Jak mierzyć to wysoko. Bardzo wysoko. Pierwszy w historii samochód firmy znanej przede wszystkim ze smartfonów to konstrukcja, która wzbudza podziw. Nie powinno to dziwić, skoro Chińczycy za punkt odniesienia obrali przede wszystkim Porsche i jego flagowy elektryczny model Taycan. Tak. Xiaomi SU7 to rywal Taycana.
Xiaomi dozuje emocje. Po grudniowej premierze samochodu, gdy zdradzono garść szczegółów technicznych czas na kolejny krok. Xiaomi odsłoniło wszystkie karty. Także te z cenami. Zaskoczenia nie było. Jest taniej od konkurencji. Nie tylko od Porsche Taycana, ale nawet zupełnie nieporównywalnej Tesli Model 3. Ale czy cena to wystarczająco mocny magnes, by przyciągnąć wymagających klientów, których stać na Porsche? Oto jest pytanie.
Zacznijmy od cen Xiaomi SU7 w juanach. Innymi słowy, od cennika dla nabywców w Chinach.
Przeliczenie na złotówki może jednak wprowadzać w błąd. Dobrym punktem odniesienia jest porównanie do innego samochodu oferowanego w Chinach i w Polsce. Dobrym przykładem jest Tesla Model 3, której chiński cennik zaczyna się od 245 900 juanów. Odpowiednik w Polsce kosztuje 205 900 zł. Jak wówczas prezentowałby się cennik Xiaomi SU7 w Polsce?
Co w zamian? Spory, bo aż niemal 5 m elektryczny sedan, który jest dłuższy nie tylko od Tesli Model 3, ale także Tesli Model S i Porsche Taycan. Pod zgrabnym nadwoziem kryje się bardzo zaawansowana technika (m.in. zdolność do jazdy autonomicznej z wykorzystaniem najnowszych komputerów Nvidia) oraz dwie wersje napędu elektrycznego i architektury. Pora zatem na szczegóły.
Xiaomi SU7 to podstawowy wariant z architekturą 400 V i akumulatorem z tańszymi ogniwami LFP, które dostarcza BYD. Jak na podstawowy wariant osiągi są już znakomite. U europejskiej konkurencji próżno szukać podobnego samochodu w podobnej cenie. Prezes Xiaomi przekonywał podczas konferencji w Pekinie, że bazowy model nie oznacza kompromisów i nie należy traktować najtańszego SU7 jako auta, które będzie figurować tylko w cenniku.
Model pro to już krok wyżej. Osiągi podobne (nieco gorszy sprint), ale za to większy akumulator (wciąż technika LFP, ale od CATL) i zasięg samochodu. Pod względem możliwości wydaje się najrozsądniejszym rozwiązaniem szczególnie dla tych, którzy rzadziej zaglądają na stacje ładowania.
Model Max to prawdziwa wizytówka możliwości Xiaomi. Stąd nastawienie na wysokie osiągi, dużą moc (dwa silniki) i największy akumulator (technika NMC od CATL). A to nie wszystko. Tylko dla wersji Max zarezerwowano najbardziej zaawansowaną elektronikę z układem skanowania laserowego Lidar (to postęp, ale nie zapominajmy, że niestety wciąż ma swoje ograniczenia przy gorszej pogodzie) niezbędnego do wyższego poziomu jazdy autonomicznej
Ceny znane podobnie jak technika. Cóż pozostaje? Trzeba jeszcze przekonać klientów. W Chinach już się udało. W ciągu zaledwie 27 minut firma zebrała aż 50 tys. zamówień. A co z pozostałymi rynkami? Jestem ciekaw na ile pomogą tak znane osobistości jak choćby Chris Bangle (jeden z najsłynniejszych projektantów, który zapisał się m.in. w historii BMW), który dołączył do chińskiej marki. Ilu miłośników BMW skusi się na samochód reklamowany przez słynnego designera? A ilu potencjalnych klientów Porsche Taycan wybierze SU7? Przed Xiaomi spore wyzwanie. Pierwszy krok już zrobiony. Czas na kolejne.