Z samochodami Tesli ostatnio jest podobnie jak z niegrzecznymi uczniami w klasie. Nawet jeśli przypadkowo uczestniczą w niebezpiecznej sytuacji, wszyscy obarczają ich winą za jej spowodowanie. Tym razem to jednak niemożliwe. Właściciel elektrycznego SUV-a spokojnie czekał na zmianę świateł, gdy w stojący samochód wleciał dostępny na amerykańskim rynku Nissan Sentra.
Kierowca białego sedana zbyt długo jechał zwężającym się pasem i zawadził o krawężnik. Przez to stracił kontakt z nawierzchnią, przeleciał nad trawnikiem na drugą jezdnię i zakończył krótki lot, uderzając w narożnik Tesli Model X.
Biorąc pod uwagę siłę uderzenia, trzeba przyznać, że nadwozie Modelu X z nietypowymi drzwiami przeszło przymusowy test zderzeniowy nad podziw dobrze. Uległo odkształceniu, ale jego struktura zachowała integralność, co oznacza, że ma wysoką sztywność.
Strach pomyśleć jak mógłby zakończyć się taki sam wypadek z udziałem lżejszego i delikatniejszego samochodu w roli bezbronnej ofiary. Elektryczny SUV nie stanął nawet w ogniu, więc nawet najbardziej zagorzali wrogowie amerykańskiej marki tym razem nie mogą jej nic zarzucić.
Wręcz przeciwnie. Właściciele tesli Model X po obejrzeniu wideo powinni poczuć się całkiem bezpiecznie, bo są dobrze chronieni, a układ autonomicznej jazdy Autopilot tym razem był niewinny.
Stosując argumentację komentatorów nastawionych negatywnie do amerykańskiej firmy, o spowodowanie wypadku można oskarżyć systemy bezpieczeństwa, w które jest wyposażony Nissan Sentra. Japoński konkurent BMW serii 3 w zależności od wersji również ma cały zestaw elektronicznych asystentów pilnujących kierowcy.
Należy do nich układ przestrzegający przed najechaniem na inny pojazd i chroniący przed niepożądanym opuszczeniem pasa ruchu. Tym razem to nie wystarczyło. Wobec nieuwagi i lekkomyślności niektórych kierowców nawet najbardziej zaawansowane systemy stają się bezradne.