Używane samochody elektryczne mogą być kluczem do rewolucji. Oszczędności i niezła cena

Rewolucja jest elektryzująca - tak przynajmniej krystalizuje się najbliższa przyszłość motoryzacji. Pojazdy elektryczne lub wyposażone w ogniwa paliwowe zasilane wodorem, mają być kluczem do neutralności transportu, w tym również drogowego. By to jednak osiągnąć konieczne są działania na wielu frontach. W tym również zachęcenie klientów do aut z drugiej ręki.

Obecna sytuacja sprzedażowa nie napawa optymizmem. Brak półprzewodników, problemy z surowcami czy zerwane łańcuchy dostaw, doprowadziły do sytuacji, gdzie na nowy pojazd czeka się średnio od 6 do 9 miesięcy. "Jeszcze w sierpniu na auto z salonu czkaliśmy ok. 5 miesięcy" – powiedział Michał Knitter, wiceprezes Carsmile. Co gorsza tym problemom towarzyszy znaczący zrost cen, który w perspektywie roku może sięgnąć nawet 20 procent. Knitter dodał, że "Nowością jest skala podwyżek cen, jaką obserwujemy w ostatnim czasie. Producenci zmieniają cenniki aut co półtora miesiąca, a zakres prezentowanych podwyżek w nowym cenniku to średnio 2-4 proc.".

Na stronie głównej gazety.pl codziennie piszemy o sytuacji na rynku i prognozach ekonomistów na najbliższe miesiące oraz lata

Zobacz wideo Samochód przełomowy dla Volkswagena? Sprawdzamy model ID.3

Coraz drożej

Z wyliczeń Carsmile wynika, że średni koszt miesięczny przy wynajmie dla klientów, którzy zawarli umowę w październiku tego roku, wynosił 1750 zł netto, czyli 2153 zł brutto. Dla umów zawartych w styczniu było to 1494 zł netto – 1837 zł brutto. Tym samym między styczniem, a październikiem średni wzrost wyniósł 256 zł netto – 315 zł brutto, co daje 17 proc. Według prognoz Carsmile, w 2021 r. ceny transakcyjne nowych aut zwiększą się o 15-20 proc.

Zwiększające się ceny nowych aut oraz brak ich dostępności, przekłada się na podwyżkę kosztów zakupu pojazdów używanych. Jeszcze w listopadzie Puls Biznesu informował, iż od stycznia mediana cen wzrosła o 6,5 proc., do poziomu 41 550 zł. Inne auta podrożały o 4-7 proc., w zależności od modelu. Co gorsza sytuacja ta obserwowana jest w całej Europie – wynika z analiz AURES Holdings, operatora sieci AAA Auto. „Najbardziej podrożał volkswagen passat, trzeci na liście najpopularniejszych modeli oferowanych na rynku w Czechach. Mediana ceny pięcioletniego auta wzrosła o blisko 4,7 tys. zł. Nie pamiętamy tak szybkiego wzrostu cen" – komentował dla PB, Petr Vanecek, dyrektor operacyjny centrum samochodowego AAA AUTO.

Z zachodu na wschód

Mimo rosnących cen, Polacy są coraz chętniejsi do zakupów. Galopująca inflacja sprawia, że obywatele chcą kupować, dopóki pieniądz ma jeszcze jakąkolwiek wartość. Pewnym dowodem na to może być import pojazdów. Tylko w październiku tego roku sprowadzono do Polski ponad 79 tys. używanych samochodów osobowych i dostawczych DCM do 3,5 tony.

Jest to wynik o niespełna 3 proc. gorszy w stosunku rok do roku – wynika z danych PZPM i Samar. Z kolei od początku roku udało się do kraju sprowadzić 796 357 sztuk, co jest o 11,8 proc. większą wartością niż w analogicznym okresie 2020 r.

Choć to nie dziwi to niestety niepokojący jest średni wiek sprowadzanych aut. Jest to 12,4 roku. W październiku średnia wyniosła o 3 miesiące mniej (12,1). Z kolei tylko dla aut z silnikami benzynowymi, średni wiek był większy i wynosił 13 lat i 5 miesięcy. Warto też podkreślić, iż nadal słabnie zainteresowanie Dieslami – udział w imporcie tego typu pojazdów wyniósł 41,3 proc. – mimo że średni wiek w tym przypadku to 11,3 roku. Największa grupa pojazdów przyjeżdżających do Polski pochodzi z Niemiec, Francji i Belgii.

