Chrysler Grand Voyager - Luksus dla rodziny

Poprzedniego Grand Voyagera poznaliśmy doskonale. Przejechaliśmy nim bezproblemowo 50 tys. kilometrów. Nowy ma szansę okazać się jeszcze lepszy. Jest większy, wygodniejszy i bardziej żwawy od poprzednika. Tylko dlaczego taki kanciasty?

Czy o zaletach Grand Voyagera trzeciej generacji będziemy mogli przekonać się w teście długodystansowym? Czas pokaże. Na razie mogliśmy sprawdzić jego wady i zalety podczas oficjalnej prezentacji, gdzie czasu jak zawsze było niewiele.

Kanty zamiast krągłości

Pierwsze wrażenie? Na zdjęciach auto wydawało się nadmiernie kanciaste. Nowy Grand oznaczał zerwanie z polityką krągłości. Jakby projektanci nagle przypomnieli sobie o pierwszym Voyagerze z 1984 roku. Do bólu kwadratowy Grand ma nawiązywać także do innego modelu spod znaku Chryslera - 300C. Maska jest bardziej wydłużona, tył ostrzej zakończony. Ciekawe, co na to Cx? Dla mnie całość na żywo prezentuje się korzystniej od poprzednika. Ale znam takich, którzy uważają, że jest odwrotnie. Argumentują, że miejsce charakterystycznego jednobryłowca zajął teraz banalny dwubryłowiec. I nie mogą zrozumieć, czemu nowy Grand Voyager jest węższy od starego.

To zresztą jedyny wymiar, który uległ zmniejszeniu. Wysokość pozostała bez zmian, długość wzrosła o pięć centymetrów. O 7,5 cm zwiększył się także rozstaw osi.

Centymetrów nie przybyło wiele, ale kilogramów - owszem. Auto utyło o 165 kg. Powód? Wygoda. Całe wnętrze nowego Voyagera podporządkowano temu właśnie celowi. W stosunku do poprzednika wprowadzono tu 30 istotnych innowacji. Najbardziej spektakularne to oferowane w opcji fotele drugiego rzędu obracane o 180 stopni (Swivel & Go) albo elektryczne składanie foteli trzeciego rzędu. Wtedy wystarczy rozłożyć na środku stolik i sięgnąć po talię kart do brydża. Kłopot w tym, że dłuższa partyjka może spowodować lekkie cierpnięcie nóg. Fotele są co prawda wygodne, jednak trzeba nieco zadzierać nogi. Rozwiązanie? Można otworzyć podłogowe schowki i w nich oprzeć stopy. Zyskujemy 20 cm. A propos schowków. Siedzenia podobnie jak u poprzednika po złożeniu chowają się w podłodze. Tym razem jednak Stow & Go to wyposażenie standardowe.

Nie dla kierowcy

Kto nie chce grać w brydża, może skorzystać z podwójnego systemu DVD. Pozwala jednocześnie oglądać dwa różne filmy na dwóch 8-calowych podsufitowych ekranach. Słuchawki oczywiście są w standardzie. Twardy dysk (MyGig) mieści w swej pamięci 20 GB cyfrowej rozrywki. W trosce o iście kinową atmosferę, nowego Voyagera można wyposażyć w zasłonki przeciwsłoneczne, przyciemniane szyby oraz 10-głośnikowy system audio zamieniający wnętrze auta w całkiem niezłą salę kinową. Miejsce na maszynę do popcornu pewnie też by się znalazło. Po złożeniu trzeciego rzędu siedzeń bagażnik mieści aż 1936 litrów bagażu (poprzednik był o 400 l gorszy).

