Czy to nie paradoks, że gdy kierowca Tesli spowoduje wypadek, narzekamy na Autopilota? Zapominamy, że wbrew marzeniom Elona Muska, auta tej marki zgodnie z prawem wciąż nie są autonomiczne. Wina zawsze leży po stronie kierowcy. Tym razem jednak udało się jej uniknąć.
Telewizja ABC7 z Kalifornii zawiadomiła, że w czwartkowy (16.09.2021) wieczór w USA wydarzyła się historia, która nieco podreperuje nadszarpnięty wizerunek Autopilota. Elektryczna Tesla samodzielnie i bezpiecznie wiozła kierowcę prawdopodobnie tak pijanego, że stracił świadomość.
Przynajmniej takie są podejrzenia kalifornijskiej policji, która zlokalizowała i bezpiecznie zatrzymała w okolicy Glendale Teslę Model Y jadącą automatycznie po autostradzie. Funkcjonariusze drogówki zrobili to, wjeżdżając przed nią i stopniowo hamując.
Elektryczny samochód grzecznie się zatrzymał w pobliżu zjazdu autostrady nr 134 na autostradę nr 5. Wtedy okazało się, że za kierownicą siedzi kierowca, ale jest niezbyt przytomny. Kierowca również został zatrzymany, w policyjnym areszcie, do wyjaśnienia, czy "prowadził" pod wpływem alkoholu lub substancji odurzających (ang. DUI: Driving Under Influence).
Zgodnie z raportem policji drogowej z Kalifornii Tesla początkowo obtarła bok o autostradową bandę, ale później kontynuowała podróż w bezpieczny sposób. Być może uratowała życie swojemu kierowcy, który raczej nie by samodzielnie daleko nie zajechał.
W sumie nie wydarzyło się wiele, policja nawet nie sklasyfikowała swojej akcji jako pościgu, bo trudno mówić o ściganiu, kiedy samochód jedzie sam. Za to funkcjonariusze dodali, że jadące w automatycznym trybie auto znacznie łatwiej zatrzymać niż pijanego kierowcę.
Taka sytuacja jest dobrym momentem, żeby przypomnieć o tym, że to wciąż kierowcy są odpowiedzialni za wszystkie wypadki spowodowane nieostrożną jazdą, niezależnie, czy chodzi o Teslę, czy samochód dowolnej innej marki. Tym tragicznych skutków udało się uniknąć.