Swobodni jeźdźcy - pikapy w USA

Gdy Amerykanin zamyka za sobą drzwi pikapa, ma pod sercem to ciepłe uczucie, o którym mówi piosenka z "Rio Bravo": "My rifle, my pony and me". Jeśli chcesz przekonać się, jak to jest, nie musisz już wydawać fortuny. Każdy, kogo stać na pikapa z polskiego salonu, może pozwolić sobie na amerykański oryginał.

Spośród rasowych, amerykańskich samochodów tylko pikap się nie skompromitował. Inne okazały się za wielkie, paliwożerne, nieekologiczne. Dlatego bardziej dziś wypada zajechać na Broadway Fordem F-150 niż Cadillakiem. No, chyba że jest to Escalade EXT, najdroższy i najbardziej luksusowy pikap, jaki stworzyło Detroit.

Na początku był Ford

Wszystko zaczęło się w 1925 roku. I jak zwykle w takich przypadkach to umowna data. Małe ciężarówki jeździły po Stanach znacznie wcześniej. Jednak to właśnie tamtego lata z bram fabryki Forda wyjechał model T ze skrzynką zamiast tylnych siedzeń. Kosztował 281 dol. i szybko skusił 34 tys. klientów. Po II wojnie pojawił się pierwszy typ serii F. Ford szybko wspiął się na szczyt podium i pozostaje na nim od dziesiątków lat. Jest nie tylko najchętniej kupowanym pikapem, ale również najpopularniejszym samochodem w Ameryce. Toyota ociera łzę.

Małe, duże i luksusowe

Typowa półciężarówka ma ramę, zawieszona jest na solidnych resorach, a karoseria to kabina dla trzech osób plus skrzynia ładunkowa. Tradycyjna klasyfikacja pikapów polega na określeniu ich ładowności, są więc ćwierćtonówki, półtonówki, zdolne przewieźć trzy czwarte tony i jednotonowe. Ale są też modele w rozmiarze XXL o ładowności ponad 6 t. Mają bliźniaki z tyłu, ekstremalnie wysokie zawieszenie i podwozie od najprawdziwszej ciężarówki. Takie są Chevrolet Kodiak, GMC Topkick albo International CXT, RXT, względnie MXT - czyli Hummer pod krawatem. Poza modelami z napędem 4x2, są także 4x4. Typowe, krótkie kabiny z miejscem dla trojga ustępują tym, które mogą pomieścić pięć, sześć osób. Skrzynia ładunkowa najczęściej płynnie łączy się z bokami kabiny. Taki styl nadwozia określa się mianem "fleetside". Dla odmiany "stepside" to tradycyjny pikap z ładownią wciśniętą między napuchnięte nadkola. Dziś nie praktykuje się tego, choć najcięższe modele ze względu na bliźniacze ogumienie mają wybrzuszenia na tylnych błotnikach. Współczesny pikap jest odpowiednikiem starego, poczciwego krążownika szos i alternatywą dla modnej terenówki: pozbiera żonę, dzieciaki, psa i zakupy. A dla taty ma zastrzyk adrenaliny. Bo pikapy to również jedne z tych aut, które pozwalają cieszyć się brzmieniem, mocą, a nawet szybkością. Oto przykład.

Kły spod rogów

Dodge Ram SRT-10. Jeszcze trzy lata temu na świecie nie było szybszego wozu dla farmera. Miał 10 cylindrów, 500 koni mechanicznych i 712 Nm momentu obrotowego. Skąd my to znamy? Z Vipera. Do tego wentylowane hamulce tarczowe i amortyzatory Bilstein twarde jak obcasy modelki. 2 lutego 2004 roku na torze w Chelsea kierowca wyścigowy Brendan Gaughan wycisnął z Rama 154 mile na godz. (czyli prawie 250 km). Tym sposobem trafił do Księgi rekordów Guinnessa. Niestety, najszybszy seryjny pikap odstraszał chętnych ceną. Odszedł w niebyt w połowie 2006 roku. A ze stron Księgi wymazał go w2006 roku australijski Holden HSV Maloo R8. Ten powstały na bazie osobówki pikap miał sześciolitrowe V8 z Chevroleta Corvette pozwalające mu gnać z prędkością 272 km/h. Jeszcze krótszy żywot miał oryginalny Lincoln Blackwood. Choć dobrze rokował. W 2002 roku była pora i czas po temu, aby na fali popularności samochodów terenowych pokazać wypadkową siekierą ciosanej ciężarówki i limuzyny rodem z Times Square. Z otwieraną na dwie strony klapą skrzyni ładunkowej w drobne paseczki jak na dobrym garniturze i lśniącą czernią lakieru wyglądał nader szykownie. Lecz nawet Amerykanie nie są tak rozrzutni, by płacić 50 tys. zielonych za nie najgorzej stuningowanego Forda F-150, jakim de facto był Blackwood.

