Indukcyjna droga dla samochodów elektrycznych. Auto naładuje się podczas jazdy

Cały czas największą bolączką producentów samochodów elektrycznych jest szybkie ładowanie baterii, tak aby nie tracić godzin albo nawet dnia. Jest na to rozwiązanie, które już niedługo będzie testowane na północy Europy.

Zasięg … problem każdego posiadacza samochodu elektrycznego. Mimo że teraz jest już znacznie lepiej to i tak jest to kropla w morzu potrzeb. Po wielkim powrocie aut elektrycznych, ich zasięg wynosił około 60–100 km. Jak łatwo się domyślić, takie wartości były niekomfortowe. W końcu kto lubi jeździć na rezerwie. Z biegiem lat i rozwoju technologii i powiększaniu pojemności baterii, zwiększyły się również zasięgi. Pod tym względem liderem jest Tesla. Jednak takie marki jak Audi, Mercedes czy Jaguar zaczynają doganiać niekwestionowanego lidera tego segmentu.

Gdy zależy na czasie

Samochody elektryczne mają być naszą przyszłością – tak twierdzi większość ekspertów. Prawdopodobnie tak się stanie, ponieważ jakoś producenci muszą spełnić nadchodzące normy emisji spalin. Jednak podstawowym problemem jest ładowanie tych pojazdów. Oczywiście stacje szybkiego ładowania umożliwiają naładowanie akumulatorów w 80 proc. w 30 min lub do 100 proc. w około 45 min. Jednak nie na każdym rogu są takie punkty. Wiele osób ładuje auta na prąd w domu z gniazdka. To niestety trwa i trwa. Rekordziści, aby naładować swoje pojazdy do pełna muszą poczekać nawet ponad 30 godzin. To zdecydowanie za długo, w szczególności, że tankowanie do pełna samochodu wyposażonego w silnik spalinowy zajmuje parę minut, podobnie jak w przypadku pojazdów zasilanych wodorem. Tym samym musi się wiele zmienić, aby samochody elektryczne mogły pod tym względem dorównać innym źródłom zasilania silników pojazdów.

Drogowe rozwiązanie

Rozwiązaniem tego problemu może być nowatorska technologia ładowania pojazdu podczas jazdy. Proces nazywany „charge as you drive” może w pewnym stopniu wyeliminować problem ograniczonego zasięgu i ładowania, w przypadku transportu publicznego w rozbudowanych aglomeracjach.

Takie rozwiązanie jako pierwsza ma wprowadzić Szwecja. Indukcyjna droga ma powstać na wyspie Gotland na Morzu Bałtyckim, na trasie między lotniskiem a centrum miasta Visby. Łączna długość trasy ma wynosić 4,1 km, z czego odcinek o długości 1,6 km zostanie dostosowany do standardów ładowania indukcyjnego. Celem tego ma być sprawdzenie możliwości ładowania baterii na przykładzie autobusów i pojazdów ciężkich na przełomie wszystkich pór roku.

Konkurs na przeprowadzenie testów wygrał izraelski start-up ElectrReon. Firma została założona w 2013 roku. Budżet na realizację tego zadania wynosi 116 mln koron szwedzkich (około 46,5 mln zł). Nad realizacją projektu czuwa Szwedzka Administracja Transportu.

Zobacz wideo

Jak to ma być zrobione?

Co ciekawe nowatorski pomysł nie uwzględnia budowania dróg od nowa. Co więcej adaptację drogi można przeprowadzić w ciągu jednej nocy. Cały proces polega na dostosowaniu jezdni przez wykonanie w warstwie asfaltu wyżłobienia o głębokości 8 cm, w którym następnie instalowane są ładowarki indukcyjne o kształcie pasków. Każda z ładowarek jest w stanie dostarczyć moc 25 kW na koła pojazdu. Następnie całość pokrywana jest warstwą asfaltu.

Założenie jest takie, że zasilanie ładowarek odbywa się za pośrednictwem przetwornic napięcia, które są zlokalizowane na poboczu. Przypominać one mają słupki teletechniczne. Zadaniem przetwornic będzie dostosowanie napięcia i natężenia prądu sieciowego do potrzeb ładowarek. Aby pojazdy odebrały energię, muszą być wyposażone w cewkę o masie 12 kg, która będzie zainstalowana w podwoziu. Dla większych pojazdów może się okazać, że jedna cewka nie wystarczy i będzie potrzeba zamontowania ich większej liczby.

Można zakładać, że gdy projekt okaże się sukcesem to ładowanie pojazdów pozwoli na możliwość stosowania mniejszych baterii w pojazdach. Tym samym przełoży się to na ich cenę. Jak to w każdej konstrukcji są też wady. Podstawową i najbardziej problematyczną jest konieczność przebudowania znaczącej części infrastruktury drogowej oraz uzależnienie się od zewnętrznego źródła energii. To z kolei może doprowadzić do pojawienia się nowych opłat za użytkowanie tak zwanych inteligentnych dróg.

Ten pomysł ma szanse się przyjąć. W końcu permanentnie ładowanie pojazdu elektrycznego w trasie zlikwidowałoby problem jego drastycznie malejącego zasięgu w trasie. Tym samym pojazdy elektryczne nawet o małej pojemności baterii mogłyby być użytkowane w każdych warunkach. Niestety w tym wszystkim można dostrzec jeszcze jeden problem. Otóż, gdyby większość infrastruktury zostało dostosowanej do takiego zasilania pojazdów elektrycznych to skąd mielibyśmy pozyskać niezbędne nadwyżki prądu? Drugą kwestią z pewnością byłyby ograniczenia prędkości z jakimi takie pojazdy miałby się poruszać.

Poszukiwania na najlepsze rozwiązania związane z zasilaniem pojazdów elektrycznych trwają w najlepsze. Pomysłów jest coraz więcej i niektóre z nich są poddawane pod próby w rzeczywistych warunkach. Jednak czy już w tym momencie znaleziono rozwiązanie idealne? Raczej jeszcze nie, ale może niedługo powstanie jeszcze więcej pomysłów i w końcu dojdzie się do optymalnego rozwiązania, które nie zrujnuje gospodarki energetycznej krajów, a przy okazji będzie przyjazna w codziennym użytkowaniu.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.