Mamy przejść na "elektryki" do 2035 roku. W Polsce? To żart

Jak pokazują dane Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego do końca czerwca 2022 roku na terenie naszego kraju zarejestrowano łącznie 50 990 osobowych i użytkowych samochodów z napędem elektrycznym. Liczba ta jednak nie do końca odzwierciedla rzeczywistość.

Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego podzielił się danymi dotyczącymi liczby zarejestrowanych samochodów elektrycznych. Z informacji wynika, że do końca czerwca po polskich drogach jeździło już 50 990 "elektryków". Od stycznia 2022 roku ich liczba zwiększyła się o 12 207 sztuk. Oznacza to 45 proc. wzrost w stosunku do analogicznego okresu w 2021 roku.

Dane są jednak niejasne

Związek wlicza w to jednak samochody nie tylko stricte elektryczne t.j. BEV (battery electric vehicle), ale również hybrydy plug-in. Jak podaje PZPM, w przypadku samochodów osobowych elektryki odpowiadały za 23 698 sztuk nowo zarejestrowanych pojazdów, z kolei hybrydy plug-in 25 185 sztuk. Liczba samochodów użytkowych wyniosła 2107 sztuk.

Patrząc na podane dane, auta napędzane wyłącznie silnikami elektrycznymi odpowiadały więc za jedynie 48 proc. wszystkich zarejestrowanych, podobno, "elektrycznych" aut.

Od 2035 roku w sprzedaży wyłącznie auta elektryczne

Unijna derektywa dotycząca zakazu rejestracji nowych aut z silnikami spalinowymi od 2035 roku bezpośrednia wpływa na rynek. Patrząc jednak na tempo sprzedaży samochodów elektrycznych w Polsce, jak również rozrostu infrastruktury z nimi związanej, nadzieje żywione w stosunku do pełnej elektryfikacji mogą okazać się płonne.

Warto przypomnieć słowa premiera, Mateusza Morawieckiego, który jeszcze w 2016 roku zapowiadał, że do 2025 roku po polskich drogach jeździć będzie milion "elektryków". Jak do tej pory nie ma nawet jednej czterdziestej tej liczby.

Nawet jeśli wzrostowy trend utrzyma się rok do roku na poziomie 45 proc. (co praktycznie jest niemożliwe), sen premiera okaże się rzeczywistością dopiero w drugiej połowie 2032 roku.

Polaków nie stać na elektryki

Aktualnie "przeciętnego Kowalskiego" nie stać na nowy samochód, nie mówiąc już o pojazdach elektrycznych. Patrząc po statystykach dotyczących rynku aut używanych, większość Polaków decyduje się na zakup w cenie do 30 tys. złotych. Najczęściej są to egzemplarze ponad 10-letnie.

Zakup auta elektrycznego, które mogłoby praktycznością dorównać samochodom z silnikami spalinowymi, to koszt przekraczający 100 tysięcy złotych. Aktualnie najtańszym elektrykiem jest Dacia Spring, której ceny zaczynają się od 91 400 zł, co przy jej maksymalnym zasięgu na jednym ładowaniu wynoszącym 230 km, wydaje się nieśmiesznym żartem.

Sama żywotność akumulatorów jest kolejnym czynnikiem, który zniechęca potencjalnych klientów na rynku wtórnym.

Również rządowe dotacje nie wydają się być jakkolwiek zachęcające do zmiany nastawienia przez Polaków.

Jak widać, przyszłość samochodów elektrycznych w Polsce nadal nie rysuje się różowych barwach, a europejskie dyrektywy wydają się mieć z rzeczywistością mało wspólnego.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.