Wszystkie te uciechy niestety nie dla kierowcy. W zamian ma wygodny fotel z podłokietnikiem, przejrzyście umieszczone wskaźniki (podobne do tych z 300C) oraz duży ekran nawigacji. Czepiając się szczegółów, można zarzucić projektantom kilka rzeczy: kierownica wciąż nie ma regulacji osiowej (elektrycznie wysuwane pedały pozwalają jakoś to przeżyć), podłokietników nie da się podnieść, a kiedy tylko zaświeci ostre słońce, wyświetlacz staje się nieczytelny. Jeśli producent myśli o faceliftingu, a pewnie tak (auto debiutowało przed rokiem w Detroit jako Dodge Grand Caravan tudzież Chrysler Town & Country), to już wie, od czego zacząć. Grunt, że fotele są po staremu wygodne. A to, że dźwignia zmiany biegów wylądowała obok wskaźników, to bardziej kwestia gustu niż funkcjonalności. W końcu używa się jej rzadko.

Więcej biegów -więcej życia

Testowa trasa liczy nieco ponad 300 km. A chciałoby się więcej. Lekko zmodyfikowany rzędowy turbodiesel 2.8 CRD (znany choćby z Jeepa Wranglera) sprzęgnięto teraz z nową, automatyczną skrzynią, już nie cztero-, ale sześciobiegową. To wystarczyło, by Voyagera uczynić bardziej żwawym i cichym. Co z ekonomią? Jak na tak duże i ciężkie auto spalanie na poziomie 10 litrów to niezły wynik, aczkolwiek poprzednik zadowalał się dziewięcioma. Na szczęście zwiększona do 163 koni moc (przybyło 13 KM) pozwala na całkiem dynamiczną jazdę. A w każdym razie na sprint do setki w nieco ponad 10 sekund (ustępujący Grand Voyager potrzebuje na to blisko półtora sekundy więcej).

A jak auto radzi sobie z zakrętami? Już po pracy układu kierowniczego widać, że nie tak dobrze jak co lepsze europejskie minivany. Ten lubi proste odcinki i delikatne łuki nienadwyrężające zbytnio kolumn MacPhersona z przodu i belki skrętnej z tyłu. I choć awiomarin można zostawić w domowej apteczce, wysokim nadwoziem na ostrych zakrętach potrafi się rozkołysać.

W polskiej ofercie Voyager będzie dostępny także z silnikiem benzynowym. Trudno wróżyć mu u nas świetlaną przyszłość ze względu na wyższą cenę (189 tys. zł) i spalanie (12,7 l/100 km). Chociaż kto wie, może na rasowe i kulturalne V6 o mocy 193 KM znajdą się chętni? Auto o tak przestronnym i wygodnym wnętrzu może skusić wielu klientów. A co z dotychczasowym modelem? Pozostanie w sprzedaży do wyczerpania zapasów. Jeśli ktoś bardziej ceni krągłości od kantów - powinien się spieszyć. Tym bardziej że z racji modelowej zmiany warty najpewniej będzie mógł liczyć na spore upusty.

Gaz

Obszerne i wygodne wnętrze, sporo praktycznych udogodnień, wygodne fotele, duża liczba schowków, ułatwiające załadunek odsuwane drzwi

Hamulec

Mało miejsca na nogi w drugim i trzecim rzędzie siedzeń, brak regulacji osiowej kierownicy, dość wysoka cena

Summa Summarum

Poprawiono wykończenie i wyposażenie. Powiększono wnętrze. Archaiczny automat zmieniono na nowocześniejszy. Już poprzedni Voyager cieszył się w Polsce popularnością. Najwięcej egzemplarzy przyjechało do nas z USA i Szwajcarii. Czy klienci zaczną teraz nawiedzać nasze salony? Z tym może być problem. Przynajmniej do czasu, gdy cenniki nie uwzględnią deprecjacji dolara. Na starcie nowy Voyager będzie nieco droższy od dotychczasowego. A to oznacza pogłębienie przepaści cenowej. W USA to wielkie auto kosztuje tyle, co u nas dobrze wyposażony Ford Focus.

Dane techniczne

Więcej o:
Copyright © Agora SA