Braki paliwa na Orlenie. Rzecznik rządu ucina wszelkie spekulacje

Wciąż dowiadujemy się o nowych "awariach" dystrybutorów na stacjach Orlenu. Czy wraz z niską ceną paliw czekają nas ciągłe utrudnienia w ich dostawach? Głos zabrał rzecznik rządu Piotr Müller.

Więcej ciekawych tekstów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.

Od końca września jesteśmy świadkami wyjątkowych w skali europejskiej cen paliw. Zwiększony popyt na "płynne złoto" sprawił, że na niektórych ze stacji Orlen pojawiły się kartki informujące o "awarii". Kierowcy oraz internauci są zgodni, że chodzi tak naprawdę o tuszowanie ograniczonej dostępności surowca.

Zobacz wideo Jak to możliwe, że benzyna jest tak tania?

"Nie ma zagrożenia". Piotr Müller uspokaja

Głos w tej sprawie zabrał rzecznik rządu Piotr Müller. W czwartek 5 października na konferencji w Łodzi oznajmił, że "Nie ma zagrożenia dotyczącego systemowego braku paliwa". Dodał następnie, że "Wszystkie możliwości logistyczne Orlenu w tej chwili są uruchomione, wszystkich spółek podległych, aby na wszystkich stacjach to paliwo było permanentnie". Zaznaczył przy tym, że wspomniane "awarie" występowały w pojedynczych przypadkach ze względu na nakręcanie spirali strachu w sieci, że surowca mogłoby tam zabraknąć. 

W niektórych miejscach pojedyncze przypadki takie się zdarzyły, natomiast one są na bieżąco uzupełniane. (...) To, że na pojedynczych stacjach zdarzają się takie kilkugodzinne przestoje jest od razu naprawiane, od razu tam są wysyłane cysterny

- usłyszeliśmy od rzecznika rządu podczas czwartkowej konferencji

Choć awarie na stacjach benzynowych mogą się przytrafiać, to jednak ich wysyp w takiej skali nie jest rzeczą naturalną. Co więcej, kartki informujące o awarii wiszą najczęściej nad wężami do konkretnego rodzaju paliwa, niekoniecznie na całym dystrybutorze.

Wiele osób utwierdziło się w przekonaniu, że sztuczne obniżenie ceny paliw przyczyniło się do tak drastycznego wzrostu popytu, że ciężko nadążyć z podażą (złotówka wciąż słabnie, a cena ropy rośnie). Kwitnie również turystyka paliwowa. Słynne stały się zdjęcia ze stacji na przygranicznych miejscowościach, dokąd tłumnie zmierzali obywatele Czech oraz Niemiec. Zresztą wcale się nie dziwimy, bo mogą zaoszczędzić u nas nawet ponad 1,5 zł na litrze.

Powtórka z Węgier. Czy w Polsce zatankują tylko Polacy?

Przypomnijmy jednak, że podobny przypadek "zaskakującego" spadku cen surowca przed wyborami parlamentarnymi wystąpił na Węgrzech w zeszłym roku. Poskutkował zakazem tankowania tam paliw przez obywateli Austrii. Zakupu można było dokonać tylko za okazaniem węgierskiego dowodu tożsamości. Czy sąsiadów Polski czeka podobny los? Póki co proceder ten kwitnie. Źródło: PAP

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.