Mini Clubman Cooper S - MINImalnie większy

To niewiarygodne, ale dach najnowszego Mini - Clubmana - jest największy w historii całego BMW. Jego powierzchnia zostawia w tyle nawet serię 5 w wersji touring. Co kryje tak olbrzymi kawał metalu?

Całkiem spory bagaż historii. Gdy w2001 roku do seryjnej produkcji trafił pierwszy Mini, w stylu i wyglądzie nawiązujący do Mini Morrisa projektu sir Aleca Issigonisa, wielu zastanawiało się, czy BMW dźwignie legendę brytyjskiej motoryzacji. Czy nie skończy jak dość wątpliwy remake VW Beattle? Przecież Morris to samochód, który zmotoryzował Anglię. Wyjątkowy, niepowtarzalny, wręcz brytyjski jak ich humor, no i bardzo, ale to bardzo mały. A na dodatek jeździł nim sam Mr. Bean. Po sześciu latach produkcji, opracowaniu trzech wersji nadwoziowych i dwóch generacji chyba nie ma wątpliwości. Zakup Mini przez BMW okazał się strzałem w dziesiątkę. Słupki sprzedaży ciągle rosną. Już dzisiaj przekroczyły wartość ponad miliona egzemplarzy na całym świecie. Fabryka w Oksfordzie pracuje na pełnych obrotach. Bez inwestycji, jak mówią specjaliści z BMW, zwiększenie produkcji będzie niemożliwe. -A tak naprawdę nie mamy już miejsca na rozbudowę fabryki - dodają po ciuchu. Brytyjczycy chyba nie wybaczyliby Niemcom przeniesienia produkcji z Wysp gdzie indziej.

Bagażnika nadal brak

Czym jest Clubman? To nie do końca kombi. Trudno go też zakwalifikować do segmentu B. Jest tylko nieco krótszy (o 28,1 cm) od Škody Fabii Kombi i o 19,8 cm od Peugeota 207 SW. Dokładniej mówiąc, to nadwozie typu shooting brake, wydłużone w porównaniu ze zwykłym Mini o 24 cm (8 cm większy rozstaw osi). Kolejna odmiana auta zapomniana w czasach panoszących się funkcjonalnych SUV-ów i MPV. Taki hatchback skrzyżowany z jamnikiem.

A może to dzielenie włosa na czworo? Może wystarczy powiedzieć, że to zwyczajne pięciodrzwiowe auto? Owszem, tyle że troje z nich zamontowano po bokach samochodu, a dwa pozostałe z tyłu. Efemeryda? Nie, kolejna powtórka z historii i nawiązanie do Mini Travelera, Countrymana i właśnie Clubmana z 1960 roku. Tylne podwójne drzwi, zamiast unosić się, jak to bywa w tradycyjnym kombi, otwierają się jak drzwi od szafy - na boki zostawiając tylne światła w słupkach. Drzwi po otwarciu mają zatem wielgachne dziury. Pamiętacie Dacie Logan MPV? Podobne rozwiązanie, z tym że w Mini Clubmanie drzwi są symetryczne. Widok we wstecznym lusterku jest więc bardzo nietypowy. Ale o tym za chwilę.

Co z piątymi drzwiami? No właśnie. Najpierw pojawiła się koncepcja, by dwie pary drzwi otwieranych do środka były po obu stronach samochodu. Mini Clubman byłby więc sześciodrzwiowym kombi. Później styliści uradzili, że po jednej stronie będą tradycyjnie pojedyncze, po drugiej para. Clubman musi przecież się czymś wyróżniać. Trzeba było tylko wybrać stronę. Ostatecznie padło na prawą. By skomplikować sobie jednak pracę, trzecie drzwi wcale nie są pełnowymiarowe. To raczej niewielkie drzwiczki otwierane pod wiatr ułatwiające wsiadanie na tylne fotele, a bardziej zwiększające dostęp np. do zamontowanego na tylnej kanapie fotelika dziecięcego. Nie mają klamki z zewnątrz, a można je otworzyć tylko po otwarciu drzwi przednich. To ze względów bezpieczeństwa. Skomplikowane? W teorii. W praktyce okazują się bardzo funkcjonalne. Narzekać mogą jedynie Brytyjczycy i mieszkańcy Malty. Tam obowiązuje ruch prawostronny, a producent nie przewidział prawych drzwi z lewej strony auta.

Jak gokart

Skoro ze zwykłym Mini się udało, może uda się i tym razem? Są na to spore szanse, tym bardziej że Clubman zachował niepowtarzalny styl poprzednika, a nabywcom oferuje znacznie więcej. Chodzi przede wszystkim o ilość miejsca. Reszta, czyli silnik, zawieszenie, skrzynia biegów, a nawet deska rozdzielcza z prędkościomierzem wielkości pizzy umieszczonym centralnie, są identyczne jak w przypadku Mini II generacji. Dzięki wydłużeniu nadwozia o 24 cm i rozstawu osi o 8 cm miejsca dla pasażerów tylnego rzędu zrobiło się znacznie więcej. Kto choć raz spróbował wejść do tyłu zwykłego Mini, wie, o co chodzi. Chińscy akrobaci mieliby problem, by rozsiąść się na tylnych siedzeniach Mini. W Clubmanie jest inaczej, choć i on nie przekracza czterech metrów długości. Miejsca na nogi sporo, kanapa jest dobrze wyprofilowana. Dzięki wyciągniętej linii dachu zwiększyła się także ilość miejsca nad głową. Auto wprost idealne do jazdy po mieście i na weekendowe wypady dla trojga. W czwórkę jest nieco gorzej. Miejsca na bagaże Clubman nie oferuje zbyt wiele - 260 l. W porównaniu ze zwykłym Mini to i tak o 100 litrów więcej. Ale spokojnie, dwie spore torby podróżne mieszczą się swobodnie. Sprawdziliśmy, choć organizatorzy podczas oficjalnej prezentacji chcieli je nam z lotniska swoim transportem dostarczyć do hotelu. Zwęszyliśmy podstęp i przezornie wzięliśmy je ze sobą.

Czy coś na kształt kombi iz elektromechanicznym wspomaganiem układu kierownicy EPAS (Electrical Power Assisted Steering) może zachowywać się na drodze jak gokart? Przecież właśnie z takiego zachowania znany jest normalny Mini. Nie mówiąc już o wersji Cooper S (silnik 1.6 175 KM). Wystarczyło mi kilka kilometrów na krętych hiszpańskich drogach, by przekonać się, że większy Clubman prowadzi się -uwaga - jeszcze lepiej niż poprzednik bez znacznej straty w przyspieszeniu (+ 0,5 s do setki). Dobre właściwości jezdne to także zasługa większego rozstawu osi, wydłużenia karoserii, no i w konsekwencji dodatkowych kilogramów. Auto stabilniej pokonuje ostre zakręty. Stało się mniej podsterowne, a tylna oś przy ostrzejszej jeździe jest bardziej przewidywalna. A przecież tak jak w normalnym Mini za prowadzenie kół osi przedniej odpowiadają kolumny MacPhersona, zaś tylnej aluminiowe wahacze ze stabilizatorem. To patent BMW Group i jedyna taka konstrukcja w tym segmencie. BMW przyłożyło się też do elektroniki. W najnowszym Mini jest np. system Auto Start Stop i Brake Energy Regeneration znany choćby z najnowszej BMW serii 1. Chodzi w tym wszystkim oto, że nowy akumulator naładowany jest w70 proc. Alternator odpowiedzialny za dostarczanie prądu do baterii doładowuje ją tylko w tedy, gdy samochód hamuje i gdy wartość naładowania spada poniżej wspomnianych 70 proc. Oszczędność zatem polega na tym, że alternator nie pracuje non stop jak w innych samochodach, tylko wtedy, kiedy jest taka potrzeba. Dodatkowo silnik gaśnie na postoju, gdy tylko włączymy neutralny bieg i wciśniemy hamulec. W pierwszej chwili trudno się do tego przyzwyczaić, jednak po kilkuset kilometrach system nie przeszkadza w normalnym prowadzeniu auta. Gorzej jest w korku, kiedy co chwila przesuwamy się o kawałek. Na szczęście można go wyłączyć.

A co z oszczędnością? Zdaniem producentów powinniśmy zużyć 6,3 l benzyny na 100 kilometrów. Marzenie. Przy mieszanej jeździe nasz testowy Mini Clubman z silnikiem 1,6 o mocy 175 KM zużył ok. 10 litrów. To jednak i tak wynik całkiem niezły, biorąc pod uwagę, że przejażdżka dostarczyła nam wiele zabawy. Żałuję jedynie, że w nasze ręce nie trafił samochód z guzikiem "sport". Jak twierdzą inżynierowie, po jego wciśnięciu auto żwawiej reaguje na gaz, a układ kierowniczy nieco się usztywnia. To jednak sprawdzimy już w Polsce. Auto do sprzedaży trafi bowiem pod koniec roku i od razu w trzech wersjach silnikowych: najmocniejszej Cooper S (1.6 z turbosprężarką 175 KM), nieco słabszej Cooper (1.6 120 KM) i z silnikiem Diesla (1.5 110 KM).

Na koniec najważniejsze. W zależności od wersji cena, także w Polsce, nie powinna wzrosnąć bardziej niż o 2-3 tys. euro. Zastanawiam się więc, dlaczego decydenci BMW postanowili produkować tak mało najnowszej odmiany Mini. Zgodnie z planami na cztery normalne Mini z taśmy montażowej zjeżdżać będzie tylko jeden Clubman.

GAZ

Większe od zwykłego Mini wnętrze, układ jezdny i silnik dający sporo frajdy z jazdy, rasowe brzmienie, kultowy charakter, wygodna pozycja za kierownicą, trzecie boczne drzwi

HAMULEC

Opony typu Run-Flat w standardzie, niewyłączalne ESP, mała ilość schowków, zbyt lekko działający elektromechaniczny układ wspomagania kierownicy

SUMMA SUMMARUM

Nie było na prezentacji dziennikarza, który po wyjściu z Clubmana nie miałby uśmiechniętej miny. I chyba o to właśnie chodzi. Już poprzedni Mini zachwycał pod wieloma względami. Ciekawie wyglądał, rewelacyjnie jeździł, był solidnie wykończony i dawał ponadprzeciętną przyjemność z jazdy. Clubman do tego wszystkiego dorzucił jeszcze trochę nowej technologii "made in BMW" (m.in. Auto Start Stop) i nieco więcej miejsca: na bagaż dodatkowe 100 litrów, 8 cm dla pasażerów. Czy można chcieć czegoś więcej od małego miejskiego auta? Chyba nie. A na dodatek do Clubmana już niebawem pojawi się cała lista pomysłowych akcesoriów z kompletem drewnianych listew zewnętrznych na czele.

Więcej o:
Copyright © Agora SA