Estimated Time of Arrival to przybliżony czas dotarcia do celu. Kluczem do rozwiązania zagadki jest właśnie słowo: przybliżony. Funkcja ETA systemów nawigacyjnych potrafi bardzo ułatwić organizację życia. Dzięki niej możemy wyruszyć o właściwej porze tak, żeby dotrzeć idealnie na czas.
Ale nie zawsze tak jest. Ekspertka z firmy TomTom produkującej jedne z lepszych systemów nawigacyjnych tłumaczy nam, dlaczego ETA czasem się myli, chociaż ostatnio coraz rzadziej. Dawniej funkcją zarządzały proste algorytmy, które biorąc pod uwagę przepisy obowiązujące na określonej trasie, obliczały średnią prędkość pojazdu i na tej podstawie orientacyjny czas dotarcia do celu.
Od pewnego czasu stało się to znacznie bardziej skomplikowane, ponieważ oprogramowanie nawigacyjne teraz łączy się z internetową chmurą i do danych wejściowych dodaje mnóstwo informacji dotyczących aktualnego ruchu i możliwych zatorów, kolizji i remontów dróg na trasie, a nawet pogody, która może zmienić czas dojazdu.
Mimo to jego idealne przewidzenie wcale nie jest łatwe. Dlaczego tak się dzieje tłumaczy Olivia Vahsen, która jest inżynierką z TomToma i sprawuje w holenderskiej firmie funkcję zwaną Developer Advocate.
Zajmuje się doradzaniem programistom i pośredniczeniem w ich kontaktach z całą społecznością developerską. Developer Advocate jest najlepszym przyjacielem każdego programisty. Dlatego w ich imieniu Vahsen wyjaśnia nam stopień komplikacji występujący w przypadku funkcji ETA.
Żeby poprawnie obliczyć czas dojazdu, algorytm bierze pod uwagę mnóstwo warunków, które mogą zmienić się w każdej chwili i jest to nie do przewidzenia. Oczywiście ruchem pojazdów rządzą pewne schematy. Na przykład wiadomo, że w godzinach szczytu występuje większe natężenie ruchu.
Ale nie zawsze tak musi być. Na przykład w tak zwanym dniu bez samochodu, wielu kierowców może zdecydować o wyborze innego środka transportu i ulice opustoszeją o tej porze, ale tylko w tym jednym dniu w roku.
To również można wziąć pod uwagę, ale inne elementy są nie do przewidzenia. Na przykład liczba kolizji na trasie, zepsuta ciężarówka, która zablokuje drogę oraz wiele innych losowych czynników. To dlatego im dłuższą trasę ma do obliczenia system nawigacyjny, tym mniej precyzyjny jest wskaźnik ETA, a im bliżej celu jesteśmy, tym dokładniejszy się staje.
Dotyczy to przede wszystkim jazdy w ruchu miejskim, który jest bardzo intensywny, ale nie tylko. Wyobraźmy sobie trasę o długości 500 km, którą pokonamy w około 6 godzin. Czy obliczając czas dojazdu, nawigacja powinna wziąć pod uwagę ruch, który panuje na niej w tej chwili, czy przewidzieć, w którym momencie dotrzemy do jej kolejnych etapów?
A co jeśli zatrzymamy się na ładowanie akumulatorów i obiad? Wówczas podróż wydłuży się o tę przerwę, ale ostatni odcinek możemy przejechać szybciej od estymacji systemu nawigacyjnego, bo w międzyczasie zmniejszy się ruch na drogach.
Takie przykłady można mnożyć. Również styl jazdy kierowcy ma znaczenie, tym bardziej że może zmienić się pod wpływem podanego czasu dojazdu, czyli słynnego ETA. Widząc, że będziemy przed czasem, często zwalniamy, co zaburza pracę algorytmu.
Każda firma produkująca oprogramowanie nawigacyjne ma własne autorskie algorytmy obliczania trasy. Jedne są mniej, inne dokładniejsze, ale idealny nie istnieje. Liczy się też precyzja map oraz ilość historycznych danych dotyczących ruchu, a także dokładność jego predykcji.
Dlatego traktujmy parametr ETA jak wskazówkę ułatwiającą nam codzienne korzystanie ze środka transportu, ale nie ufajmy jej bezgranicznie. Nie jest i nigdy nie będzie możliwe osiągnięcie stuprocentowej dokładności.
Możemy jednak ułatwić sobie ułatwić życie i sami zadbać o to, żeby ETA była dokładniejsza. Wystarczy, że postaramy się korzystać z podobnych tras dojazdu i będziemy przemieszczać się tak jak zazwyczaj, czyli w przewidywalny dla cyfrowego nawigatora sposób.