Elektromobilność ma się na rynkach europejskich zadomowić już w 2030 roku. To wtedy niektóre europejskie kraje wprowadzą zakaz rejestracji aut wyposażonych w silniki spalinowe (tak przynajmniej zapowiadają). To jednak dopiero za dekadę.
Obecnie trwają intensywne prace nad popularyzacją pojazdów zasilanych z gniazdka. Nie tylko tych czysto elektrycznych, ale też hybryd typu plug-in – uważanych za etap przejściowy elektryfikacji transportu.
Według licznika elektromobilności, tworzonego przez Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych, po jedenastu miesiącach 2020 roku, w Polsce zarejestrowanych zostało 8125 aut zelektryfikowanych. W tym 4082 hybrydy typu plug-in (PHEV) oraz 4043 czysto elektrycznych pojazdów (BEV). Łącznie park aut zasilanych energią elektryczną (PHEV + BEV) liczy 17 121 sztuk. Jak do tego doliczymy wszystkie samochody hybrydowe (182 171 sztuk) to wynik zaczyna mieć znaczenie w odniesieniu do całego parku w Polsce. Oczywiście jest to jeszcze mały odsetek w porównaniu do aut wyposażonych w silniki benzynowe czy Diesla, ale z miesiąca na miesiąc się to zmienia.
Mimo pandemii COVID-19, liczba rejestracji osobowych samochodów elektrycznych od stycznia do listopada 2020 r. wzrosła o 120%, a sieć ogólnodostępnych stacji ładowania uległa powiększeniu aż o 36% r/r. Wynik mógłby być jeszcze lepszy, gdyby programy wsparcia uruchomione przez NFOŚiGW były lepiej dostosowane do standardów rynkowych. W rok 2021 wchodzimy z optymizmem, ale i nadzieją, że legislacyjno-finansowy system wsparcia zeroemisyjnego transportu zostanie zoptymalizowany.
– czytamy w komunikacie wypowiedź Macieja Mazura, Dyrektora Zarządzającego PSPA.
Dyrektor Zarządzający PSPA zauważa również, że „(…) sprzedaż samochodów elektrycznych w Polsce ulegnie dalszej dynamizacji ze względu na coraz atrakcyjniejszą ofertę modelową oraz stopniowe wyrównywanie się cen EV i pojazdów konwencjonalnych, które w przypadku niektórych modeli klasy premium już stało się faktem”.
Rok 2020 znacząco nadszarpnął kondycję wielu firm flotowych, od których w głównej mierze zależy sprzedaż nowych pojazdów. „Patrząc długofalowo, spowolnienie gospodarcze związane z epidemią może mieć wpływ na wzrost cen usług CFM, co przy określonych budżetach wymusi obniżenie standardów samochodów lub redukcję wolumenów.”
– mówił dla moto.pl Marcin Gajowniczek, ekspert flotowy.
Zwrócił też uwagę, że wiele podmiotów na nowo przekalkuluje i określi swoje plany zakupowe pojazdów.
Wraz ze zmianami we flotowych założeniach pojawia się jeszcze jeden ważny aspekt – pojazdy elektryczne. Zmiana technologiczna jaka następuje na naszych oczach, nie jest wyłącznie trendem zaczerpniętym z krajów Europy zachodniej. Wymagania jakie narzuca Polska wraz z partnerami z Unii Europejskiej, czy regulacje podatkowe (np. podatek akcyzowy) sprawiają, że wielu przedsiębiorców po prostu decyduje się na wymianę floty na ekologiczną z kwestii finansowych.
Choć w tym momencie wydadzą oni więcej przy zakupie, to odejdzie wiele kosztów związanych z eksploatacją. Ponadto, dopóki nie zostaną wprowadzone podwyżki za prąd dla podmiotów posiadających auta elektryczne, cena przejechania 100 km mieści się w 10 zł – chyba, że wykorzystuje się szybkie ładowarki. Innymi słowy dla tych co umieją liczyć, po prostu się to opłaca.
Firmy wdrażające pojazdy elektryczne są świadome ekologicznych, użytkowych oraz finansowych korzyści wynikających z tego faktu. Analizując ekonomiczną celowość inwestycji w samochód elektryczny należy brać pod uwagę nie tylko cenę zakupu pojazdu, ale przede wszystkim jego całkowite koszty posiadania, czyli TCO.
– mówi Albert Kania z Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych.
Według PSPA w ciągu trzech lat niemal co piąta firma (18 proc.) w Polsce będzie korzystać z pojazdów typu BEV. Co więcej, według danych z Barometru Flotowego opublikowanego przez Arval, dzisiaj co druga firma wdrożyła lub wdroży rozwiązania mobilne dla pracowników. Polska w porównaniu do Unii Europejskiej podchodzi do tematu zachowawczo. W planach wdrożeniowych (badanie na grupie respondentów) wypadamy podobnie jak w przypadku innych ankietowanych z Unii Europejskiej. Zgodnie z tym 50 proc. Polaków chce wdrożyć w swoich firmach „co najmniej jedną technologię napędów alternatywnych”. W całej UE ten odsetek wynosi 62 proc.
Przyglądając się konkretnym technologiom, na razie największe uznanie mają auta hybrydowe. W tym przypadku ankietowani byli na „tak” w 32 proc. (w całęj Unii 45 proc.). Hybrydy typu plug-in zyskały 22 proc. poparcia (w całej UE – 43 proc.), a pojazdy w pełni elektryczne 18 proc. (w całej UE – 40 proc.).
W Barometrze Flotowym dokonano również analizy potencjału rozwoju mobilności alternatywnej. Zgodnie z uzyskanymi wynikami największe szanse rozwoju w kraju są w przypadku „wspólnych przejazdów pracowników” – 38 proc. Następnie dostrzega się szanse w korporacyjnym car-sharingu (36 proc.), przekazaniu pracownikowi budżetu lub karty mobilnej (31 proc.), czy w wynajmie średnioterminowym (31 proc.). Najmniejszy entuzjazm budzi współdzielenie rowerów (21 proc.). Średnie wartości dla całej Unii Europejskiej pokrywają się z tym co zostało zbadane na jej ograniczonym terenie, czyli w Polsce. Różnice polegają jednak w procentach. W przypadku współdzielenia przejazdów, wszystkie kraje UE opowiedziały się w 42 proc. Z kolei dla korporacyjnego car-sharingu, czy wynajmu średnioterminowego, wynik był taki sam – 32 proc. Mniejszy entuzjazm wzbudził budżet lub karta mobilna (29 proc.), a współdzielenie rowerów uzyskało zbliżony wynik – 22 proc.