Rząd szykuje 800 milionów zł na wsparcie elektromobilności. Powstaną stacje tankowania wodorem i ładowania prądem

Właśnie powstał nowy projekt rozporządzenia, zgodnie z którym taką kwotę będzie można rozdysponować na rozwój infrastruktury zasilającej. Na liście potencjalnych beneficjentów są spółki energetyczne, dealerzy samochodów, związki pracodawców, samorządy oraz inne organizacje. Celem jest wykreowanie mody na ekologiczny transport.

Jeśli rozporządzenia spotka się z pozytywną opinią i wejdzie w życie, pieniądze będą czerpane ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Mają stanowić bodziec do rozwoju elektromobilności. Tym razem rząd wziął się za nią od strony infrastruktury. Słusznie, bo ekspercie wskazują, że właśnie ona jest głównym ograniczeniem rozwoju elektromobilności.

Bezzwrotne dotacje w wysokości do 75 proc. kosztów kwalifikowanych inwestycji mają posłużyć do powstawania nowych punktów ładowania prądem samochodów oraz stacji tankowania wodorem. Mogą też być użyte do rozbudowy istniejącej infrastruktury. Wprawdzie w Polsce póki co nie ma żadnej stacji tankowania wodoru, ale wiele stacji ładowania oferuje prąd o stosunkowo niskiej mocy.

Korzystając z dotacji można będzie je zmodernizować, tak by umożliwiały tzw. szybkie ładowania - od 50 do 150 kW. Potencjalni inwestorzy będą mogli otrzymać zwrot kosztów za zakup urządzeń, koszty robót budowlanych, powstanie instalacji przyłączeniowej itd. W przypadku większości podmiotów dofinansowanie może pokryć maksymalnie połowę kosztów kwalifikowanych.

Toyota MiraiToyota Mirai fot. Łukasz Kifer

Wyjątkiem są nieduże gminy (do 100 tys. mieszkańców), które będą mogły sfinansować z takich środków nawet do 75 proc. kosztów kwalifikowanych inwestycji, jeśli nie będą to punkty przy drogach szybkiego ruchu. Zdaniem pomysłodawców ma to stymulować równomierny rozwój rynku usług ładowania pojazdów elektrycznych.

Dotacje mają być rozdysponowane do końca 2023 roku. Przedstawiciele Ministerstwa Klimatu i Środowiska, którzy są pomysłodawcami projektu rozporządzenia uważają, że obecna sieć około 1700 punktów ładowania w Polsce jest niewystarczająca do wzrostu zainteresowania elektromobilnością, zwłaszcza że wiele z nich nie umożliwia szybkiego naładowania pojazdu.

Dalej w uzasadnieniu projektu czytamy, że przy średnim dystansie rocznym (8500 km) oraz dziennym (23 km) przejeżdżanym przez polskiego kierowcę, wystarczy doładowanie raz na kilka dni. Zdaniem inicjatorów projektu główna przeszkoda w rozpoczęciu eksploatacji samochodu elektrycznego jest psychologiczna.

Kierowcy nie kupują samochodów elektrycznych bo nie mają gdzie ich ładować

Jeśli powstanie wystarczająco gęsta infrastruktura służąca do ładowania oraz tankowania wodorem, kierowcy poczują się zachęceni i większy odsetek z nich przestawi się na bardziej ekologiczny model transportu. W tej chwili użytkowanie samochodów z ogniwem paliwowym na wodór jest niemożliwe, właśnie z tego powodu.

Samochody elektryczne można użytkować do codziennej jazdy, ale krajowa infrastruktura, a zwłaszcza sieć szybkich ładowarek, nie zachęca do dalszych podróży. Dzięki programowi dotacji rządowych ma się to zmienić. Jeśli proponowany program wejdzie w życie i okaże się skuteczny, zostaną opracowane kolejne.

Miejmy nadzieję, że tak będzie. Przykłady bardziej rozwiniętych krajów pokazują, że rządowe zachęty są niezbędne do rozwoju rynku samochodów na paliwa alternatywne, przynajmniej na tym jego etapie. Dotychczasowe próby zachęcenia kierowców do zakupu aut elektrycznych spełzły na niczym, bo były zbyt mało atrakcyjne. Z dopłat do aut z takim napędem skorzystało niewielu użytkowników.

W Polsce jest coraz więcej samochodów elektrycznych, przybywa też stacji ładowania
W Polsce jest coraz więcej samochodów elektrycznych, przybywa też stacji ładowania  Fot. Cezary Aszkiełowicz / Agencja Wyborcza.pl

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.