Szef Rolls-Royce'a zdradza przyczynę sukcesu: "Covid pomógł nam sprzedać więcej aut"

Słowa Torstena Muller-Otvosa mają spory potencjał do budzenia kontrowersji, ale jeśli mu się przyjrzeć dokładniej, jest zadziwiająco prawdziwe. Ludzie chętnie wydają pieniądze, bo poczuli, że są śmiertelni.

Dyrektor generalny najbardziej szacownej firmy w świecie motoryzacji udzielił niedawno obszernego wywiadu dziennikarzowi "The Financial Times". W trakcie padło pytanie o przyczyny gwałtownego wzrostu sprzedaży samochodów marki Rolls-Royce w czasie gdy świat jest pogrążony w kryzysie.

Szukasz motoryzacyjnych wiadomości? Znajdziesz je na gazeta.pl

Brytyjski producent pod skrzydłami koncernu BMW zanotował w 2021 r. rekordowy wzrost sprzedaży aut o 49 proc. w porównaniu z rokiem 2020 nękanych pandemicznymi lockdownami. Od stycznia do grudnia poprzedniego roku Rolls-Royce sprzedał 5586 samochodów, najwięcej w swej 117-letniej historii.

Muller-Otvos sądzi, że głównym powodem tego wzrostu jest obawa bogaczy, że ich życie może zostać gwałtownie przerwane. W czasie pandemii zdali sobie sprawę, że również są śmiertelni. Ta perspektywa nagle stała się realna, bo dotknęła osoby z ich środowiska.

Sporo osób widziało, jak ludzie z ich środowiska umierali na Covid, co sprawiło, że zaczęli myśleć, iż lepiej korzystać z życia, niż odkładać to na później. To pomogło również osiągnąć wynik sprzedaży Rolls-Royce'a

- powiedział Torsten Muller-Otvos

Czytając te słowa, nie można zapomnieć, że umieralność wciąż jest wyraźnie powiązana z poziomem dochodów. W bogatych krajach i środowiskach jest zawsze wyższa, ze względu na zdrowszy tryb życia, sposób odżywania się i lepszą opiekę medyczną. W Wielkiej Brytanii osoby w wieku poniżej 65 roku życia o najwyższych dochodach umierają czterokrotnie rzadziej, niż te, które zarabiają najmniej. Mimo to Covid dotknął osoby z każdego środowiska, również najbogatsze.

Dlatego część z nich uznała, że czas skorzystać z życia, tym bardziej że sporo osób wzbogaciło się w czasie pandemii, kiedy nastąpił rozkwit usług e-commerce i w kilku innych branżach. Pandemia jeszcze bardziej pogłębiło nierówności społeczne w wielu krajach. Nawet jeśli było odwrotnie, to ludzi o dużym majątku chroni tak potężna poduszka finansowa, że również w ciężkich czasach mogą pozwolić sobie na niepotrzebne wydatki.

Tym bardziej że życie od 2020 roku stało się znacznie smutniejsze. Zabrakło wielu dotychczasowych rozrywek, między innymi podróży do egzotycznych krajów. A ze względu na niewielkie wolumeny produkcji aut luksusowych marek, zamknięcia fabryk samochodowych i z elektroniką, dotknęły te firmy w mniejszym stopniu.

Rolls-Royce Ghost
Rolls-Royce Ghost fot. Rolls-Royce

Znakomita sprzedaż Rolls-Royce'a. Efekt Veblena działa nawet w kryzysie

Poza tym w branży dóbr luksusowych obowiązują nieco inne zasady ekonomii. Jeśli spada podaż na jakiś produkt, można po prostu podnieść cenę. Klienci i tak się znajdą, zadziała tzw. efekt Veblena, który sprawia, że takie produkty są tym chętniej kupowane, im stają się droższe.

Amerykański ekonomista Thorstein Veblen sformułował na przełomie XIX i XX wieku teorię klasy próżniaczej. Według niej bogacący się gwałtownie amerykańscy przemysłowcy kupowali rzeczy nie dlatego, że były im potrzebne, tylko na pokaz. A im coś jest droższe, tym większe robi wrażenie na innych ludziach.

Veblen miał rację. Nikt nie potrzebuje Rolls-Royce'a, zegarka za milion dolarów, ani apartamentu za 100 milionów. Ludzie je kupują, bo mogą, chcą bezpiecznie ulokować kapitał albo chociaż sprawić sobie przyjemność i dowartościować się w oczach innych. Dlatego rynek dóbr luksusowych rozkwita w czasie pandemii i dotyczy to nie tylko drogich aut.

Rekordowe zyski bije wiele luksusowych marek. Oprócz Rolls-Royce'a chwali się nimi Lamborghini (8405 sztuk w 2021 r.), BMW, Mercedes i inni. Coraz więcej zarabiają konsorcja pokroju LVMH (Louis Vuiton Moet Hennessy), domy mody, producenci drogich win, mebli, itp.

Ekonomiści twierdzą, że pandemia była momentem zwrotnym w tej branży. Teraz na drogie zegarki czeka się teraz latami. Sprzedawca robi łaskę klientowi, jeśli zapisze go na długą listę oczekujących. Rynkowe ceny tych produktów wzrosły w czasie pandemii o dziesiątki, a nawet setki procent.

Niedawno pierwszy z 170 egzemplarzy czasomierza Patek Philippe Nautilus model 5711 wykonany przez szwajcarskiego producenta dla Tiffany & Co. został sprzedany na aukcji za 6,5 mln dolarów. Oficjalna cena modelu wykonanego z plebejskiej stali to mniej niż 53 tys. dolarów. Tylko że jest praktycznie nie do kupienia, a cenę rynkową kształtuje rosnący popyt. Widocznie coraz więcej miliarderów chce poprawiać sobie humory.

Rolls-Royce
Rolls-Royce fot. Rolls-Royce
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.