Trudno zaklinać rzeczywistość. Sprzedaż samochodów elektrycznych nie może rosnąć bez końca kosztem aut spalinowych. W sierpniu 2024 r. (który jest już tradycyjnie najtrudniejszym miesiącem dla branży) odnotowano w Europie duże i bardzo niepokojące spadki nowo rejestrowanych samochodów. Mniejsza sprzedaż to niższa produkcja i jeszcze większe kłopoty koncernów motoryzacyjnych, które zmagają się z kryzysem.
Cztery kluczowe rynki w Europie dołują. W Niemczech zarejestrowano aż 27,8 proc. mniej nowych aut (dotyczy wszystkich rodzajów napędu). We Francji spadek sięgnął 24,3 proc. W przypadku Włoch i Hiszpanii odnotowano zaś odpowiednio – 13.4 proc. i – 6,5 proc. Na tym nie koniec złych wiadomości.
Nietrudno zgadnąć, jak wyglądają preferencje Europejczyków w kwestii napędu. Diesel umiera powoli (w sierpniu zyskał ledwie 11,2 proc. udziałów) i już traci względem aut elektrycznych (14,4 proc.). Dominują benzynowe (33,1 proc.) i hybrydy (31,3 proc.). Udział hybryd plug-in jest dość mały i wynosi ledwie 7,1 proc. Ale udziały to nie wszystko.
Zainteresowanie samochodami elektrycznymi znacząco spadło na kluczowych rynkach. W Niemczech to już prawdziwa katastrofa, gdyż odnotowano aż -68,8 proc.! We Francji zaś -33,1 proc. Francuzi odwrócili się także od aut benzynowych (-36,6 proc). W przypadku Niemiec segment skurczył o 7,4 proc. Stowarzyszenie producentów aut ACEA alarmuje, że może być jeszcze gorzej. Powołuje się na badania McKinsey, wedle których nawet niemal 20 proc. użytkowników aut na prąd rozważa powrót do modeli spalinowych. Zmniejsza się także grono (spadek z 18 proc. do 16 proc.) użytkowników aut spalinowych, którzy są skorzy do przesiadki na elektryka. Co gorsza, trudno o optymizm, skoro producentom wciąż nie udało się osiągnąć poziomu sprzed pandemii. W porównaniu z 2019 r. wyniki w 2024 r. są wciąż o ok. 18 proc. niższe.