VAT z odzysku

Ubezpieczyciele, którzy do 24 wrześnie ubiegłego roku nie naliczali VAT od samochodów z odzysku, muszą się liczyć z tym, że fiskus upomni się o podatek. W ubiegłym tygodniu przed Naczelnym Sądem Administracyjnym PZU przegrało spór o ponad 37 mln zł, dzień wcześniej NSA oddalił analogiczną sprawę Towarzystwa Ubezpieczeń Wzajemnych.

VAT z odzysku

Ubezpieczyciele, którzy do 24 wrześnie ubiegłego roku nie naliczali VAT od samochodów z odzysku, muszą się liczyć z tym, że fiskus upomni się o podatek. W ubiegłym tygodniu przed Naczelnym Sądem Administracyjnym PZU przegrało spór o ponad 37 mln zł, dzień wcześniej NSA oddalił analogiczną sprawę Towarzystwa Ubezpieczeń Wzajemnych.

Chodzi o podatek VAT od samochodów, które towarzystwa ubezpieczeniowe przejmują od ubezpieczonych po wcześniejszym wypłaceniu odszkodowania. Zwykle są to pojazdy rozbite lub odnalezione po kradzieży. Ubezpieczyciele sprzedają je na wolnym rynku w ramach działalności ubezpieczeniowej, która jest zwolniona z VAT. Do wartości samochodu z odzysku podatku VAT także się więc nie wlicza, w efekcie pojazdy takie były i są relatywnie tanie, ale fiskus uważa, że do 24 września (kiedy weszła w życie znowelizowana ustawa o działalności ubezpieczeniowej) VAT należało naliczać. Tymczasem zanim praktyka ta została usankcjonowana prawnie, firmy ubezpieczeniowe tego nie robiły.

Spory dwóch towarzystw z fiskusem rozstrzygnął w ubiegłym tygodniu Najwyższy Sąd Administracyjny. Najpierw trafiła do niego sprawa Towarzystwa Ubezpieczeń Wzajemnych, potem zaś Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń. W ramach swej działalności oba towarzystwa zajmowały się sprzedażą na przetargach samochodów z odzysku. Fiskus zakwestionował zwolnienie z VAT tych transakcji, których dokonano przed wrześniem ubiegłego roku.

Według organów skarbowych brzmienie ustawy obowiązującej do września ubiegłego roku nie pozwalało, by taką sprzedaż zakwalifikować jako działalność ubezpieczeniową. Ustawa po prostu nie definiowała tego pojęcia. Ponieważ definicji nie było, to zdaniem fiskusa należało przyjąć, że działalność ta polegała jedynie na wywiązywaniu się zawartych umów ubezpieczenia. Sprzedaż samochodu przejętego od ubezpieczonego po wcześniejszej wypłacie odszkodowania wykraczała poza ramy tej umowy, nie była więc działalnością ubezpieczeniową. Towarzystwa ubezpieczeniowe sprzedające samochody z odzysku powinny więc naliczać od transakcji 22-proc. VAT. Ponieważ tego nie robiły, urzędy skarbowe nakazały zapłacić im zaległy VAT wraz z odsetkami. W przypadku PZU kwota ta wyniosła ponad 37 mln. zł.

Odwołanie towarzystw do izby skarbowej nie przyniosło efektu, ubezpieczyciele zaskarżyli więc decyzje podatkowe do NSA. Powołano się na klasyfikacje Głównego Urzędu Statystycznego, który sprzedaż samochodów zaliczał do działalności ubezpieczeniowej. Zdaniem PZU problem pojawił się dopiero wtedy, gdy interpretacji na korzyść fiskusa dokonał minister finansów.

NSA oddalił obie skargi. Zdaniem sądu zgodnie z ówcześnie obowiązującymi przepisami sprzedaż samochodu z odzysku powinna być ewidencjonowana dla potrzeb VAT i podlegać temu podatkowi na ogólnych zasadach. NSA przypomniał, że sprawa dotyczy okresu, gdy w ustawie o działalności ubezpieczeniowej nie było definicji działalności ubezpieczeniowej ani usługi ubezpieczeniowej stworzonej dla celów podatkowych. Organy podatkowe mogły więc sięgnąć do kodeksu cywilnego, który mówi o tzw. umowie nazwanej. Jej wykonanie kończy się na wypłacie odszkodowania - to, co dzieje się później, nie jest już stosunkiem między ubezpieczycielem a ubezpieczonym. Następująca później umowa kupna-sprzedaży samochodu z odzysku dotyczyła zatem innych już stron. Odwoływanie się przez ubezpieczycieli do autorytetu organów statystycznych było zatem zdaniem NSA nie na miejscu.

Marcin Musiał

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.