Opinie Moto.pl: Mercedes EQC. Sprawdzamy elektrycznego SUV-a Mercedesa. Jaguar i Audi zyskały poważnego konkurenta

Na dystansie 200 kilometrów sprawdziliśmy, ile jest warta najnowsza elektryczna propozycja ze stajni Mercedesa. Zaliczyliśmy miejskie korki, lokalne, nadszarpnięte brakiem remontów drogi, a także autostradę. Mamy konkretne wnioski.

Pomijając BMW, Mercedes jako ostatni dołączył do grona producentów premium wprowadzających na rynek modele z potężnymi bateriami i zasięgiem na poziomie 350-400 kilometrów. Zaczęło się od Tesli. Obecny model X Lon Range ma akumulatory o pojemności 100 kWh. Jaguar I-Pace oferuje 90 kWh, natomiast Audi e-tron 55 quattro 95 kWh.

Na tym tle EQC wypada nieźle, choć zamyka stawkę. Ma 80 kWh i 408 koni mechanicznych. Wyglądem przypomina SUV-a, choć ma niewiele ponad 13 centymetrów prześwitu i w rzeczywistości jest napompowanym hatchbackiem. 15 procent części pochodzi z uterenowionego GLC. Dużym, trzeba przyznać. Ma 476 centymetrów długości, 188 szerokości i 162 wysokości. Rozstaw osi wynosi 287 cm. Dwubryłowa sylwetka przedstawia się atrakcyjnie i wybiega stylizacją w przyszłość.

Mercedes EQCMercedes EQC fot. Mercedes

Wzorowe wyciszenie

Zajmując miejsce w kabinie EQC można odnieść wrażenie, że obcuje się z pojazdem luksusowym i jednocześnie świetnie wyciszonym. Wrażenie nie ustępuje po uruchomieniu elektrycznego napędu i ruszeniu z miejsca. Mercedes bardzo dobrze izoluje od świata zewnętrznego i nie daje odczuć pasażerom, że jedziemy „tramwajem”. Mowa tu o charakterystycznym dźwięku, typowym nie tylko dla pojazdów szynowych komunikacji miejskiej, lecz również dla aut pokroju Nissan Leaf lub VW e-Golf.

Równie dobre wrażenie robi zawieszenie. Mercedes postawił na stalowe sprężyny i samopoziomowanie tylnej osi. Tylko tyle, bowiem w Audi mamy do czynienia z pełną pneumatyką. Niemniej, taki zestaw w niemieckim aucie sprawdza się bez zarzutu. Sprawnie filtruje nierówności na 20-calowych obręczach i zachowuje odpowiednią sztywność podczas pokonywania zakrętów. Układ kierowniczy, choć nieco za mocno wspomagany, pasuje do charakteru auta. To taki kompromis między aż zbyt wygodnym e-tronem, a sportowo nacechowanym I-Pace'm.

Mercedes EQCMercedes EQC fot. Mercedes

2,5 tony w trasie

Duża pojemność baterii wymusza przy obecnej technologii wysoką masę pojazdu. Kilkaset dodatkowych kilogramów sprawia, że Mercedes w stanie gotowym do drogi waży 2,5 tony. Po dorzuceniu kilku pasażerów i solidnego bagażu, możemy mówić nawet o 3. To sporo, tym bardziej, że to średnia półka premium. Po pierwszych kilometrach można zapomnieć o nadwadze. EQC bardzo sprawnie nabiera prędkości i okazuje się niezwykle zwinny w ciasnych uliczkach. Wystartowaliśmy w centrum Łodzi, by dostać się do przedsionka województwa mazowieckiego i autostradą wrócić do bazy. Łącznie około 200 kilometrów. Ciekawy sprawdzian praktyczny. Jak poszło?

Do auta elektrycznego trzeba się przyzwyczaić. Nie tylko z uwagi na wszechobecną ciszę, lecz również nieco inną charakterystykę pracy poszczególnych zespołów. Zwłaszcza hamulca i pedału gazu. Ten drugi zmienia intensywność w zależności od wybranego trybu jazdy. Jak przystało na Mercedesa, do wyboru mamy ustawienie komfortowe, dynamiczne i ekonomiczne. Dodatkowo, możemy określić stopień rekuperacji podczas jazdy. Do tego służą manetki przy kierownicy. Przydatny jest też przycisk auto, który aktywnie dobiera siłę hamowania w zależności od warunków na drodze. Tyle teorii. Czas w drogę.

Pierwsze kilometry to niecodzienne wrażenie bezszelestnego pokonywania miejskich odcinków.

Poza zwinnością, cieszy reakcja na operowanie gazem. 408 koni mechanicznych i 760 Nm dostępnych od startu robią robotę. Do tego dochodzi wydajny napęd na obie osie i efektywna elektronika zapobiegająca buksowaniu kół i poślizgom. 2,5-tonowy pojazd rozpędza się do setki w 5,1 sekundy. Prędkość maksymalną ograniczono elektronicznie do 180 km/h. Wartości w zupełności wystarczające do żwawej jazdy.

Po opuszczeniu miasta trafiliśmy na lichej jakości, wojewódzkie drogi o oznaczeniu żółtym. Na tyle wąskie, że niejednokrotnie mijaliśmy się z autami z naprzeciwka zahaczając o pobocze. Na Mercedesie nie robiło to większego znaczenie, nawet w sytuacji, gdy rzęsisty deszcz tworzył duże kałuże. To też dobry moment na przetestowanie układów wspomagających jazdę. Inteligentna nawigacja wykrywa wcześniej zakręty, ograniczenia prędkości, także te okresowe i skrzyżowania. Tak dobiera w trybie automatycznym stopień rekuperacji, by kierowca mógł właściwie jedynie pedałem gazu zawiadywać przez całą trasę. Na przyzwyczajenie potrzeba zaledwie kilkunastu kilometrów.

Faktycznie. Na prostych odcinkach z EQC żegluje po odpuszczeniu gazu wykazując się minimalnymi oporami toczenia. Przed zakrętami mocno zwalnia, podobnie jak przed znakiem ustąpi pierwszeństwa lub stop. System działa, nawet w deszczu i na przeciętnie oznakowanych drogach, gdzie znaki potrafią zasłonić drzewa lub krzaki. Tam z pomocą przychodzi nawigacja. Dodatkowo, to najnowsza wersja wpisująca w centralny ekran obraz z kamery w wysokiej rozdzielczości. Rozwiązanie bardzo przydatne, ale montowane również w Klasie A. Wróćmy jeszcze na chwilę do zużycia prądu. Wspomaganie się rekuperacją w terenie niezabudowanym i jazdą z prędkością rzędu 60-90 km/h wiąże się z konsumpcją na poziomie 18-20 kWh na 100 km. Wynik pozwalający przejechać na „pełnym baku” ponad 400 kilometrów.

Mercedes EQCMercedes EQC fot. Mercedes

Niezła dynamika na autostradzie i o wiele wyższe zużycie prądu

Inaczej sytuacja wyglądała w drodze powrotnej. Wjazd na 50-kilometrowy odcinek autostrady wiązał się ze znacznie wyższym zapotrzebowaniem na energię. Utrzymywanie prędkości na poziomie dopuszczalnych 140 km/h, wraz z pracującymi wycieraczkami, klimatyzacją i audio, generował zapotrzebowanie na poziomie 27-28 kWh. W takim przypadku i tak zasięg pozwala na pokonanie trasy z Warszawy do Wrześni. Korzystnie natomiast przedstawia się dynamika przy wyższych szybkościach. Konieczność wjechania na lewy pas i dynamicznego wyprzedzenia kolumny ciężarówek nie stanowi dla EQC najmniejszego problemu. Dobra elastyczność i stabilność przy autostradowych prędkościach to mocne cechy niemieckiego auta. W takich warunkach warto jednak posiłkować się manetkami, by samemu dobierać stopień odzyskiwania energii. Tutaj automatyka radzi sobie nieco gorzej, niż w mieście.

