Znakomite angielskie powiedzenie "beauty in the eye of the beholder" (dosł. "piękno jest w oku patrzącego") oznacza, że definicja piękna jest subiektywna. Taki stwierdzenie pasuje doskonale do samochodów, których urok potrafi docenić w pełni tylko ich właściciel.
Więcej tekstów na temat przyszłości motoryzacji znajdziesz na Gazeta.pl
To on obcuje z nim na co dzień, poznaje jego ukryte wady i zalety, a wreszcie tylko on spędza mnóstwo czasu w jego wnętrzu. Dlatego tylko on potrafi je właściwie ocenić. Właśnie na takim pomyśle bazuje najnowszy samochód studyjny Audi urbansphere.
Poprzednie modele były wariacjami na temat samochodu sportowego (skysphere) i służącego do podróżowania (grandsphere). Audi urbansphere ma zdradzać przyszłość samochodów miejskich. To może brzmieć trochę zaskakująco, bo jest wręcz gigantyczny.
Audi urbansphere z zewnątrz przypomina luksusowego minivana. Ma aż 551 cm długości, 201 cm szerokości i 178 cm wysokości. Jak jeździć takim autem po wąskich ulicach wielkich miast? Pytanie jest poniekąd bezsasadne, bo urbansphere ma poruszać się po nich przede wszystkim samodzielnie. To taka sugestia, że w przyszłości rozmiary auta nie będą zmartwieniem kierowcy.
Skąd pomysł na sylwetkę w stylu minivana? Moda na takie auta skończyła się na przełomie wieków, ale, kto wie, może wróci? Dzięki obłym liniom we wnętrzu urbansphere udało się wygospodarować we wnętrzu mnóstwo miejsca.
Istotą koncepcji nowego studium marki Audi było stworzenie maksymalnie przyjaznego środowiska do... życia. W środku są tylko cztery fotele, ale ich użytkownicy nie będą narzekać na brak miejsca. A skoro urbansphere może poruszać się samodzielnie, nie trzeba ograniczać jego roli do transportu.
Kabina auta przyszłości może służyć jako miejsce pracy, odpoczynku albo spotkań. Dlatego projektanci położyli największy nacisk na stworzenie przyjaznej dla użytkowników przestrzeni. Być może nadwozie urbansphere ma średnio atrakcyjne linie właśnie po to, aby nie odwracać od uwagi od wnętrza.
Z zewnątrz przyciąga ją właściwie tylko nowoczesne oświetlenie. Za to w środku panuje minimalistyczny luksus. Przebywanie w Audi urbansphere ma się kojarzyć z ciszą, spokojem i komfortem. Taki samochód odgradza użytkownika od miejskiego smrodu i hałasu, pozwala mu zrelaksować się i skupić.
Audi urbansphere z radością zmieni fotele w leżanki, a ich użytkownikom automatycznie przygotuje i poda ulubiony napój. Zapewni przestrzeń, światło, dźwięk i komunikację z zewnętrznym światem. Jeśli właściciel będzie chciał przejąć prowadzenie, zawczasu przygotuje dla niego kierownicę i pedały.
Audi urbansphere to mało kreatywna koncepcja, ale może być bliższa prawdziwego samochodu przyszłości, niż się nam wydaje. Łączy wszystkie aktualne trendy: elektryfikację (bo oczywiście jest na prąd), autonomię i komunikację ze światem zewnętrznym. To nowoczesna kapsuła deprywacji sensorycznej i osobista oaza spokoju.
Oczywiście tylko dla garstki wybranych, bo Audi urbansphere próbuje zdefiniować na nowo pojęcie luksusu. W przyszłości nie ma oznaczać znakomitych osiągów i drogich materiałów do wykończenia wnętrza, tylko możliwość zapewnienia sobie spokoju, uniknięcie stresów i oszczędność czasu, którego nie da się przecież kupić. Dla zwykłych Ziemian pozostanie komunikacja masowa. Oby ewoluowała w podobnie atrakcyjnym kierunku.