Zdejmujesz dłonie z kierownicy podczas szybkiej jazdy autostradą? W niektórych samochodach jest to już możliwe bez obawy o wszczynanie alertów i inicjowanie awaryjnego hamowania. Oczywiście wszystko zależy od tego czym i gdzie jedziesz. Okazuje się, że są już pierwsze kraje w Europie, gdzie można zupełnie legalnie skorzystać z bardziej zaawansowanych układów jazdy autonomicznej.
Z półautonomicznej jazdy poziomu 3 mogą już skorzystać m.in. użytkownicy Mercedesów (limit 60 km/h i wybrane odcinki dróg), Cadillaców (SuperCruise na określonych trasach), Lincolnów (BlueCruise) czy Hondy Legend (tylko w Japonii). Na tym nie koniec. W Europie do grona popularyzatorów jazdy półautonomicznej dołączył Ford z systemem BlueCruise (rozwiązanie stosowane jest także w autach marki Lincoln). Firma uzyskała już zezwolenia w Niemczech i Wielkiej Brytanii. Do tego grona dołączyła Hiszpania.
Jak działa BlueCruise (Ford zainstalował go już w ponad 260 tys. autach)? Tak jak adaptacyjny tempomat, czyli utrzymuje odpowiednią dopuszczalną prędkość oraz zachowuje bezpieczny dystans do poprzedzających pojazdów. Począwszy od wersji 1.2 samodzielnie zmienia pas ruchu oraz delikatnie odsuwa się od mijanych pojazdów znajdujących się na sąsiednich pasach ruchu. Oczywiście obserwuje także kierowcę (kamera w kabinie) i czuwa, by nie odwracał wzroku od drogi. W obecnie stosowanym systemie kierujący jest bowiem zobligowany do błyskawicznego przejęcia kontroli w razie wzbudzenia alarmu przez automatykę.
Ford chwali się, że system został przygotowany do jazdy półautonomicznej z prędkościami autostradowymi. Producent jednak zastrzega, że BlueCruise w Europie (dostępny obecnie tylko w elektrycznych Mustangach Mach-E, a za oceanem także w Expedition i F-150) dostępny jest na wybranych autostradach (tzw. niebieskie strefy). Na tym nie koniec zastrzeżeń. Wymagana jest także aktywna subskrypcja usług online (półautonomiczna jazda to koszt ok. 800 dolarów rocznie), regularna aktualizacja map w pokładowej nawigacji oraz aktywowane modem i aplikacja FordPass.