MOTO 2030 to piątkowy cykl Gazeta.pl, w którym poruszamy najważniejsze tematy dotyczące przyszłości motoryzacji, transportu i technologii. Nie zabraknie tu także ciekawych historii konstruktorów oraz opisu dziejów firm, których przeszłość ma wpływ na to, jak będzie wyglądała motoryzacja przyszłości. Samochody, drogi i miasta na naszych oczach bardzo dynamicznie się zmieniają. Co piątek dziennikarze Moto.pl będą o tych zmianach pisać. Tutaj znajdują się wszystkie artykuły z cyklu MOTO 2030.
Samochody przechodzą intensywny proces digitalizacji. To słowo-klucz jest często nadużywane, ale oznacza, że auta zaczynają pełnić nowe, często nieoczywiste funkcje: z odpowiedników prostych kalkulatorów zmieniają się w uniwersalne komputery.
Do takiej rewolucji potrzebne są sposoby sterowania tymi coraz bardziej skomplikowanymi urządzeniami i metody komunikacji z nimi. Dlatego internet rzeczy (IoT) wkracza do aut pełną parą. Efektem ubocznym wyposażania ich elektroniczne podzespoły i bezprzewodową transmisję 5G będzie możliwość monitorowania i diagnozowania stanu, a niejednokrotnie też zdalnej naprawy samochodów już w niedalekiej przyszłości.
To ważny, chociaż tylko jeden z powodów, z których coraz rzadziej będziemy zjawiać się w serwisie. Samochody stają się bezobsługowe z wielu przyczyn. Oto najistotniejsze z nich:
Najważniejsza jednak jest wcześniej wspomniana cecha digitalizacji. Wszechobecne w autach przyszłości komputery będą na bieżąco monitorować stan jego podzespołów i używać łączności bezprzewodowej do komunikacji z serwisem.
Co to oznacza? Że nie będziemy musieli do niego przyjeżdżać. Na diagnozę, przegląd okresowy i ocenę stanu technicznego. System operacyjny sam określi stopień zużycia części i płynów eksploatacyjnych, które w nim jeszcze pozostały.
Autoryzowany serwis otrzyma multum informacji na temat naszych samochodów oraz nas, ich kierowców. To może mieć dobre i złe strony, ale martwić powinni się przede wszystkim ci, którzy lubią łamać przepisy i oszukiwać. Wyobraźmy sobie, jak będzie wyglądać obsługa serwisowa auta przyszłości.
Wystarczy, że pracownik serwisu wejdzie na nasz internetowy profil i będzie mógł sprawdzić stan zużycia klocków hamulcowych, kondycję akumulatorów oraz czy nie pojawiły się jakieś błędy lub alarmy. Skrzynie biegów, sprzęgła, żarówki i wiele innych podzespołów przestanie być zmartwieniem, bo po prostu znikają ze współczesnych aut.
Część alertów da się zlikwidować nawet bez informowania o tym kierowcy. Pewnie tylko zobaczy powiadomienie na ekranie swojego auta, gdy uruchomi je następnego ranka. Rachunek przyjdzie e-mailem. W podobny sposób są już przeprowadzane aktualizacje oprogramowania. Na szczęście zwykle bezpłatnie.
Fizyczne przeglądy wciąż będą koniecznością, ale nie tak kłopotliwą jak teraz. Przede wszystkim skończą się okresowe przeglądy każdego roku i to zarówno te zalecane przez producenta, jak i obowiązkowe badania techniczne.
System informatyczny sam oceni kiedy jest właściwa pora, aby zajrzeć do serwisu. Algorytmy obliczą czas wymiany klocków hamulcowych na podstawie dotychczasowej eksploatacji i naszego stylu jazdy. Już teraz wiadomo, że w autach elektrycznych podlegają wymianie znacznie rzadziej. Sporą część wytracania prędkości przejmuje generator, który przy okazji odzyskuje energię.
Kiedy czas wymiany części eksploatacyjnych wreszcie będzie się zbliżał, wszystkie niezbędne podzespoły zostaną zamówione przez pracowników serwisu równocześnie z rezerwacją stanowiska. Dzięki temu nie tylko będziemy znacznie rzadszym gościem w serwisie, ale gdy wreszcie do niego zawitamy, spędzimy tam o wiele mniej czasu.
Narzekamy na nowoczesne auta, tymczasem w nich nie ma się co psuć i coraz mniej elementów podlega okresowej wymianie. Zobaczycie, że tak będzie. W samochodach elektrycznych jest niewiele ruchomych części. Serwisy mechaniczne będą na fizycznych naprawach zarabiać coraz mniej pieniędzy.
Tak samo będzie z usługami blacharsko-lakierniczymi. Postępująca automatyzacja i coraz lepiej działające układy bezpieczeństwa aktywnego sprawią, że kolizje i wypadki będą zdarzać się znacznie rzadziej. Już tak jest w przypadku najnowszych i najdroższych aut. Wkrótce te technologie trafią pod strzechy.
A co z obowiązkowymi badaniami technicznymi? Przestaną być potrzebne, bo stan techniczny auta będzie znany w każdej chwili. Jeśli nie zadbamy o to, aby był dobry, po prostu pewnego dnia nie uruchomimy samochodu.
Jeśli dołożyć do tego inne, wcześniej wyliczone powody, do samochodowych warsztatów będziemy zaglądać naprawdę rzadko. To nie jest dobra wiadomość dla niektórych serwisów. Dealerzy i tzw. ASO (Autoryzowane Stacje Obsługi) będą musiały zacząć zarabiać na czymś innym: usługach informatycznych, zdalnych naprawach i modyfikacjach, doradztwie i wynajmie.
Na ich szczęście w globalnym samochodowym parku jeszcze długo będzie panować przewaga klasycznych samochodów. Szczególnie jeśli wziąć pod lupę takie rynki, jak polski, gdzie trafi dużo używanych samochodów z Zachodu. Będą coraz starsze i coraz bardziej awaryjne. Można na nich zarabiać jeszcze wiele lat.
Ale te serwisy, które chcą iść z duchem czasu, będą musiały się zmienić. Zatrudnienie informatyków zamiast części mechaników i poważne inwestycje w nowy sprzęt będą konieczne już w perspektywie najbliższej dekady. Jest o co walczyć. Według ostrożnych prognoz rynek "connected car" w 2027 r. będzie wart ponad 215 miliardów dolarów.
Innym skutkiem ewolucji motoryzacji, o którym zapominamy, jest fakt, że cyfryzacja otwiera liczne dodatkowe możliwości zdalnego poprawiania i modyfikowania na różne sposoby parametrów auta.
Już teraz niektórzy producenci, zamiast wytwarzać kilka wersji tego samego podzespołu, montują jedną i ewentualnie, za dopłatą, odblokowują jego pełne możliwości. Można sądzić, że to z ich strony nieuczciwe pobierać opłatę za układ, który i tak jest w samochodzie.
Nie do końca. Producenci obniżają koszty produkcji, unifikując podzespoły, ale wciąż muszą wydać pieniądze na opracowanie i rozwój coraz bardziej zaawansowanych rozwiązań. Ten koszt musi im się zwrócić z nawiązką, jeśli firmy motoryzacyjne mają pozostać rentowne.
Poza tym dzięki takiej strategii właściciel samochodu będzie mógł wykupić pewne funkcje czasowo. Jeśli na co dzień porusza się po mieście i nie potrzebuje trybu autonomicznej jazdy albo nawigacji, może z nich zrezygnować, ale przydadzą mu się w podróży.
Wtedy producent odblokuje takie funkcje na tydzień lub dwa po opłaceniu abonamentu. Dodatkowo będzie mógł czasowo zwiększyć moc napędu, kosztem drobnego spadku żywotności akumulatora. Ale tylko na pewien czas. Po podróży samochód zacznie pracować w bardziej ekologicznym, oszczędniejszym trybie.
Takie przykłady można mnożyć, ale wniosek pozostanie ten sam. Dzięki cyfryzacji samochody przyszłości będą lepsze niemal pod każdym względem, a nie przeciwnie. Boimy się przyszłości, bo jest nieznana. Dlatego sporo osób neguje sens zmian w świecie motoryzacji. Niepotrzebnie. Kiedy staną się faktem, większość kierowców je doceni.
Samochody przyszłości będą droższe, tak samo jak komputer jest droższy od kalkulatora. Mimo to wybieramy te pierwsze, bo dają większe możliwości. Za to używanie nowoczesnych aut stanie się tańsze, bezpieczniejsze i bardziej komfortowe. Będzie też znacznie bardziej przyjazne dla środowiska. Między innymi dlatego, że przestaniemy tracić czas i "nakręcać" kilometry wykonując zbędne czynności, takie jak jeżdżenie do serwisu. Internet rzeczy o to zadba.