Samochody elektryczne mają wiele zalet, ale i trochę wad. Do tych drugich należy długotrwałe uzupełnianie energii niezbędnej do dalszej jazdy. Samochód z silnikiem spalinowym może być gotowy do kontynuowania podróży po kilku minutach na stacji benzynowej.
Więcej wiadomości o samochodach elektrycznych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Z elektrycznym sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Po pierwsze, póki co stacji ładowania jest znacznie mniej niż paliwowych, zwłaszcza w mniej rozwiniętych krajach Europy. Po drugie, naładowanie akumulatora do pełna zajmuje kilka godzin, a nie parę minut.
O tym jak to może być ważne, przekonał się właściciel Tesli Model S z Kijowa, który utknął bez prądu w rumuńskim Sybinie. Dobrze sobie zdawał sprawę, że od tego, w jakim tempie oddala się od strefy wojny, może zależeć jego życie.
Na szczęście przymusowy postój przydarzył mu się dopiero za granicą, w rumuńskim mieście Sybin. Kierowca elektrycznego auta planował skorzystać z tamtejszej stacji Supercharger Tesli, ale założył zbyt mały margines bezpieczeństwa i prąd skończył mu się w odległości około kilometra przed dotarciem do celu.
W dodatku zablokował swoim autem prawy pas ruchu i był winowajcą zatoru drogowego. Na szczęście zatrzymał się tuż obok stacji benzynowej OMV. Uzupełnił energię w akumulatorach swojej Tesli w najbardziej prymitywny sposób, jaki jest możliwy: rozwinął przedłużacz i ładował je z gniazdka 230 V.
O nietypowej awarii poinformował rumuński lokalny serwis Oradesibiu.ro publikujący wiadomości dotyczące tego pięknego, średniowiecznego miasta leżącego na terenie malowniczej Transylwanii.
Ładowanie prądem zmiennym o napięciu 230 V to wyjątkowo powolna metoda uzupełniania energii w akumulatorach trakcyjnych w samochodach elektrycznych, które mają dużą pojemność. W przypadku Tesli Model S to może być nawet 100 kWh. Samochód ukraińskich pechowców miał raczej mniejszą baterię. Sądząc po zdjęciach, został wyprodukowany w okolicach 2014 lub 2015 roku, dlatego jego akumulatory mogły mieć pojemność pomiędzy 60 kWh, a 90 kWh brutto.
Poza tym właściciel doładował go w tylko w takim stopniu, żeby dotrzeć do ładowarki Supercharger w centrum handlowym nieopodal. Miał szczęście, bo pierwsza stacja ładowania Tesli powstała w miejscowości Sybin zaledwie rok wcześniej, w 2021 roku.
Szczęście w nieszczęściu, że prąd w akumulatorach kijowskiej Tesli wyczerpał się po przekroczeniu granicy z Rumunią, gdzie kierowca i pasażerowie byli już bezpieczni. Strach pomyśleć, jak mógłby skończyć się taki niezaplanowany postój na terenie Ukrainy.
Długi czas ładowania akumulatorów trakcyjnych w samochodach elektrycznych może nie być dużą wadą w codziennej eksploatacji, zwłaszcza jeśli wypracujemy sobie optymalny schemat korzystania z takiego auta i jesteśmy zapobiegliwi. Gorzej w sytuacji awaryjnej, nawet jeśli okoliczności nie są tak dramatyczne, jak w wyżej opisanym przykładzie. A zwłaszcza jeśli mieszkamy w rejonie, w którym infrastruktura do ładowania wciąż raczkuje.
Wtedy auta na prąd jeszcze długo będą mniej godne zaufania, niż poczciwy samochód z silnikiem diesla. Takimi autami często da się przejechać nawet 1000 km, a po kilku minutach być gotowym do dalszej drogi. Z danych udostępnionych przez Teslę wynika, że na terenie Ukrainy było około 5000 egzemplarzy samochodów tej amerykańskiej firmy, mimo że do tej pory u naszych wschodnich sąsiadów nie ma oficjalnego przedstawicielstwa Tesli.
Wkrótce po rozpoczęciu przez Rosję wojny na terenie Ukrainy, Elon Musk wyłączył płatności na kilku ładowarkach Supercharger w pobliżu ukraińskiej granicy (w Polsce, Słowacji i Węgrzech), aby ułatwić opuszczenie kraju właścicielom samochodów tej marki.