Poseł Paweł Pudłowski podniósł temat w jednej z ostatnich interpelacji. Zauważył, że liczba tegorocznych rejestracji samochodów zasilanych prądem stanowi zaledwie 0,09 proc. nowo rejestrowanych aut. W porównaniu z innymi krajami UE to naprawdę mało.
W pierwszej połowie tego roku sprzedano zaledwie 279 elektrycznych aut. W Niemczech ew tym samym czasie zarejestrowano 17 tys. samochodów z takim napędem. Niemcom do miliona również daleko, ale najpóźniej doczekają się takich liczb w 2022 roku. Polskę wyprzedzają takie kraje, jak Czechy (318 zarejestrowanych pojazdów), Irlandia (529) czy Rumunia (297).
W kwestii dopłat do ekologicznych samochodów również nie ma się czym chwalić. W tej chwili jedyne odliczenie, na jakie można liczyć to akcyza w wysokości 3,1 proc. wartości pojazdu. Nawet przy kwocie rzędu 150-200 tys. zł jest to żadna zachęta. Jedyny benefit wynikający z posiadania auta z takim napędem jest możliwość jazdy po buspasach i darmowe parkowanie w mieście.
Jednak nowa ustawa ma dużo poważniejsze konsekwencje, ponieważ zobowiązuje organy administracji do wprowadzania pojazdów elektrycznych do swoich flot. Na razie z takiej możliwości skorzystały Lasy Państwowe, ale samorządy mają dużo większy problem. Ustawa wymusza na nich zlecanie zadań publicznych firmom posiadającym we flocie co najmniej 10 procent pojazdów ekologicznych. W przypadku pojazdów specjalistycznych kwota zakupu może być kilkukrotnie wyższa.
Dlatego w Komisji ds. Energii i Skarbu Państwa odbyło się pierwsze czytanie projektu ustawy o zmianie ustawy Prawo Energetyczne, żeby zamiast samochodów elektrycznych samorządu mogły korzystać np. z samochodów zasilanych gazem ziemnym.
Źródło: moto.wp.pl