Elektryk z drugiej ręki

To właśnie m.in. w tych krajach bardzo silnie promuje się elektromobilność. Zwiększająca się liczba e-pojazdów w tamtych regionach Europy, powoduje, że wysłużone auta trafiają dalej na wschód, w tym do naszego kraju. Jednak wraz z upływem czasu oraz wzmacniającą się ofertą aut elektrycznych, pojawiają się oferty używanych e-samochodów. Choć na razie nie ma ich za dużo, to już można znaleźć takie oscylujące w granicach do 50 tysięcy złotych. Głównie dotyczą one takich modeli jak np. Nissan Leaf czy Renault Zoe. Wynika to z faktu, że są to modele długo dostępne na rynku. Co ważne są to auta, które mimo upływu czasu nadal mają wiele do zaoferowania. Przykładem może być w dobrym stanie akumulator, bogate wyposażenie i tańsze koszty eksploatacji.

Dotyczy to nie tylko tańszego ładowania w warunkach domowych (przejechanie 100 km to koszt około 6 zł), ale też przeglądów. Przykładem może być choćby koszt okresowego przeglądu (48-miesięcy, 60 tys. zł) Volkswagena ID.3 i Volkswagena Golfa. Dla pierwszego jest to 1401,98 zł. Z kolei w drugim przypadku koszt ten wynosi 2415,10 zł. W to wlicza się olej, części, robocizna i rabat. Z kolei dla Volkswagena ID.4 i Volkswagena Tiguana wartości te wynoszą odpowiednio 1844,91 i 2774,92 zł. Te różnice wynikają m.in. z uproszczonej przekładni jednobiegowej, zdecydowanie mniejszej liczby elementów ruchomych w silniku (20 – BEV vs 2000 – ICE) czy zastosowaniu systemu rekuperacji, który oszczędza układ hamulcowy. Kolejną kwestią są też udogodnienia związane z jazdą autem elektrycznym. Można nimi bezkarnie jeździć buspasami oraz nie płacić za parkowanie w Strefach Płatnego Parkowania Niestrzeżonego.

Niewykluczone jest, że w niedługim czasie powstanie również inicjatywa na rzecz wsparcia elektrycznych pojazdów używanych. Byłoby to zasadnym posunięciem, choćby z tego względu, że w Polsce nadal średni wiek pojazdów oscyluje w granicach 12-14 lat. Pomimo dotacji do nowych e-samochodów, może być trudne ich szybkie rozpromowanie, gdyż nie są to najtańsze produkty. Jednak, gdyby można było zakupić używany ich wariant i to ze wsparciem, to jest duża szansa, że sporo klientów wybrałaby właśnie takie pojazdy. Jakby nie patrzeć takie rozwiązanie byłoby typowym win-win nie tylko dla producentów, ale też użytkowników.

Nissan LeafNissan Leaf fot. Piotr Mokwiński

Potencjał związany z używanymi samochodami elektrycznymi zauważono w raporcie „EV z drugiej ręki. Wsparcie rynku używanych samochodów elektrycznych szansa na przyspieszenie dekarbonizacji sektora transportu w Polsce", przygotowanym przez Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych, który swoją premierę miał podczas Kongresu Nowej Mobilności. To właśnie na tym wydarzeniu przedstawiono najważniejsze tezy uwzględnione w dokumencie. Wśród tych wybranych można przytoczyć choćby tą, która wskazuje, że 66 proc. używanych pojazdów elektrycznych z drugiej ręki nie przekracza 4 lat. Kolejną jest to, że średnia cena tych pojazdów to ponad 117 tys. zł. jest to nieporównywalne do aut spalinowych. Jednak w coraz większej liczbie krajów zaczyna się wprowadzć dotacje do ich zakupu. przykładem mogą być: Niderlandy – 2 tys. euro, Niemcy – 6 tys. euro, Litwa i Francja, gdzie przy uwzględnieniu premii za równoległe zezłomowanie pojazdu spalinowego – jest to odpowiednio 3,5 i 7 tys. euro. PSPA przygotowało już rekomendacje dla programu dofinansowania przez NFOŚiGW. Niedługo poznamy więcej szczegółów na ten temat. Jeżeli by doszło to do skutku to istniałaby duża szansa, że wielu klientów postanowiłoby zakupić używany samochód elektryczny.

Więcej o:
Copyright © Agora SA