Czy elektro jest eko? Cała prawda o samochodach na prąd [MOTO 2030]

Łukasz Kifer
Czy elektryczne auta są przyjazne dla środowiska? Wbrew pozorom bardzo trudno odpowiedzieć na to pytanie. Głównie dlatego, że to zależy od wielu czynników. Ale nawet jeśli elektryki nie zawsze są w tej chwili "eko", to i tak powinniśmy je kupować. Dzięki temu wkrótce takie będą.

MOTO 2030 to piątkowy cykl Gazeta.pl, w którym poruszamy najważniejsze tematy dotyczące przyszłości motoryzacji, transportu i technologii. Nie zabraknie tu także ciekawych historii konstruktorów oraz opisu dziejów firm, których przeszłość ma wpływ na to, jak będzie wyglądała motoryzacja przyszłości. Samochody, drogi i miasta na naszych oczach bardzo dynamicznie się zmieniają. Co piątek dziennikarze Moto.pl będą o tych zmianach pisać. Tutaj znajdują się wszystkie artykuły z cyklu MOTO 2030.

"Wiem, że nic nie wiem" Sokratesa. Podobnie jest z elektrykami. Dlatego na pytanie: "Czy samochody elektryczne są ekologiczne?", najlepiej odpowiedzieć: "Raczej tak, ale to zależy". Bo to naprawdę zależy od bardzo wielu czynników. Znacznie łatwiej rozwiać inną wątpliwość: czy w takim razie powinniśmy je kupować?  W Polsce auta na prąd są w tej chwili średnio ekologiczne, ale to będzie się zmieniać. Między innymi dzięki nam.

Nowa Kia EV6 podłączona do szybkiej ładowarki DCNowa Kia EV6 podłączona do szybkiej ładowarki DC fot. Kia/www.weigl.biz

Well-to-wheel, miks energetyczny i inne pułapki

Co w tym takiego trudnego? Żeby zdać sobie sprawę, trzeba przyswoić kilka pojęć. Po pierwsze, czymś innym jest emisja lokalna szkodliwych substancji i gazów cieplarnianych do atmosfery w czasie jazdy oraz całość emisji, która jest efektem cyklu życia każdego egzemplarza samochodu.

Żeby powstał, muszą zostać zbudowane, a potem pracować fabryki. Chodzi zarówno o zakład, który go konstruuje, jak i fabryki wszystkich dostawców niezbędnych części. Żeby samochód jeździł, trzeba go zasilić energią. Jej wyprodukowanie zawsze wiąże się z jakąś emisją gazów cieplarnianych. Na koniec życia, auta trzeba utylizować, co również wiąże się z emisją dwutlenku węgla i nie tylko.

Żeby się w tym nie pogubić, powstały pojęcia: "well-to-tank", "tank-to-wheel" i "well-to-wheel", które jest połączeniem dwóch pierwszych. "Well-to-tank" oznacza mniej więcej tonaż wyemitowanych do atmosfery szkodliwych związków (dla nas lub planety), koniecznych do powstania nośnika energii: benzyny, oleju, napędowego, prądu, gazu ziemnego, wodoru itp.

"Tank-to-wheel" jest emisją lokalną gazów cieplarnianych w czasie jazdy samochodem. "Well-to-wheel" to całość emisji, która wiąże się z powstaniem paliwa i przekształceniem go w energię. W przypadku aut elektrycznych pierwszy rodzaj emisji związanej z nośnikiem energii ("well-to-tank") mocno się zmienia w zależności od sposobu powstawania prądu, ale w czasie jazdy ("tank-to-wheel") nie emitują gazów cieplarnianych praktycznie w ogóle.

Odwrotnie jest z produkcją samochodów. Efektem powstawania elektryków jest dużo wyższa emisja CO2, niż w przypadku samochodów z silnikami spalania wewnętrznego. Dzieje się tak głównie z powodu energochłonnego i nie do końca ekologicznego sposobu produkcji masowej akumulatorów.

Analiza emisji gazów cieplarnianych nośników energiiAnaliza emisji gazów cieplarnianych nośników energii fot. Komisja Europejska

Samochody elektryczne odwdzięczają się za to w czasie eksploatacji. Dla uproszczenia pominiemy paliwa syntetyczne do klasycznych silników, bo na razie ich potencjał jest badany, ale rzadko wykorzystywany.

Całkowita emisja w cyklu życia auta. I jak to policzyć?

W tych komplikacjach tkwi cały problem w obliczaniu całkowitej emisji gazów cieplarnianych, z przewagą CO2. Dodatkowo sprawę komplikuje fakt, że prąd do samochodów elektrycznych jest pozyskiwany na różne sposoby, a ich producenci nie mają na to żadnego wpływu.

