Aż 300 mln euro (lub tylko). Tyle przeznaczyło niemieckie ministerstwo cyfryzacji i transportu (BMDV) na program dotacji do montażu instalacji fotowoltaicznych. Szybko okazało się, że pula jest zdecydowanie za mała. Pieniędzy starczyło zaledwie na jeden dzień funkcjonowania programu dopłat. Jeden dzień.
W ciągu pierwszej doby złożono niemal 33 tys. wniosków o dopłatę w banku kFW. Skąd takie zainteresowanie? Ministerstwo uznało, że obowiązuje zasada kto pierwszy ten lepszy. Co więcej, program uruchomiono w czasie wyjątkowego popytu. Według agencji Reuters popyt na panele w Niemczech wzrósł ponad dwukrotnie. Na dodatek aż 42 proc. osób już korzystających z energii słonecznej deklarowało chęć zakupu domowej ładowarki do aut na prąd.
Program powstał z myślą o tych użytkownikach samochodów elektrycznych, którzy mieszkają w domach jednorodzinnych (dom i auto na własność, a nie użyczone czy wynajmowane). Ministerstwo uznało, że warto zachęcić nabywców do ładowania aut elektrycznych w domu i zaoferowało dotację w wysokości nawet do 10,2 tys. euro. Przeznaczono ją dla tych, którzy planowali inwestycję w dość kosztowną fotowoltaikę wraz z własnym magazynem energii oraz stacją ładowania (dotacja przysługiwała przed zawarciem umowy na instalację). Pomysłodawcy nie kryli bowiem, że celem programu miało być ograniczenia zapotrzebowania na publiczne stacje zasilania aut elektrycznych i zachęcenie do ładowania w domu.
Obecnie na stronie banku KFW widnieje oświadczenie z prośbą, by nie składać więcej wniosków. Jak dotąd nieznany jest termin wdrożenia kolejnej części programu. Na przyszły rok zarezerwowano pulę 200 milionów euro. Ona również będzie rozdysponowana zgodnie z zasadą „kto pierwszy ten lepszy".