• Link został skopiowany

Tavares usiłuje ratować sytuację Stellantis w USA. "Byłem arogancki"

Stellantis popada w coraz większe tarapaty. Europejski olbrzym cienko przędzie zwłaszcza za oceanem. Dyrektor generalny koncernu Carlos Tavares postanowił interweniować i w czasie swojego urlopu zjawił się w USA, by pochylić się nad nową strategią, która pozwoliłaby Stellantisowi podnieść się z kolan.
Carlos Tavares, szef koncernu Stellantis
fot. Stellantis

Nie jest dobrze - tak w skrócie można ocenić kondycję koncernu Stellantis. Cena akcji europejskiego giganta w zaledwie pięć miesięcy spadła o ponad 40 proc. - z poziomu 27,1 euro pod koniec marca, do 14,9 euro aktualnie (23.08). Także w Stanach Zjednoczonych idzie mu coraz gorzej. Sytuacja z dnia na dzień wydaje się pogarszać.

Niedawno podjęto decyzję o zwolnieniu aż 2450 pracowników fabryki Warren Truck leżącej na obrzeżach Detroit. Wszystko w związku z zakończeniem produkcji modelu Ram 1500 Classic, co było podyktowane jego słabnącą sprzedażą, a także coraz gorszymi wynikami finansowymi koncernu i szukaniem oszczędności. W pierwszej połowie 2024 roku Stellantis odnotował spadek zysków wynoszący ok. 48 proc. w porównaniu do analogicznego okresu w roku ubiegłym.

Związki zawodowe i inwestorzy kontra Stellantis

Rzecz jasna decyzje podejmowane przez zarząd koncernu nie są zbyt pozytywnie odbierane przez przedstawicieli związków zawodowych. A ci coraz mocniej podkreślają swoje niezadowolenie. Już teraz grożą strajkiem, który może wybuchnąć w chwili, w której pracodawca nie dopełni warunków podpisanej jesienią umowy dotyczącej podjęcia nowych inwestycji w obrębie amerykańskich fabryk. Wielu pracowników, w tym przewodniczący związku zawodowego UAW (United Auto Workers) Shawn Fain, źródła problemów doszukuje się w postaci samego szefa koncernu, Carlosa Tavaresa. Jak stwierdził przewodniczący UAW w nagraniu opublikowanym na platformie X "problemem nie jest rynek, bo w tym samym czasie rośnie sprzedaż GM i Forda. Problemem nie są również pracownicy, tylko ten człowiek - Carlos Tavares".

Zaniepokojeni - a w niektórych przypadkach nawet rozwścieczeni - są także inwestorzy. Czują się oszukani przez koncern, który ich zdaniem tuż przed ogłoszeniem rozczarowujących wyników za pierwsze półrocze 2024 roku ukrywał fakt piętrzących się na przyfabrycznych parkingach niesprzedanych pojazdów oraz innych finansowych zawirowań. Wszystko to wpłynęło na drastyczny spadek wartości akcji. W związku z tym grupa akcjonariuszy zdecydowała się pozwać koncern. Ten jednak wypiera się jakiejkolwiek winy, a pozew nazywa "bezpodstawnym". Oczywiście zaogniająca się sytuacja zmusza zarząd spółki do podjęcia zdecydowanych kroków.

Tavares w USA. Pracuje nad nową strategią

Carlos Tavares, dyrektor generalny koncernu, przybył w tym tygodniu do USA, by wziąć udział w pracach nad nową strategią przedsiębiorstwa. Portugalczyk musiał zrezygnować ze swojego letniego urlopu, co sygnalizuje, że problem jest nad wyraz poważny. W biurze koncernu w Auburn Hills w stanie Michigan Tavares spotkał się z kierownikami najwyższego szczebla, by wraz z nimi przeanalizować sytuację koncernu i podjąć doraźne działania naprawcze.

"Byliśmy aroganccy. Mówię o sobie, o nikim innym" - stwierdził podczas spotkania z inwestorami Tavares cytowany przez agencję Reuters. To swoiste posypanie głowy popiołem jest jak najbardziej na miejscu. Zwłaszcza że Portugalczyk dzięki swojej bezkompromisowej strategii polegającej głównie na cięciu kosztów w zeszłym roku wypracował duże zyski dla koncernu. Dzięki temu mógł przyznać sobie zawrotną premię w wysokości aż 39,5 miliona dolarów (ponad 150 mln zł), co w obliczu problemów Stellantis wydaje się kompletnym nieporozumieniem.

Jak zauważa Philippe Houchois, analityk banku inwestycyjnego Jefferies, głównym błędem Stellantis na amerykańskim rynku było ciągłe podnoszenie cen w celu zwiększenia marży, przy jednoczesnym ograniczaniu sprzedaży. Ignorowano przy tym jasne sygnały ze strony klientów, którzy po prosty nie byli w stanie płacić żądanych przez koncern kwot. "Zabrakło im pragmatyzmu, by od razu zająć się problemem nagromadzania niesprzedających się pojazdów [...]. Powinni byli ustalić bardziej taktyczne ceny, aby tego uniknąć" - powiedział Houchois.

Massimo Baggiani, założyciel londyńskiego butikowego banku inwestycyjnego Niche Asset Management, stwierdza z kolei, że Tavares pozostaje "najlepszym dyrektorem w branży". Jak dodaje, "kluczowe jest teraz dla niego zachowanie dyscypliny finansowej. Musi pokazać, że może zwiększyć sprzedaż samochodów bez kompresji marży, tracenia pieniędzy i palenia gotówki".

Więcej o: