Setki tysięcy samochodów elektrycznych na polskich ulicach to wciąż mrzonki. Polaków od takich aut odstraszają przede wszystkim bardzo wysokie ceny i wciąż słabo rozwinięta infrastruktura. I choć polski rynek samochodów elektrycznych rośnie w dość imponującym tempie (w pierwszym kwartale 2019 r. o 159,1 proc.), to za praktycznie wszystkie zakupy odpowiadają floty. A zwłaszcza firmy carsharingowe, które stawiają na elektryki. Najlepszym przykładem jest Innogy, które na ulice Warszawy ma w sumie wysłać 500 BMW i3.
Samochody elektryczne w ogóle nie są kupowane przez przeciętnego Kowalskiego, czyli klientów indywidualnych. Zakupy flotowe to aż 98,06 proc. rynku - firmy zarejestrowały do kwietnia 2019 r. 404 "elektryki". Polskiemu rynkowi e-aut znacznie dokładniej przyjrzeliśmy się w oddzielnym materiale:
Wzorem wielu zachodnich krajów rząd planuje wprowadzić dopłaty do samochodów elektrycznych dla klientów indywidualnych. Co oznacza termin "klient indywidualny"? To tzw. "przeciętny Kowalski", kupujący auto dla siebie, oraz spółki cywilne i osoby prowadzące jednoosobową działalność. Zmiany w prawie, które umożliwią takie dopłaty są coraz bliżej.
Senat na niedawnym posiedzeniu uchwalił bez poprawek nowelizację ustawy o zmianie ustawy o podatku akcyzowym oraz niektórych innych ustaw, ustawy o efektywności energetycznej oraz ustawy o biokomponentach i biopaliwach ciekłych. To właśnie w tej nowelizacji znalazły się dopłaty do samochodów elektrycznych dla klientów indywidualnych.
Nowelizacja czeka teraz na podpis Prezydenta.
Tego, niestety, wciąż nie wiemy. Dokładne kwoty zostaną ustalone rozporządzeniem Ministerstwa Energii. Jak donosi serwis elektrowoz.pl, rozporządzenie ma zostać przyjęte w terminie do 3 tygodni od przyjęcia samej ustawy. We wstępnym projekcie dopłaty wynosiły:
Nabór wniosków o dofinansowanie ma być prowadzony do czasu wyczerpania pieniędzy przeznaczonych na wsparcie w danym roku. Ile takich wniosków zostanie rozpatrzonych pozytywnie? To również zostanie sprecyzowane w rozporządzeniu. Wiemy także, że Ministerstwo Energii planuje wprowadzenie maksymalnej ceny samochodu elektrycznego, do którego będzie można ubiegać się o dofinansowanie. Te mają być przeznaczone dla przeciętnych Polaków.
Możemy się więc spodziewać, że dopłaty będą przyznawane na auta pokroju Nissana Leaf, Renault Zoe, Opel Corsa-e i VW ID.3, a nie tych najdroższych i najszybszych jak Tesla Model S, Audi e-tron czy Jaguar I-Pace.
To bardzo ważne zapowiedzi. Optymistycznie podchodzimy do projektu Ministerstwa Energii. To rozporządzenie może być faktycznym impulsem do rozwoju sieci szybkiego ładowania samochodów elektrycznych w Polsce i do popularyzacji napędów alternatywnych
- mówił w rozmowie z Moto.pl Maciej Mazur, prezes zarządu oraz założyciel Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych, kiedy zaczęły się pojawiać pierwsze informacje o planowanych dopłatach.
Warto zaznaczyć, że Ministerstwo Energii nie skupia się tylko na samych dopłatach. W zeszłym roku w Polsce stworzono Funduszu Niskoemisyjnego Transportu, do którego wpływa 80 zł za każde tysiąc litrów paliwa sprzedanego w Polsce. Pieniądze te - w myśl nowego projektu rozporządzenia - mają faktycznie zelektryfikować polski transport. Będą przeznaczane także na rozwój infrastruktury szybkiego ładowania, która wciąż w Polsce jest w powijakach.