. I potrzeba ta jest mocno paląca. Rękawy postanowili zatem zakasać inżynierowie ukraińskiej firmy Inguar Defence. I w rok stworzyli jeżdżący prototyp modułowego wielozadaniowego pojazdu opancerzonego 4x4.
Prototyp ma 2 miejsca dla załogi. Jeżeli chodzi o desant i wersję służącą do przewożenia piechoty, może zabrać na pokład do 8 żołnierzy. Kabina jest wykonana ze stali pancernej oraz aluminium. Dzięki temu ma dość dobrze radzić sobie z pochłanianiem energii ewentualnych wybuchów. Jeżeli chodzi o standard ochrony, pancerz powinien wytrzymać eksplozję pocisku na poziomie 3a/3b normy Stanag 4569. To oznacza, że poradzi sobie z wybuchem poradzieckiej miny przeciwpancernej TM-62.
Obrona to jedno. Atak drugie. Ukraiński pojazd opancerzony ma wielkokalibrowy karabin maszynowy. Ale może też zostać wyposażony np. w działko 30 mm. Choć to nie koniec, bo Inguar-3 może zostać wykonany np. w standardzie samobieżnej wyrzutni pocisków rakietowych Brimstone. Wtedy jednak musiałby zostać przerobiony na podwozie 6x6.
Pojazd Inguar-3 jest napędzany silnikiem diesla. Jednostka Deutz oferuje 356 koni mechanicznych. Napęd na koła przekazuje automatyczna skrzynia biegów. Standardem jest także system automatycznego pompowania opon, system gaśniczy i filtrujący powietrze, niezależne zawieszenie z przekładniami planetarnymi i międzyosiowe blokady mechanizmów różnicowych. Inguar Defence zadbał o system kamer. Te mogą obserwować otoczenie w ciągu dnia i w nocy. Pojazd posiada np. ekran w miejscu zegarów.
Opracowanie pojazdu opancerzonego zajęło Ukraińcom zaledwie rok. Po pierwsze działali oni jednak w atmosferze pośpiechu. Po drugie decydujące mogą być też inne normy homologacyjne, niż w Europie (pozwolenia, legalizacje). Te z uwagi na wojnę mogą okazać się mniej restrykcyjne.
Technologia militarna jest droga? Nie w wydaniu ukraińskim. Opracowanie pojazdu Inguar-3 kosztowało zdaniem producenta zaledwie 2,5 mln zł. Pojedynczy wóz mógłby natomiast kosztować jakieś 200 tys. zł. Cena pojazdu opancerzonego stworzonego przez Inguar Defence byłaby zatem nieznacznie niższa od jednej sztuki systemu rakietowego MGM-140 ATACMS stosowanego w wyrzutni HIMARS. Dla porównania polski TUR kupiony przez detektywa Rutkowskiego kosztował 3 mln zł. 200 tys. zł to zatem cena mocno promocyjna.