Najpierw Volkswagen, teraz Nissan, Stellantis i Audi. Fala zwolnień szybko rośnie

Globalny kryzys w przemyśle motoryzacyjnym przybiera na sile. Po Volkswagenie, który już odczuwa skutki rosnącej konkurencji i problemów z produkcją, kolejni giganci motoryzacyjni ogłaszają masowe zwolnienia.

Nissan, Audi i Stellantis dołączają do grona producentów, którzy muszą szukać oszczędności, podkreślając, jak trudna jest obecna sytuacja na rynku samochodowym. W obliczu słabnącego popytu na tradycyjne pojazdy i rosnącej presji związanej z rozwojem technologii elektrycznych, wiele firm zmienia swoje strategie, podejmując drastyczne kroki, aby dostosować się do nowej rzeczywistości.

Nissan: Zwolnienia grupowe i zmniejszenie produkcji

Nissan Motor ogłosił plany likwidacji 9 tys. miejsc pracy i zmniejszenia swoich globalnych mocy produkcyjnych o jedną piątą. Firma podjęła decyzję o obniżeniu prognozy rocznego zysku operacyjnego o 70 proc., co stanowi kolejną rewizję w dół w tym roku. W ciągu drugiego kwartału spółka odnotowała dramatyczny spadek zysku o 85 proc., osiągając jedynie 32,9 miliarda jenów, co jest znacznie poniżej oczekiwań analityków. Japoński producent boryka się z trudnościami na kluczowych rynkach, takich jak Chiny i Stany Zjednoczone, gdzie spadek sprzedaży przekroczył 3 proc. w skali globalnej. Nissan próbuje odbudować swoją konkurencyjność w obliczu rosnącej rywalizacji ze strony chińskich producentów, zwłaszcza w dynamicznie rozwijającym się segmencie pojazdów elektrycznych.

Zobacz wideo

Dyrektor generalny Nissana, Makoto Uchida, zaznaczył, że firma planuje zrestrukturyzować swoją działalność, stawiając na bardziej elastyczne i odporne zarządzanie. Chociaż plany restrukturyzacyjne są częścią dążenia do efektywności, Nissan jasno stwierdził, że te kroki nie oznaczają całkowitego zmniejszenia skali działalności. Problemy z adaptacją do zmieniającego się rynku, w tym brak oferty hybrydowej w Stanach Zjednoczonych, zmusiły firmę do ponownego przemyślenia swojej strategii.

Audi: Cięcia zatrudnienia w obliczu kryzysu

Kolejnym dużym producentem, który zmaga się z trudną sytuacją finansową, jest Audi, zależna od Volkswagena marka premium. Audi planuje zmniejszenie liczby pracowników w średnim okresie, koncentrując się na tzw. "pośrednich stanowiskach", takich jak prace w obszarze rozwoju. Według raportów, może to oznaczać redukcję o około 15 proc., co w Niemczech może dotknąć nawet 4500 osób. Firma potwierdziła, że w tej chwili prowadzi negocjacje z przedstawicielami pracowników, jednak nie ujawniła dokładnej liczby zagrożonych miejsc pracy.

W trzecim kwartale Audi odnotowało znaczący spadek zysków, co zostało przypisane m.in. wysokim kosztom związanym z możliwym zamknięciem zakładu w Brukseli. Problemy finansowe koncernu oraz trudności na rynku niemieckim skłoniły firmę do podjęcia trudnych decyzji, mających na celu stabilizację wyników w obliczu nadchodzących wyzwań.

Stellantis: Redukcja miejsc pracy w USA

Stellantis, właściciel marek takich jak Jeep czy Chrysler, ogłosił zwolnienia w zakładzie w Toledo, Ohio, gdzie produkowane są modele Jeep Gladiator. Około 1100 pracowników ma stracić pracę, a zmniejszenie liczby zmian w zakładzie jest częścią działań mających na celu poprawę efektywności produkcji i zarządzania zapasami. Warto zaznaczyć, że decyzja ta zapadła w trudnym okresie dla firmy, której wartość akcji spadła o 39 proc. w tym roku! Reakcje na te decyzje były burzliwe, szczególnie ze strony związku zawodowego United Auto Workers (UAW), który już wcześniej domagał się większych inwestycji w amerykańskie zakłady Stellantis.

Firma argumentuje, że redukcje są niezbędne, by poprawić konkurencyjność na rynku amerykańskim, jednak te decyzje niosą ze sobą ryzyko pogorszenia stosunków z rządem USA i związkami zawodowymi. Stellantis stoi przed koniecznością balansowania pomiędzy utrzymaniem rentowności a zachowaniem miejsc pracy w Ameryce Północnej.

Źródło: Reuters

Więcej o: