"Jutro pojeździsz samochodem elektrycznym tak jakbyś prowadził spalinowy. Koniecznie daj znać jak już dotrzesz do celu" – zapowiedział jeden z inżynierów odpowiedzialnych za projekt nowego Hyundai Ioniq 5 N. Ale co wspólnego ma spalinowy z elektrycznym? Zastanawiałem się także nad tym co mnie czeka, skoro sam producent bardzo oryginalnie reklamował swój nowy samochód. Zacytuję dwa hasła. "Łobuz na zakrętach" i "codzienny samochód sportowy". Wymowne.
Hyundai Ioniq 5 N jako sportowe auto? Bez wątpienia! Auto porównywalne długością ze Skodą Octavią skrywa dwa silniki elektryczne o łącznej mocy 609 KM (a po użyciu funkcji krótkotrwałego doładowania NGB nawet 650 KM) i napęd na wszystkie koła. Jak na elektryka jest zadziwiająco szybkie. Sprint do setki zajmuje 3,4 s. Trzy i cztery dziesiąte sekundy!
Samochód potrafi rozpędzić się do 260 km/h, co skrupulatnie sprawdzał na niemieckich autostradach zespół wyselekcjonowanych inżynierów. Większość z nich to Niemcy zaprawieni w bojach na słynnym Nurburgring. "Sprawdziliśmy nawet jak długo można jechać z pedałem gazu w podłodze. Po 45 kilometrach wyczerpaliśmy połowę akumulatora" – z uśmiechem przyznał jeden z nich. Zapytałem o zużycie energii. "Najwyższy wynik, jaki odnotowaliśmy to 93 kWh/100 km" – przyznał. Przypomnę, że pojemność akumulatora w Ioniq 5 N to 84 kWh. Osiemdziesiąt cztery.
Na każdym kroku podkreślano, że Ioniq 5 N to ukłon w stronę miłośników wszystkiego tego co najwspanialsze w historii spalinowej motoryzacji. Emocje, emocje i jeszcze raz emocje. I oczywiście ujmujące brzmienie mocnego benzynowego silnika. Gdy zapytałem o to, czy Ioniq 5 N to elektryczny odpowiednik Golfa GTI czy Focusa RS inżynierowie wymownie kręcili głowami. "Owszem to elektryczne GTI, ale pod względem mocy nasz 5 N to odpowiednik amerykańskich muscle car z V8 pod maską" – usłyszałem w odpowiedzi.
Po tak obiecujących zapowiedziach oczekiwałem brutalnego pojazdu, którym ledwo żywy dojadę na tor. Pokładowa nawigacja wskazywała, że czeka mnie niemal dwugodzinna podróż lokalnymi drogami, z których wiele domagało się już remontu. I co? I nic. Kręgosłup przetrwał. Błędnik nie wariował. Zęby nie bolały. Okazało się, że mocnym i bardzo szybkim Ioniq 5 N można w miarę komfortowo podróżować w ciszy. Szybko znudziła nam się zabawa z symulacją dźwięku silnika na miarę dość syntetycznego GTI, napędu z odrzutowca czy trudnego do rozpoznania napędu przypominającego odkurzacz. Gadżet fajny, ale szybko przeszkadzał w normalnej podróży. Co innego na torze. Tam okazał się wręcz niezbędny! Dlaczego?
Szybka sportowa jazda elektrykiem po torze ma dwa oblicza. Łatwo delektować się przyspieszeniem, przyczepnością, reakcją na szybki wjazd w łuk i równie dobrym zachowaniem przy próbach szybkiego wyjazdu z łuku. Łatwo także delektować się efektywnymi hamulcami (początkowo miałem do nich zastrzeżenia). Jeśli jednak to wszystko odbywa się w ciszy to tak jakby stracić jeden ze zmysłów. Dźwięk naprawdę pomaga. Ułatwia bowiem ocenę sytuacji i szybszą reakcję. Oczywiście o ile brzmienie odpowiednio dostrojono. A tak było w przypadku Hyundai Ioniq 5.
