Oznacza to, że za dziewięć lat na terenie Wielkiej Brytanii nie będzie można sprzedawać nowych samochodów osobowych ani użytkowych ze spalinowym silnikiem - benzynowym lub wysokoprężnym. Pięć lat później zakaz rozszerzy się także na auta z napędem hybrydowym.
Żeby ograniczenia nie wywołały chaosu, w najbliższych latach Wielka Brytania zainwestuje miliardy funtów w rozwój infrastruktury służącej do ładowania akumulatorów samochodów na prąd. Podobno w całym kraju powstanie 25 milionów nowych punktów.
Rząd Borisa Johnsona przyspiesza politykę proklimatyczną, bo próbuje dotrzymać słowa złożonego w sprawie osiągnięcia przez Wielką Brytanię zerowego bilansu CO2 w 2050 roku. Żeby to było możliwe, przemysł i transport muszą radykalnie zmniejszyć jego emisję w nadchodzących latach.
Dlatego w 2030 roku na terenie Wielkiej Brytanii zostanie zakazana sprzedaż nowych samochodów osobowych i użytkowych z silnikami spalinowymi, a od 2035 r. również z napędem hybrydowym. Nie sprecyzowano, czy będą z tego wyłączone hybrydy typu plug-in - takie, które można ładować z gniazdka i na ograniczonym dystansie korzystać z nich jak z samochodów elektrycznych.
Ograniczenia nie obejmą też rynku aut używanych, ani samochodów użytkowanych już przez kierowców, a przynajmniej nic o takim zakazie nie wiadomo. Wciąż będzie można nimi jeździć po Wyspach, ale centra dużych miast mogą się stać dla takich aut niedostępne. W wielu przypadkach ten proces już się zaczął. Najlepszy przykład stanowi stolica. W Londynie strefy ULEZ (Ultra Low Emission Zones) zostały wprowadzone w 2019 roku.
Johnson deklaruje, że jego rząd przeznaczy 2,8 miliarda funtów na rozwinięcie infrastruktury energetycznej oraz produkcję akumulatorów. Nie wyjaśnia tylko do czego mają służyć - producenci samochodów i autobusów mają własnych dostawców i samodzielnie rozwijają takie technologie coraz bardziej konkurencyjnym rynku. Być może chodzi o składowanie nadwyżek energii.
Wielka Brytania wyznaczyła sobie bardzo ambitny cel. Chce być pierwszym krajem z grupy G7, który zredukuje emisję CO2 netto do zera do 2050 roku. Oznacza to konieczność przeprowadzenia technologicznej rewolucji we wszystkich gałęziach przemysłu. Transport jest tylko jedną z nich.
Na zrealizowanie tego programu rząd chce przeznaczyć 12 miliardów funtów z budżetu państwa. Ponadto planuje na różne sposoby zaktywizować sektor prywatny do wydania na ten cel trzykrotnie wyższej kwoty. Można się domyślać, że aby to osiągnąć, użyje metody "marchewki i kija".
Dotyczy to również przemysłu motoryzacyjnego. Producenci samochodów będą musieli wydać wiele miliardów, aby sprostać wymaganiom brytyjskiego społeczeństwa. Według oceny administracji rządowej oznacza to też powstanie w Wielkiej Brytanii aż 250 tys. nowych miejsc pracy dla specjalistów, którzy już w 2030 roku będą zaangażowani w realizację tych założeń.