Nie wiemy, jak gasić samochody elektryczne. Polskiej straży pożarnej brakuje sprzętu

Kilka dni temu na drodze krajowej nr 91 doszło do pożaru hybrydowego BMW i8. Okazuje się, że ugaszenie pojazdu z takim napędem wcale nie jest proste, a w Polsce nie mamy technologii, która umożliwiłaby skuteczne działania.

Do pożaru BMW i8 doszło na DK91 w Zajączkowie pod Tczewem. Przez to, że znaczna część karoserii futurystycznego BMW jest wykonana z tworzyw sztucznych, auto dosłownie się stopiło. Jego identyfikacja była możliwa na podstawie kształtu i wzoru felg.

Na miejscu pożaru jako pierwsi pojawili się strażacy z OSP Miłobądz. Później trzy zastępy przez wiele godzin musiały polewać auto środkami gaśniczymi, nawet gdy sytuacja wyglądała na opanowaną. Całkowite ugaszenie samochodu elektrycznego lub hybrydowego nie jest jednak takie proste, jak się wydaje.

Samochodu elektrycznego w zasadzie nie da się ugasić

To, że pojazdy hybrydowe i elektryczne stają się coraz bardziej popularne, sprawia, że strażacy muszą opracowywać nowe metody ich gaszenia. Litowo-jonowe akumulatory, które znajdziemy w pojazdach z napędem alternatywnym, wytwarzają dużo ciepła. Zestaw baterii składa się z kilkuset ogniw. Wystarczy, że jedno z nich ulegnie przegrzaniu, a ogniem może zająć się cały zestaw. Dlatego w wielu przypadkach akumulatory są chłodzone cieczą. Każda awaria układu chłodzenia może prowadzić do pożaru, który będzie niemal niemożliwy do ugaszenia.

To niejedyny problem dotyczący pożarów samochodów elektrycznych i hybrydowych. Baterie składają się m.in. z litu, który jest metalem alkalicznym i intensywnie reaguje z wodą, a nawet wilgocią z powietrza. Ugaszenie pożaru takiej instalacji konwencjonalnymi środkami jest w zasadzie niemożliwe, dopóki cały lit się nie wypali.

Tykająca bomba

Po pożarze samochodu elektrycznego lub hybrydowego jeszcze przez długi czas jest on tykającą bombą. Nawet jeśli strażakom wydaje się, że sytuacja została opanowana, do ponownego zapłonu może dojść kilka godzin po pożarze. W sytuacji, w której wrak samochodu zostałby przewieziony na parking policyjny lub złomowisko, mogłoby to doprowadzić do pożaru innych znajdujących się tam pojazdów.

Na rozwiązanie wpadli strażacy ze Skandynawii, gdzie samochody elektryczne i hybrydowe są już bardzo popularne. W przypadku pożaru takiego auta po ugaszeniu ognia wrak jest zamykany w szczelnym metalowym kontenerze. Po zamknięciu zalewa się go po dach środkami gaśniczymi. Odbierają one ciepło od uszkodzonych ogniw akumulatorów i zmniejszają ryzyko kolejnego pożaru. Nawet jeśli do niego dojdzie, ognień nie wydostanie się z kontenera. Takie rozwiązanie jest jednak skomplikowane, a polskim strażakom brakuje odpowiedniego sprzętu. Przetransportowanie wraku w takim kontenerze wymaga interwencji ciężarówki, a sam załadunek - dźwigu. W Polsce strażacy dysponują znacznie bardziej okrojonym asortymentem wozów strażackich. W zastępach Ochotniczej Straży Pożarnej nie brakuje wiekowych pojazdów, które lata świetności mają już dawno za sobą.

Więcej o:
Copyright © Agora SA