W ramach zadośćuczynienia za poniesione straty Winterkorn ma zapłacić Volkswagenowi dziesięć milionów euro. To nie jest oficjalna informacja, ale o zawarciu ugody zawiadamia agencja Reuters po publikacji Business Insider. Podobno koncern twierdzi, że były szef firmy mógł zapobiec skandalowi, ale tego nie zrobił.
W efekcie wieloletniego wewnętrznego śledztwa przedstawiciele Volkswagena doszli do wniosku, że były prezes zarządu zarzucił "kompleksowe i niezwłoczne wyjaśnienie okoliczności stosowania niezgodnych z prawem funkcji oprogramowania w silnikach wysokoprężnych 2.0 TDI sprzedawanych na rynku północnoamerykańskim w latach 2009-2015".
Reuters dowiedział się też, że kiedy my będziemy odpoczywać w weekend, rada nadzorcza spółki ma omówić szczegóły ugody oraz przygotować dokumenty dotyczące ugody, która została podpisana w tym tygodniu. Jej skutki mają zostać przedstawione na zebraniu akcjonariuszy, które jest zaplanowane na lipiec 2021 r.
Martin Winterkorn ustąpił ze stanowiska prezesa wkrótce po tym, jak w we wrześniu 2015 roku rozpętała się afera Dieselgate. W Stanach Zjednoczonych został oskarżony o oszustwo i spisek, ale Niemcy nie mają zwyczaju wydawania swoich obywateli władzom obcych państw, więc na razie Winterkorn jest bezpieczny.
Wkrótce ma jednak rozpocząć się jego proces przed niemieckim sądem. We wrześniu 2020 roku sąd kraju związkowego Brunszwik powiadomił, że były prezes zostanie oskarżony o udział w fałszowaniu wyników emisji spalin samochodów grupy Volkswagena. Grozi mu kara za oszustwo, manipulacje i zatajenie informacji na temat instalacji nielegalnego oprogramowania fałszującego wyniki testów.
We wrześniu 2015 roku Martin Winterkorn publicznie przeprosił za ten proceder, ale oficjalnie twierdzi, że nie jest winny stawianych mu zarzutów. Wszystkie zainteresowane strony odmówiły Reutersowi komentarza na ten temat, a rzecznik prasowy Winterkorna nie odbierał telefonu od dziennikarza. Afera Dieselgate kosztowała niemiecki koncern motoryzacyjny już ponad 32 miliardy euro.