W ostatni wtorek sierpnia aż 14 zakładów Toyoty w Japonii wstrzymało prace (to według szacunków Reuters aż 1/3 mocy produkcyjnych firmy). Stanęła produkcja takich modeli jak m.in. Alphard, C-HR, Corolla, Crown, Harrier, Land Cruiser, Prius, RAV4 czy Yaris. Wstrzymano także prace na liniach przeznaczonych dla samochodów Lexusa (m.in. ES, LS, NX czy RC). W ramach efektu domina prace wstrzymano w dwóch zakładach Toyota Industries odpowiedzialnych za wytwarzanie silników benzynowych i wysokoprężnych (wbrew pozorom Japończycy wciąż stosują silniki diesla w wielu modelach aut).
Co się stało? Według agencji Reuters wszystko z powodu awarii systemu zamawiania komponentów (Toyota wykluczyła cyberatak). To dość czuły punkt koncernu, który niemal do perfekcji opanował proces produkcji samochodów, w którym podzespoły trafiają bezpośrednio na linię produkcyjną zamiast do magazynów (to duża oszczędność uwzględniając koszty magazynowania oraz inwestycji w budowę odpowiednich hal czy wynajmu powierzchni).
Nieplanowana przerwa na szczęście nie trwała zbyt długo. Prace wstrzymano na jeden dzień na 28 liniach produkcyjnych. Już w środę poszczególne zakłady wznowiły montaż samochodów. Większość rozpoczęła prace w Japonii już w godzinach porannych w ramach pierwszej zmiany (łącznie 25 linii produkcyjnych). Tylko w dwóch zakładach (Toyota Motor Kyushu Miyata i Daihatsu Kyoto) wznowienie produkcji (kilka modeli Lexusa i mniejsze modele Toyoty) zaplanowano na godziny popołudniowe czasu japońskiego.
Producent wciąż nie podał przyczyny awarii. Według agencji Reuters trwa dochodzenie w sprawie źródła problemów. Reuters w najnowszej depeszy powołuje się przy tym na dwa źródła osobowe, wedle których do awarii doszło podczas aktualizacji systemu zamawiania części samochodowych na linię produkcyjną.