Korzystaj z buspasów

Do miasta wjechaliśmy w godzinach szczytu komunikacyjnego. Do tego intensywny deszcz sprawił, że korki wydłużyły się przynajmniej dwukrotnie. Dla auta elektrycznego to nie jest przeszkoda. W końcu może w zgodzie z literą prawa korzystać z buspasów. Dodatkowo, przy niskich prędkościach świetnie sprawdza się automatyczna rekuperacja. Zestaw czujników i kamer wspomaganych nawigacją bez zarzutu reaguje na zator, czerwone światło, czy inną przeszkodę. Po kilku godzinach zapomnieliśmy, jak korzystać z lewej nogi. Spadło też zużycie energii. W aglomeracyjnych korkach, komputer pokładowy wskazuje około 23 kWh, co pozwala pokonać około 350 kilometrów.

Ładuj w domu lub pod marketem

Co ciekawe, według badań Santander Consumer Banku, Instytutu Badań Rynkowych i Społecznych IBRIS, 30 procent Polaków pokonuje rocznie 10-20 tysięcy kilometrów. Czyli od 27 do 54 kilometrów dziennie, wliczając w to weekendy. Tym samym, wystarczy Mercedesa wpiąć do ładowania raz na 10 dni, by zapomnieć o „tankowaniu”. To jednak ma wiele oblicz. Jeśli

korzystamy z szybkich ładowarek o mocy 50 kW, uzupełnianie energii trwa 1,5 godziny. Ładowanie z domowego gniazdka (230 V) wydłuża ten czas do 30 godzin. Najdłuższe rozwiązanie jest jednocześnie najtańszym. Przy taryfie nocnej, gdzie kW kosztuje 55 groszy, uzupełnimy „zbiornik” za 44 zł. Zakładając, że pojemność baterii pozwoli pokonać 350 km, 100 kilometrów będzie kosztować niewiele ponad 12 złotych. Wykorzystując prywatne, płatne ładowarki między innymi firmy Green Way, trzeba się liczyć z kosztami rzędu 52-53 złotych. Należy też pamiętać, że wciąż funkcjonują przy marketach, galeriach handlowych i w centrach miast bezpłatne punkty.

Mercedes EQCMercedes EQC fot. Mercedes

Przestrzeń umiarkowana

Kwestia zasięgu, mocy, kosztów ładowania i dynamiki jest bardzo istotna, ale nie możemy zapominać o wnętrzu. To w EQC wykorzystuje podzespoły znane z Klasy A, C i E. Mamy więc potężne wyświetlacze przed oczami kierowcy i w centralnej części kokpitu, a także charakterystyczny gładzik między fotelami. Multimediami, nawigacją, a także klimatyzacją można zawiadywać głosowo po wypowiedzeniu hasła „hej Mercedes”. Obsługa poszczególnych przyrządów wymaga przyzwyczajenia z uwagi na zaawansowane menu i mnogość opcji. Kokpit może się jednak podobać z uwagi na wysoką jakość wykończenia i atrakcyjnie zaprojektowane detale.

Miejsca w dwóch rzędach jest sporo, choć w pierwszym można poczuć się nieco klaustrofobicznie. To zasługa dość masywnej budowy tunelu i boczków drzwiowych. Na kanapie przestrzeni jest pod dostatkiem dla osób o wzroście do 185 centymetrów. Bagażnik w standardowej konfiguracji mieście przyzwoite 500 litrów. Po złożeniu asymetrycznej kanapy, jego pojemność rośnie do 1460 litrów.

Mercedes EQCMercedes EQC fot. Mercedes

Ekologia w cenie

Auta ekologiczne nie należą do przystępnych cenowo, a zwłaszcza te z metką premium. EQC będącym przełomem w palecie Mercedesa został wyceniony na 328 300 złotych. Co prawda, jest dość bogato wyposażony w standardzie, ale nietrudno wywindować kwotę na fakturze do 400 tysięcy.

Z drugiej strony, otrzymujemy auto korzystnie korelujące z codziennymi potrzebami. Trzeba się do niego przyzwyczaić, ale taki los wszystkich nowości. Oferuje rozsądny zasięg i funkcjonalność na poziomie średniej klasy SUV-ów. Nie zapuścimy się nim w bardziej wymagający teren, ale na asfalcie spisze się bez zarzutu. Nieźle się prowadzi, został świetnie wyciszony, a w kabinie zmieści 4 dorosłe osoby z pokaźnym bagażem.

>>> Jak ładować samochody elektryczne? Szwedzi mają na to pomysł:

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.