O ile prostota i trwałość jednostek elektrycznych nie budzi wątpliwości, o tyle żywotność akumulatora już tak. Stosowane baterie są pokaźnych rozmiarów. Wszystko po to, aby zapewnić użytkownikowi akceptowalny zasięg pozwalający na bezstresowe dojazdy chociażby do pracy. Wertując zalecenia samych producentów i specjalistów, możemy wyliczyć kilka wskazówek, dzięki którym w zauważalnym stopniu wydłużymy żywot akumulatora wysokiego napięcia. Warto pamiętać, że jego wymiana po gwarancji może kosztować w modelach premium nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Drugą kwestią jest mnogość modeli elektrycznych. Do polskich salonów właśnie wjechał VW ID.3 oferujący w najmocniejszej wersji zasięg na poziomie 550 kilometrów (WLTP). Uwagę zwraca też Hyundai Kona z baterią o pojemności 64 kWh. Nie możemy zapomnieć o Nissanie Leafie, Renault Zoe, Mercedesie EQC czy kilku modelach Tesli.
Jedną z kluczowych kwestii jest szybkość i siła ładowania. Najlepsze dla trwałości baterii jest powolne uzupełnianie energii z typowego, domowego gniazdka. Zależnie od modelu, procedura może trwać od kilkunastu do kilkudziesięciu godzin. W takich warunkach akumulator nie nagrzewa się do niebezpiecznych wartości.
Tutaj pojawia się natomiast pewna sprzeczność, bowiem medialni specjaliści głoszący doskonałe dopracowanie technologii i infrastruktury szybkich ładowarek, zawsze zapominają o aspekcie mocno skracanej trwałości. W dłuższej perspektywie przekłada się to bezpośrednio na niższą pojemność akumulatora, czyli mniejszy użyteczny zasięg auta. Ładowanie elektryka z gniazdka w pracy czy domu, ma nie tylko zbawienny wpływ na jego trwałość, ale również pozwala istotnie zredukować koszty użytkowania. W tym miejscu warto zwrócić uwagę na ceny. W taryfie nocnej, gdy elektrownie mają duże, niewykorzystane zapasy energii, jeden kW z domowego gniazdka kosztuje około 35 groszy. W dzień zapłacimy 55 groszy. Taka sama ilość energii ze stacji Greenway lub PGE, będzie kosztować nawet 2 zł. Należy jednak pamiętać, że szybka ładowarka uzupełni prąd do 80-85 procent w niespełna godzinę.
Kolejnym zagadnieniem pomijanym przez wielu producentów jest optymalny poziom naładowania akumulatora dla jego wytrzymałości. Wbrew pozorom, notoryczne osiąganie wyniku 100 procent naładowania jest szkodliwe, podobnie jak jego skrajne rozładowywanie. Specjaliści radzą, aby poruszać się w przedziale 20-80 procent. Pełny akumulator nie jest w stanie przyjąć energii odzyskiwanej podczas hamowania. Co więcej, jak możemy zauważyć obserwując sam proces ładowania, drastycznie zwalnia on po przekroczeniu poziomu 80 procent. Oczywiście, dla uzyskania maksymalnego deklarowanego zasięgu, możemy naładować akumulator do pełna. Nie stracimy jakiejkolwiek gwarancji. Niemniej, mówimy tutaj o trwałości baterii, nie o względach praktycznych związanych z użytkowaniem elektryka.
Bardzo niski poziom baterii również okazuje się niekorzystny dla jej żywotności. Pamiętajmy, że także na postoju auto elektryczne zużywa energię – zasilając liczne urządzenia pokładowe. Tesla informuje o dziennym zużyciu na poziomie 1 procenta. Najgorsze dla akumulatora są kilkutygodniowe lub miesięczne postoje z niskim poziomem naładowania. Eksperci jasno informują o dużym ryzyku powstania uszkodzeń, które odbiją się na faktycznej pojemności baterii i czasie jej ładowania. Dla bezpieczeństwa, producenci zalecają by cyklicznie ładować auto w czasie długiego postoju. Tesla posuwa się o krok dalej sugerując, by jej pojazdy były ciągle podłączone do sieci na postoju.
Jednym z problemów, na który nie zawsze mamy wpływ są warunki atmosferyczne. Niektórzy producenci szczerze odradzają użytkowanie i parkowanie swoich pojazdów w temperaturze przekraczającej 30 stopni Celsjusza. Optymalny przedział to 0-20 stopni, ale w codziennym życiu bardzo często nie jesteśmy w stanie tego spełnić. Ujemne temperatury też nie są wskazanie. Dotyczy to zwłaszcza procesu ładowania. „Tankując” pojazd elektryczny na mrozie, w pierwszej kolejności system zużywać będzie energię na jej ogrzanie, a w upalne dni nastąpi jej chłodzenie. W efekcie, cały proces będzie trwał odpowiednio dłużej.
Kupno auta elektrycznego to dopiero początek faktycznych wydatków. Koszty zużywanego prądu z łatwością utrzymamy na akceptowalnym poziomie. Jeśli mamy w okolicy bezpłatną ładowarkę, pokonywanie kolejnych kilometrów nie uszczupli domowego budżetu. Znacznie trudniej będzie użytkownikowi spełnić wszystkie zalecenia dotyczące akumulatora. Co gorsza, kupując pojazd z rynku wtórnego dochodzi jeszcze niepewna historia wypadkowa czy popowodziowa pojazdu. Niemniej, dysponując suchym garażem i własnym gniazdkiem, eksploatacja elektryka zapewni sporo radości.