Zreguły w tekstach skupiamy się na samym aucie, jego jakości i cenie. Ale machina sprzedażowa to też dystrybucja, promocja i wizerunek, szczególnie istotny dla najwyższych modeli marki. Przedstawiając odświeżoną Cromę, Fiat skupił się głównie na marketingu.
To termin, na którego brzmienie wielu dziennikarzy zaczyna ziewać i poprawiać krawaty (jeśli je mają). Ileż już słyszeliśmy pustych frazesów o wyjątkowości, wspaniałości i niepowtarzalności produktów (nie samochodów, ale właśnie produktów!), popartych sprytnie spreparowanymi statystykami. Przypomina to słowotok płynący z ust polityków i buduje naturalny mur braku zaufania.
Ale tak jak w każdej bajce jest trochę prawdy, z każdego marketingowego przemówienia można wyłuskać jakieś konkrety. U Fiata od czasów Tipo słyszymy: "Nasz nowy model zrywa ze złą sławą, niską jakością i jest przełomowy". Ale dopiero teraz za tą gadaniną idą fakty. Wprowadzony w zeszłym roku nowy Fiat Bravo sprzedawany jest z gwarancją na milion kilometrów. A zatem producent nie boi się, że koszty napraw przekroczą zysk. Strategia wypaliła i Bravo zostało dobrze przyjęte przez rynek.
Jednak większej i droższej Cromy do dziś klienci nie traktują poważnie. Bo w tej klasie oprócz jakości bardzo ważny jest image. Fiat, znany z produkcji bardzo udanych małych samochodów, zawsze miał problem z zaistnieniem w klasie wyższej. Chyba dlatego włoscy inżynierowie postawili na oryginalność - stworzyli samochód, który łączy cechy limuzyny, kombi i vana. Tylko czy klient odbiera takie połączenie jako zaletę? Przykłady Opla Signum i Mercedesa R wskazują, że nabywcy aut wyższych segmentów mają tradycyjne podglądy i wolą typowe sedany albo kombi. Nic dziwnego, że Fiat zdecydował się wprowadzić lifting Cromy już po dwóch latach od jej debiutu.
W nowej wersji auta zrezygnowano z opadającej linii maski. Teraz najbardziej luksusowy Fiat dystansuje się do vana, bardziej przypominając normalną limuzynę. Choć przyznajmy - do Alfy 159 flagowemu Fiatowi naprawdę daleko.
Wsuwam klucz w stacyjkę umieszczoną, wzorem Saaba, przy lewarku dźwigni biegów i odpalam najmocniejszego w ofercie diesla o pojemności 2,4 l mocy 200 KM. Nietypowa lokalizacja stacyjki okazuje się całkiem wygodna. Podobnie jak wielkie fotele i obszerne wnętrze. W Cromie siedzi się wysoko, dzięki temu wygospodarowano imponującą przestrzeń dla osób siedzących z tyłu. Dużo większą niż w Oplu Vectrze, na którego platformie zbudowana jest Croma.
Do wykończenia wnętrza Fiata użyto porządnych materiałów. To niesamowite, ale wszystko jest solidnie zmontowane, nie słychać skrzypienia, a i na poziom hałasu nie ma co narzekać. Zawieszenie z wielowahaczową konstrukcją z tyłu, znaną z Vectry, sprawnie radzi sobie i na nierównościach, i przy większych szybkościach. Choć na sportowe wrażenia nie ma co liczyć - na każdym ostrzejszym zakręcie muszę trzymać się mocno kierownicy, by nie wypaść z siedzenia miękkiego jak fotel u babci.
Wyżej umieszczony środek ciężkości Cromy oraz bardziej komfortowo niż w Vectrze zestrojone zawieszenie uspokajają kierowcę i nie prowokują do szybkiej jazdy. Podobnie jest z silnikiem. Choć gwarantuje niezłe osiągi (0-100 km/h w 8,5 s), to aby podnieść sobie ciśnienie krwi, już lepiej wypić dobre espresso.
Producent twierdzi, że Croma przeznaczona jest dla młodych rodzin. Ale im dłużej ją prowadzę, tym bardziej sądzę, że przypadnie do gustu raczej osobom starszym, a z obszernych foteli z tyłu będą zadowolone wnuki. Łatwe wsiadanie, wysoko zamontowane siedzenia, płaska podłoga, komfortowe zawieszenie, ciche wnętrze, płynnie pracujący automat - to wszystko spodoba się ludziom dobijającym do emerytury lub szukającym w samochodzie przede wszystkim spokoju (który zapewnia też pięć gwiazdek w teście zderzeniowym EuroNcap).
Auto prowadzi się tak jak poprzedni model, czyli poprawnie, ale bez emocji. Czy zatem obszerne wnętrze wystarczy, by przyciągnąć klientów. Chyba nie. Dlatego Fiat ma na to inny sposób. To gwarancja na pięć lat lub 500 tys. km (zapytajmy złośliwie: czyżby Croma była o połowę mniej trwała od Bravo?) dla klientów indywidualnych. A dla firm atrakcyjne warunki serwisowania i możliwość odkupienia samochodu po okresie najmu.
Ale to nie wszystko. Fiat daje właścicielowi szansę sprawdzenia auta. Jeśli klient po zakupie rozczaruje się , będzie mógł je zwrócić w terminie do dwóch miesięcy. W tym czasie nie może przekroczyć 3 tys. km przebiegu i będzie też musiał zapłacić pół euro za każdy przejechany kilometr.
Dopiero za kilka lat przekonamy się, ile warte są produkowane teraz Cromy, ale z jakością jest u Fiata coraz lepiej. Produkowana w Polsce Panda zbiera bardzo dobre recenzje w całej Europie. Włosi podkreślają, że spośród fabryk Fiata Tychy prezentują najwyższy poziom jakości. Cieszy to tym bardziej, że właśnie w Polsce produkowana jest nowa pięćsetka, która okazała się hitem eksportowym Fiata. Croma nie ma szans na spektakularny sukces, ale może przygotować solidny grunt dla następcy.
Bardzo atrakcyjne warunki gwarancji, przestronne wnętrze (szczególnie z tyłu), wysoki komfort jazdy, bogate wyposażenie dodatkowe
Wciąż mało porywająca sylwetka, duży spadek wartości, mało radości z prowadzenia
Fiat wybrał słuszną drogę, walcząc o image. Bardzo atrakcyjne warunki gwarancyjne również wydają się przekonujące. Tylko czy w wypadku samochodu klasy D to wystarczy, by osiągnąć sukces? Chyba nie. Włosi mają tego świadomość i nie liczą na wiele. Chcą krok po kroku zdobywać rynek. W tym roku sprzedano 30 tys. Crom. Marketingowcy Fiata liczą na to, że w 2008 roku z salonów wyjedzie 50 tys. aut, z czego większość trafi na rynek włoski.