Naturalnie kilkadziesiąt lat historii to ogromny przełom w technologii. Dawne bezzałogowce znacząco różnią się do współczesnych. Jak zatem prezentują się najnowocześniejsze wojskowe drony z bliska? Mogłem przyjrzeć im się bliżej podczas tegorocznego salonu lotniczego Air Show Le Bourget w Paryżu. To dość nietypowe miejsce dla dziennikarza motoryzacyjnego, nieprawdaż? Okazało się, że Renault wybrało paryski salon lotniczy na miejsce premiery najnowszego SUV Rafale. Zbieżność nazw z francuskim myśliwcem nie jest przy tym przypadkowa.
Naturalnie dronów w Paryżu nie zabrakło. W formie makiet jak i sprzętu gotowego do lotu. Nie wszystkie udało mi się jednak sfotografować. Ekspozycję oglądałem bowiem w tym samym czasie, gdy targi odwiedził prezydent Francji. A funkcjonariusze zabezpieczający wizytę prezydenta niezbyt przychylenie spoglądali na próby wyciągnięcia smartfona z kieszeni, robienie zdjęć czy kręcenie filmów.
Nawet z punktu widzenia laika różnice pomiędzy poszczególnymi wystawionymi dronami są ogromne. Widziałem niewielkie aparaty latające, które pod względem wymiarów można porównać do tenisowej rakiety. Najbardziej jednak rzucały się w oczy obiekty wielkości sportowego samolotu albo nawet niewiele mniejsze od typowego myśliwca z pełnym uzbrojeniem. To zresztą w Paryżu francuska firma Turgis & Gailard pokazała ogromny bezzałogowiec Aarok o rozpiętości skrzydeł aż 22 m. Aarok imponował nie tylko rozmiarami, ale także możliwościami. Można do niego załadować nawet 1,5 t uzbrojenia. Tyle teorii, gdyż konstrukcja wciąż nie została sprawdzona w powietrzu.
Testy w powietrzu, a nawet chrzest bojowy przeszły natomiast tureckie drony TAI Anka i TAI Aksungur. Oba imponowały rozmiarami (aż 17 m rozpiętości skrzydeł w modelu Anka-S i ponad 24 m w Aksungur) i historią bojową. Bezzałogowiec Anka-S służył bowiem m.in. w Libii oraz w Syrii. Według Wikipedii Turcja używa obu dronów do poszukiwania okrętów podwodnych greckiej marynarki wojennej (znamienne, że oba kraje są w jednym sojuszu wojskowym).
Turcy pokazali również prototyp bezzałogowego śmigłowca. Docelowo może służyć nie tylko w armii, ale i na użytek cywilny, by dostarczać zaopatrzenie do trudno dostępnych miejsc na lądzie czy też np. statków stojących na redzie portu. Sprzęt może sprawdzić się także podczas misji humanitarnych czy ratunkowych, by dostarczyć lekarstwa, żywność i wszystko, co niezbędne dla potrzebujących.
Salon w Paryżu wykorzystano także do przypomnienia o projekcie Eurodrone, czyli europejskiego programu bezzałogowych statków powietrznych finansowanego z unijnego programu obronnego EDIDP. Konsorcjum firm Airbus, Dassault i Leonardo wyprodukuje aż 60 maszyn oraz środków wsparcia. Dwusilnikowy dron będzie wytwarzany tak jak samoloty Airbusa. Komponenty trafią z różnych krajów (m.in. Francja, Hiszpania i Włochy), a montaż końcowy odbędzie się w Niemczech. Pierwsze próby w powietrzu zaplanowano na 2025 r.
Do czego przyda się eurodron? Powinien służyć przede wszystkim do celów rozpoznawczych. Innymi słowy jednym z zadań będzie patrolowanie przestrzeni powietrznej (przewidziano długi czas przebywania w powietrzu). W zeszłym roku w Berlinie zaprezentowano jednak uzbrojony prototypowy egzemplarz, więc niewykluczone, że eurodron stanie się także nowym środkiem, który przyda się podczas konfliktów zbrojnych. Na liście potencjalnych przeciwników nietrudno przy tym wskazać jeden kraj. Gdzie? Na wschodzie rzecz jasna.