W krajach, w których energia elektryczna pochodzi ze źródeł odnawialnych (np. elektrowni wiatrowych, geotermalnych lub słońca) albo z wyjątkowo ekologicznych elektrowni atomowych, ślad węglowy prądu jest znikomy. W państwach, w których energia elektryczne pochodzi z tradycyjnych elektrowni zasilanych paliwami kopalnymi, jest odwrotnie.

Do tego dochodzi jeszcze kierowca-użytkownik, który może zdobywać energię na własną rękę, na przykład montując panele fotowoltaiczne na dachu swojego domu. Zakładając realnie, prąd do samochodu elektrycznego jest pozyskiwany z różnych źródeł "po trochu" i często trudno przewidzieć, jak będzie wyglądał jego ślad węglowy.

Można to jednak oszacować, wiedząc jaki miks energetyczny panuje w danym kraju oraz jaka jest popularność indywidualnych źródeł energii elektrycznej. Łatwo się też domyślić, że jednostkowy ślad węglowy samochodów elektrycznych maleje wraz z czasem ich używania. Im więcej jeździmy, tym mniejszy jest średni ślad węglowy takich aut w porównaniu ze spalinowymi.

Krótko mówiąc, w niektórych krajach (takich jak Norwegia, Islandia, czy Francja) samochody elektryczne są bardzo ekologicznym środkiem transportu, w innych bilans wygląda średnio (np. Niemcy), a w jeszcze innych kiepsko (np. Polska).

Widziałem wiele różnych podsumowań przygotowanych przez rozmaite podmioty i instytucje. Zawarte w nich dane są rozstrzelone we wszystkie strony. W wielu podsumowaniach tworzonych na zlecenie koncernów cykl życia samochodu elektrycznego w Polsce pod względem śladu węglowego wypada gorzej niż w przypadku samochodów z silnikami spalinowymi.

W innych wręcz przeciwnie. Jest wyższy, niż w bardziej rozwiniętych krajach Europy, ale mniejszy, niż gdy chodzi o silnik benzynowy albo Diesla. Takie jest na przykład całkiem nowe, bo pochodzące z 2020 roku podsumowanie organizacji Transport & Environment, której członkami są europejskie organizacje promujące elektryfikacje transportu.

Ślad węglowy samochodów w Polsce wg. T&EŚlad węglowy samochodów w Polsce wg. T&E fot. Transport & Environment

Czy to znaczy, że nie powinniśmy kupować samochodów elektrycznych?

Czy takie zamieszanie powinno nas zniechęcić? Wręcz przeciwnie. Koleżanka z pracy podesłała mi niedawno artykuł z brytyjskiej prasy, którego autorka roztrząsa dylemat właściciela 19-letniego Saaba z silnikiem spalinowymi. Człowiek ten zastanawia się, czy z punktu widzenia ekologicznego lepiej nim jeździć dalej, czy kupić nowy samochód elektryczny.

Dziennikarka przyznaje, że z powyżej opisanych względów, biorąc pod uwagę brytyjski miks energetyczny (niemal połowa pochodzi ze źródeł odnawialnych) i analizując mnóstwo danych statystycznych, którymi posługuje się Parlament Europejski, wciąż nie jest w stanie mu jednoznacznie odpowiedzieć.

W takim razie ja odpowiem, przynajmniej pośrednio. Niezależnie od tego, jakie są proporcje i liczby dotyczące emisji obu rozważanych środków transportu, jedno jest pewne. Samochód spalinowy z każdym przejechanym kilometrem będzie w miarę przewidywalny sposób powiększał swój ślad węglowy.

Z elektrycznym może być różnie, ale wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że z czasem jego piętno odciskane na środowisko będzie maleć. Dlatego jeśli wspomniany kierowca ma zamiar kiedykolwiek zmienić samochód, im zrobi to szybciej, tym lepiej. A kiedy już zmieni, niech jeździ jak najmniej i jak najdłużej. Tak będzie najlepiej dla niego oraz środowiska naturalnego.

Jazda samochodem na prąd to przyjemnośćJazda samochodem na prąd to przyjemność fot. Tesla

Elektryczny samochód. Zadowolona będzie planeta oraz ty

Powodów jednego i drugiego jest wiele. Nie chodzi tylko o zrównoważone użytkowanie i ekologię. Samochody elektryczne mają mnóstwo innych zalet. Większość z nich kierowcy poznają dopiero po zakupie.

