Stany Zjednoczone to jeden z najważniejszych rynków motoryzacyjnych na świecie. I jeśli jakiekolwiek samochody mają go odmienić, to właśnie takie jak Chevrolet Silverado. Choć termin "samochody" jest tu trochę nieprecyzyjny. Amerykanie słowa "cars" używają do modeli, które dobrze znamy z naszych rankingów bestsellerów. Jednak trzy pierwsze miejsca, co roku i od wielu lat, w zestawieniu hitów sprzedaży w USA zajmują trzy "trucks" - Ford serii F, Chevrolet Silverado oraz Ram. Wszystkie trzy pikapy to symbol i duma amerykańskiej motoryzacji.
I wszystkie trzy modele wjeżdżają w nową erę. Jeszcze kilka lat temu jak Ford nieśmiało mówił, że zelektryfikuje F-150, dodając do oferty hybrydę, a w przyszłości może i wersję stuprocentowo elektryczną, to wielu pukało się w głowę, a media za oceanem twierdziły, że "zamarznie wtedy piekło". W 2022 r. w pełni elektryczny pikap już nikogo nie dziwi. Swojego pokazała Tesla, w takiej postaci wraca Hummer, głośno jest o Rivianie, ale wersję EV dostał także nr 1 tamtego rynku, czyli F-150. Chevrolet właśnie zaprezentował nr 2, czyli Silverado EV. Ram na prąd w sprzedaży to tylko kwestia czasu.
Chevrolet, dokładnie tak samo jak Ford, nie zapomina o konserwatywnych klientach. Dlatego nikt nie mówi, by Silverado EV miał wyprzeć klasyczne odmiany. GM skupia się raczej na zaletach elektryka i daje do zrozumienia, że to po prostu nowa wersja w gamie i jej dopełnienie. Z czasem na pewno będzie zyskiwać na znaczeniu, ale tu i teraz trzon oferty dalej będą stanowi pikapy ze spalinowym silnikiem. Również wielkimi V-ósemkami Diesla.
Chevrolet Silverado EV do regularnej sprzedaży ma trafić w roku 2023. Sporo szczegółów będzie więc ujawnianych przez kolejne miesiące, ale wiemy już całkiem sporo. Podano m.in. wyjściową cenę flotowej wersji WT - wstępnie to 39 000 dolarów. Z kolei pierwsze na drogi wyjadą wszystko mające, dostępne tylko z najmocniejszym napędem wersje First Edition. Tutaj na matce z ceną widzimy aż 105 000 dolarów. To jednak premierowa, limitowana propozycja.
Standardowo Silverado EV może ciągnąć za sobą przyczepę o masie 3,5 tony, ale Chevrolet podkreśla, że ze specjalnym pakietem uciąg wzrośnie nawet do 9 ton. Pojemna ma być także paka - będzie można na nią zabrać przedmioty o długości 2743 mm lub 3302 mm, jeśli otworzymy burtę. Pikap pod maską nie ma silnika, a całkiem spory bagażnik. Imponować mają także schowki w kabinie. Ten pomiędzy kierowcą i pasażerem pomieści aż 31,8 litra. Z pierwszych informacji wynika, że Silverado EV będzie dostępne tylko w nadwoziu Crew Cab.
Producent nie podaje jeszcze dokładnych parametrów w kwestii akumulatorów, ale zasięg ma wyraźnie przekroczyć 600 km - mowa o 644 km. Na razie chwalono się raczej szybkim ładowaniem 350 kW, które przy odpowiednio szybkiej ładowarce pozwoli zwiększyć zasięg o 160 km w 10 minut. Więcej wiemy o dwóch wersjach napędowych. Już bazowa ma mieć 544 KM i 834 Nm. Jeszcze mocniejsza RST to 673 KM i 1056 Nm. Odmiana RST potrzebuje 4,5 sekundy, żeby rozpędzić się od 0 do 100 km/h.
Bliżej premiery mają być ujawniane kolejne wersje. Poznamy też więcej informacji i szczegółów nowego Silverado. Z naszej perspektywy to ciekawostka. Nasze, mniejsze o rozmiar, pikapy jeszcze nie doczekały się wersji EV. Ale to pewnie tylko kwestia czasu.