Po raz pierwszy usłyszałem o elektrycznym Mercedesie klasy G ponad rok przed oficjalną prezentacją aktualnej generacji tego modelu o wewnętrznym oznaczeniu W463. W 2017 roku zostałem zaproszony na prezentację prototypu terenowej legendy, która odbyła się w zaciemnionym pomieszczeniu. Mogłem tylko obejrzeć wnętrze auta i przyznać, że jego potężne drzwi wciąż zamykają się z satysfakcjonującym dźwiękiem. W trakcie pokazu inżynierowie Mercedesa między wierszami przyznali, że w grę wchodzi również wersja z napędem elektrycznym.
Więcej informacji na temat nowych samochodów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Od tego czasu minęło prawie sześć lat, a elektrycznej klasy G ciągle nie ma, chociaż nowy Mercedes EQG ma znaleźć się w sprzedaży w 2024 r. W 2022 r. pojawiły się filmy, na których widać prototyp kanciastej terenówki wyposażony w cztery silniki przy kołach. Dzięki temu może zawracać w miejscu jak czołg i robić wiele innych fajnych rzeczy. Taką funkcję miał mieć też amerykański Rivian, ale w wersji produkcyjnej z niej zrezygnowano. Oficjalne tłumaczenie producenta było takie, że nie chce, aby użytkownicy niszczyli w ten sposób leśne szlaki. Raczej w nie wątpię, ale mniejsza z tym. Ważniejsze, że niecierpliwi fani elektryfikacji już nie muszą czekać na elektryczną G-klasę, bo Chińczycy zrobili jej kopię, to znaczy... replikę, bo nie ma znaczków Mercedesa.
Chiński pojazd różni od produktów z Niemiec jeszcze kilka innych cech. Przede wszystkim jest znacznie mniejszy od oryginału. Tak naprawdę to mikrosamochód, bo ma raptem 2,9 m długości, 1,4 m szerokości, 1,62 m wysokości i waży zaledwie 500 kg. Poza tym chińska wersja klasy G ma znacznie mniej imponujące osiągi, niż oryginał. Na temat samochodu, który można zamówić na portalu Alibaba napisał portal Electrek. Sprzedawca auta twierdzi, że maksymalna prędkość chińskiego elektryka to 45 km/h, ale tylko jeśli do środka nie wsiądzie komplet pasażerów. W kabinie jest miejsce dla czterech osób, ale gdy wszyscy z niego skorzystają, prędkość maksymalna spada do 35 km/h. Za to prędkość na wstecznym biegu jest niewiele niższa, bo wynosi od 25 km/h do 30 km/h. Taki pojazd będzie idealny do majestatycznego przemierzenia miejskich bulwarów. W końcu przecież do tego służy Mercedes klasy G jego właścicielom.
To nie koniec ciekawostek na temat chińskiego elektryka z portalu Alibaba, który nosi enigmatyczną nazwę Qifeng Fur-QF, ale to bez znaczenia. Przyszli właściciele i tak umieszczą na jego masce gwiazdę. Mikrosamochód może zostać wyposażony w akumulator kwasowo-ołowiowy o jednej z dwóch pojemności. Większy pozwala na przejechanie do 110 km bez ładowania, podczas gdy właściciele tańszej wersji muszą się zadowolić zasięgiem do 50 km. Biorąc pod uwagę maksymalną prędkość tego modelu, to i tak potrwa dłuższą chwilę. Sprzedawca nie trudzi się podawaniem mocy silnika, wiadomo tylko, że pojazd ma napęd na tylną oś, więc raczej nie będzie skręcał jak czołg.
Na koniec mam dwie wiadomości. Jedna jest dobra. Chodzi o niski koszt zakupu chińskiej repliki Mercedesa klasy G na prąd. Jego cena zaczyna się od 2,2 tys. dolarów, czyli mniej więcej 9 tys. zł po aktualnym kursie. Problem w tym, że trzeba kupić co najmniej trzy sztuki, bo od takiej liczby zaczyna się oferta. Jeśli zwiększymy zakup do co najmniej sześciu sztuk, cena spada o kolejne 50 dolarów. Być może zakup chińskiej podróbki Mercedesa klasy G w pakiecie nie jest złym pomysłem. W razie czego dwa zapasowe będą na części. Można też naładować wszystkie trzy i jeździć nimi po kolei. Wtedy maksymalny zasięg takiej floty zwiększy się do budzących szacunek 330 km. Tylko nie zamawiajcie ich wszyscy na raz, bo moce produkcyjne zakładów, które wytwarzają chińskiego elektryka, zostały określone na zaledwie tysiąc egzemplarzy miesięcznie.