Towarowy osobowy

Z australijskim pogromcą Dodge'a -Holdenem - to też ciekawa historia. Na antypodach przyjęły się takie właśnie pikapy budowane na bazie samochodów osobowych. Objawia się to nawet w określeniu, jakim Australijczycy nazywają te samochody: Ute. Skrót ów oznacza "utility coupé", czyli użytkowe coupé. Ich linia rzeczywiście jest bardzo sportowa, normą jest pochylona ostro tylna szyba, za którą płynnie rozciąga się na milę długa skrzynia ładunkowa. Holden jako pierwszy zaproponował pikapa w Australii już w 1924 roku, ale protoplasta Ute, takiego, jakim znamy go dziś, pojawił się 10 lat później w firmie Ford. Podobno na życzenie pewnej żony farmera ze stanu Wiktoria, która napisała list z prośbą: "Czy moglibyście zbudować samochód, którym mogłabym w niedzielę pojechać do kościoła i nie zmoknąć, a w poniedziałek zabrać świnie na targ?". Młody konstruktor Lew Band wziął sobie do serca życzenie kobiety i na wydłużonym podwoziu nowego modelu Forda z jego opływową kabiną założył skrzynię ładunkową. Podobne samochody pojawiły się w połowie lat 50. również w Stanach Zjednoczonych. Najpierw był Ford Ranchero, potem Chevrolet El Camino, a z czasem także jego odpowiednik pod marką GMC, czyli Sprint. Budowano je na bazie popularnych modeli osobowych. Były samochodami niszowymi, ale przewijały się przez salony dilerów przez wiele lat. Jako ostatni znikł pod koniec lat 80. El Camino. Europa też korzystała z pomysłu połączenia samochodu osobowego z ciężarówką, przykładem nasza Warszawa Pick-up czy enerdowski Wartburg Pick-up. Ich współczesnymi odpowiednikami są Fiat Strada i wchodząca na rynek w przyszłym roku Dacia Logan Pick-up. U nas są to jednak auta przede wszystkim do pracy, elegancja linii jest na drugim planie.

Pikap o smaku sushi

Tytuł "Truck of the Year 2007" magazynu "Motor Trend" zgarnął nowy Chevrolet Silverado. Pełnokrwisty, amerykański samochód z przodem po staremu roześmianym chromem, który rozciąga się na boki szeroko jak preria. Tuż obok jest Avalanche z czworgiem drzwi i nieco innym, mniej połyskliwym wystrojem. Na razie Ford i Chevy są na topie. Przynajmniej nim kierowcom nie posmakuje dalekowschodnia mikstura. Japończycy naoglądali się westernów, nasłuchali "Knockin' on Heaven's Door", ścisnęli swoje wrażenia jak cytrynę i bez filtracji wlali w takie auta jak Nissan Titan i Toyota Tundra. Umięśnione jak Schwarzenegger, lecz niestety bez jego piorunującego spojrzenia. Pikap wciąż się zmienia. Z samochodu, którym wożono siano, belki i rury przeistacza się w wygodny środek transportu, w którym mniej miejsca dla towaru, a więcej dla pasażerów. Największa ich różnorodność cechuje kraj pochodzenia - USA. Warto im się przyjrzeć także dlatego, że taniejący dolar może skusić wielu naszych małych przedsiębiorców do zakupów za oceanem. Dziś za równowartość Nissana Navary można sprowadzić sobie nawet ośmiocylindrowego i prawie sześciometrowego potwora.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.