Sztuczne brzmienie silnika dobrano wzorując się na autach spalinowych. Jedziesz zatem elektrykiem, ale słyszysz mocny silnik benzynowy czy odrzutowy. Jedziesz zatem autem z automatyczną przekładnią (o ile można użyć takiego określenia w przypadku elektryka), ale masz wrażenie, że łopatki w kierownicy służą do sterowania ręczną skrzynią (jest nawet odcięcie przy przekroczeniu obrotów i powolne reakcje, gdy wybierzesz zbyt wysoki bieg). Wszystkie wrażenia z jazdy to wrażenia godnego klasycznego benzynowego GTI. Zdumiewające! Na dodatek zwracam honor inżynierom. To dzięki odpowiedniemu brzmieniu znacznie łatwiej jedzie się w trybie sportowym i zawczasu reaguje, gdy tylko zachodzi taka potrzeba. Szok.
Oczywiście dźwięk to nie wszystko. Hyundai Ioniq 5 N to nie jest udawane sportowe auto na prąd. Wszystko potraktowano na serio. Na potrzeby mocniejszego napędu wzmocniono strukturę nadwozia (dodatkowe belki i modyfikacje w przedniej i tylnej części), zmieniono zawieszenie i zwiększono możliwości układu hamulcowego. Już na pierwszy rzut oka tarcze hamulcowe wzbudzały podziw. Z przodu wciśnięto 40 cm. Z tyłu 36 cm. Całość zaprojektowano tak, by zachować jak największą skuteczność hamowania, zwiększyć odporność termiczną i zyskać lepszy odzysk energii. Stąd tarcze tak szybko się nie poddają dzięki rekuperacji. Ta jednak ma swoje ograniczenia. Powyżej 200 km/h odzysk energii wynosi równe 0. Zero. Tak chroni się baterię przed nadmiernym energii. A jak chroni się kierowcę i pasażera? Prócz znakomitych seryjnych sportowych foteli są jeszcze opcjonalne kubełki, by wcisnąć delikwenta w należne miejsce.
Ioniq 5 N potrafi zadziwiająco sporo. Chcesz pojechać bokiem? Pojedziesz. Chcesz pokonać zakręt mało efektownie, ale jednocześnie bardzo szybko? Zrobisz to z dziecinną łatwością. Dla nowicjuszy jest nawet fabryczny program ułatwiający naukę driftowania. Tak, to nie pomyłka. Elektrycznym autem o gracji czołgu i napędem AWD można driftować. Jest do tego nie tylko specjalny program, ale osobna regulacja rozdziału momentu obrotowego. Można zatem zamaszyście zamiatać tyłem ku uciesze publiki. W tej kwestii niektórzy koledzy radzili sobie wyraźnie lepiej ode mnie. Przynajmniej teraz wiem, kto uczciwie trenował ojcowskim Polonezem na parkingu przy blokowiskach. Cóż, mój tata Poloneza czy klasycznego "kredensu" nie miał.
Frajda z jazdy Ioniq 5 N? Ogromna. Czy zatem to będzie piękna laurka dla Hyundai? Nie do końca. Cieszę się, że w czasach nudnych aut elektrycznych Koreańczycy stworzyli tak znakomite auto. Obawiam się jednak, że będzie niedoceniane na rynku. Statystyczny klient podróżujący na co dzień Elantrą nawet nie spojrzy na Ioniq 5 N. A klienci, którzy cenią sportową jazdę będą musieli się oswoić, że Hyundai może im ją zapewnić. A to już kwestia ciężkiej pracy nad firmowym wizerunkiem. A to niejedyne wyzwanie. Trzeba jeszcze przekonać klientów, by przygotowali co najmniej 369 tys. zł. Niemało. Ale jak zaczniesz narzekać, że drogo to zerknij, ile żąda konkurencja za podobne osiągi. Zapewniam cię, że się zdziwisz. Mocno zdziwisz. I to duża szansa dla Hyundai Ioniq 5 N.