Stare auto przy inwestowaniu w nie kolejnych kwot, pewnie mogłoby jeździć niemal wiecznie, ale z czasem staje się coraz bardziej kłopotliwe, z pewnością jest mniej bezpieczne i nie tak komfortowe. Wysoki standard jazdy samochodów elektrycznych to argument równie ważny albo nawet bardziej istotny argument dla przyszłego nabywcy.

Dodatkowo eksploatacja samochodu zasilanego prądem jest znacznie tańsza z prostego powodu. Silniki elektryczne mają o wiele wyższą sprawność. Mniej energii marnują na ciepło, a więcej zużywają na rozpędzanie.

To wszystko dobre wiadomości, bo najlepiej sprawdzają się proekologiczne rozwiązania, które są atrakcyjne również z innych powodów. Do takiej ekologii nie trzeba nikogo zmuszać, dzięki czemu mają dużą szansę na wprowadzanie masowo.

Argumentem dla nabywcy są: wysoki komfort podróży, nierzadko fantastyczne osiągi, poziom bezpieczeństwa i mnóstwo elektronicznych bajerów, które znajdziemy w nowoczesnych aut. Do tych zalet wbrew pozorom dochodzi też długowieczność i bezawaryjność. Dotychczasowe doświadczenia pokazują, że problem degradacji akumulatorów jest wyolbrzymiany, a poza tym i na to producenci znajdują skuteczne rozwiązania.

Auta elektryczne mają prostą konstrukcję i się nie psują

Powód jest bardzo prosty: w autach na prąd nie ma co się psuć. Samochód elektryczny to idealne rozwiązanie do jazdy pod niemal  każdym względem. Problemy pojawiają się dopiero przy ich ładowaniu. Dlatego dla niektórych najlepszym rozwiązaniem przejściowym są samochody hybrydowe. Ale nie na przyszłość. Z ładowaniem też będzie coraz lepiej.

Poza indywidualnymi i ekologicznymi korzyściami używania elektryka są też społeczne. Jeśli bohater brytyjskiego artykułu kupi samochód elektryczny i znajdzie naśladowców, takie środki transportu będą coraz powszechne. To spowoduje rozwój infrastruktury i zmiany przepisów. Zależą od władzy, której losy są luźno powiązane z decyzjami podejmowanymi przez społeczeństwo.

Jesteśmy w swego rodzaju zamkniętym kręgu. Nie chcemy kupować samochodów elektrycznych, bo są droższe i brakuje odpowiedniej infrastruktury. Ale dzieje się tak częściowo dlatego, że na ulicach nie ma dostatecznej liczby takich aut. Ktoś musi przerwać ten impas. Być może wtedy władze niektórych krajów zrozumieją, że trzeba zmieniać politykę energetyczną.

Elektryczny Cadillac LyriqElektryczny Cadillac Lyriq fot. GM

Kupujmy elektryki. Inaczej wszyscy umrzemy

Oprócz profitów osobistych i społecznych są też moralne konsekwencje takiej decyzji. W długofalowej skali po prostu nie mamy innego wyjścia. Paliwa kopalne kiedyś się skończą, musimy się od nich uniezależnić i konsekwentnie zmniejszać ślad węglowy naszej cywilizacji.

Inaczej wyginiemy. Dlatego pomyślmy o przyszłości. Zmiany klimatyczne nie są wymysłem polityków tylko faktem potwierdzonym przez naukowców, niezależnie co w tej sprawie mają do powiedzenia anonimowi ludzie za klawiaturami.

Pomyślmy o naszych dzieciach i wnukach, a jeśli ich nie mamy, po prostu po innych ludziach. To zabrzmi górnolotnie, ale dewiza "po nas choćby potop" jest zaprzeczeniem postępu cywilizacyjnego.

Jeśli chcemy zasłużyć na miano zaawansowanej cywilizacji, zachowujmy się przyzwoicie i myślmy o konsekwencjach. Jest jeszcze coś. Rozwój ludzkości opiera się szeroko rozumianej konsumpcji. To ma swoje złe (np. uzależnienie od tworzyw sztucznych i tzw. dóbr szybkozbywalnych), ale i dobre strony.

Konsumpcjonizm tworzy fundusze, które od stuleci napędzają postęp. Nic tak nie przyspiesza rozwoju, jak możliwość zarobienia pieniędzy i silna konkurencja. Bez naszych zakupów firmy motoryzacyjne nie będą miały budżetów na innowacje i rozwój technologiczny.

Dlatego, jeśli już musimy coś konsumować, kupujmy do cholery elektryczne samochody. Przyszłe pokolenia nam za to podziękują.

Elektryczny Hyundai Ioniq 5 wygląda zjawiskowoElektryczny Hyundai Ioniq 5 wygląda zjawiskowo fot. Hyundai

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.